Kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, moim odwiecznym
problemem wielkiej wagi było rozpaczliwe zawołanie „nie mam co czytaaać!”.
Naprawdę nie miałam. Była szkolna biblioteka, była miła pani bibliotekarka, nie
było jednak Internetu i Cudownych Ludziów, którzy znają i polecają tysiące
książek. Błądziłam więc wśród regałów, szukałam interesujących tytułów,
sięgałam po te, które były nieodpowiednie do mojego wieku i natenczas
niezrozumiałe. Tak trafiłam na „Trzech muszkieterów”. Pamiętam dokładnie, na
której stali półce i w jakim byli wydaniu, ale nie pamiętam NICZEGO, co jest
częścią fabuły. I nie wiem, dlaczego tego nie pamiętam. To chyba mówi samo za
siebie.
Przez kilka lat „Trzej muszkieterowie” byli więc odrzuceni
jako coś nudnego, grubego i w ogóle nie, raczej nie dla mnie, choć przecież
lubię ładnych, odważnych panów, szpady i płaszcze. Stało się w końcu coś
cudownego i niezawodne BBC wyprodukowało serial The Musketeers, który samą
książkę ma raczej gdzieś, ale wykorzystuje postaci, zachowuje klimat i, co
chyba najważniejsze, sprawia nieprawdopodobnie dużo frajdy. Nie trzeba było
dużo, zakochałam się z miejsca i to nie tylko w serialu samym w sobie, ale w
nich: Atosie, Aramisie, Portosie i d’Artagnanie. Powtórne sięgnięcie po książkę
było tylko kwestią czasu.
The Musketeers nie jest serialem doskonałym, co nie przeszkadza w byciu serialem, który uwielbiam. I można go oglądać dla samych walorów estetycznych. |
Teraz oficjalnie mogę powiedzieć. Kocham „Trzech muszkieterów”.
To były wspaniałe dwa tomy, wspaniałe ferie, pełne przygód, braterstwa, rozlanej
krwi w honorowych pojedynkach, intryg i odwagi zakrawającej o brawurę. Drżałam
o Konstancję i głównych bohaterów, wściekałam się na Milady i z grymasem trwogi
i zdziwienia obserwowałam jej wyczyny. Towarzyszyłam d’Artagnanowi w jego
szalonych misjach i uśmiechałam się pod nosem, bo przecież z niego też niezły
gagatek, choć taki kochany. Śledziłam kardynalskie poczynania, mając przed
oczami Dwunastego Doctora, czyli Capaldiego i tak bardzo cieszyłam się z tła
historycznego, które nie wychodziło na pierwszy plan, ale było jako coś
koniecznego. I teraz dziwię się tej zawsze zbyt niskiej dziewczynce z blond
grzywką, że nie porwała jej ta historia, nie doceniła jej i miała gdzieś
wielkie namiętności, miłość i skrzyżowane szpady.
Czas się nie wróci, ale dobrze, że można wracać do książek.
Aleksander Dumas, "Trzej muszkieterowie", wyd. Somix (w dwóch tomach), 1990
Bardzo lubię "Trzech muszkieterów" w każdym wydaniu. Płaszcze, szpady, honor i walka, to jest to co mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńKiedyś dostałam dwa tomyw starszym wydaniu od babci i nadal stoją one na mojej półce. Muszę w końcu się za nię zabrać, a serial muszę obejrzeć :-)
OdpowiedzUsuńDobrze jest po pewnym czasie powracać do książek... podobała mi się ta historia, choć wielu szczegółów dotyczących fabuły już nie pamiętam. I teraz mam ochotę do niej wrócić;) A serial...jeszcze poczeka. Najpierw "Duma i uprzedzenie", oczywiście też w wydaniu BBC;)
OdpowiedzUsuń