Autor: Anna Ficner-Ogonowska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012
„Alibi na szczęście” to debiut młodej warszawianki,
nauczycielki języka polskiego Anny Ficner-Ogonowskiej. I to jaki debiut!
Książkę potajemnie wysłał do wydawnictwa mąż Autorki, za co ja (i myślę, że
wiele czytelniczek) jestem baaardzo wdzięczna. Ta powieść już samymi gabarytami
robi wrażenie (ponad 650stronnicowy debiut!) a wnętrze…? Cudowne…
Hania – główna bohaterka powieści to również warszawianka i
polonistka. Uczy w jednym z liceów, mieszka w pięknym, dużym domu, ma
przyjaciół i urodę. Jednak jej prawdziwe życie skończyło się pewnego
sierpniowego dnia… Dziewczyna wciąż nie może się pozbierać po tamtej
sierpniowej tragedii. W jej życiu dominuje strach. Znieczula się pracą i
wyjazdami nad morze.
Szum morza, pomarańcz, herbata z cytryną i rozmowa z panią
Irenką działa kojąco na tą dwudziestosześciolatkę. Właśnie u pani Irenki Hania
odzyskuje wewnętrzny spokój – chociaż na chwilę… Ta starsza kobieta jest jak
anioł stróż. Ona zawsze pomoże, przytuli, doradzi. To czysta mądrość i dobroć,
postać bardzo ciepła i sympatyczna, którą każda z nas chciałaby znać.
Jest także Dominika – przyjaciółka jeszcze z dzieciństwa,
„przyszywana siostra”, „żywioł” i „kotwica” Hani. Jaka jest Dominika? Jest
świetna! Jedna z moich najulubieńszych bohaterek! Domi to osoba bardzo
impulsywna i energiczna, ciągle pędzi twierdząc, że: „po co chodzić, skoro
można biec?” i ma niewyparzony język, ale to dziewczyna o iście gołębim sercu.
Zawsze można na nią liczyć. Taka przyjaciółka to prawdziwy skarb. Ogromnym
atutem tej książki są dialogi z udziałem Dominiki. Wiele razy wybuchałam niepohamowanym
śmiechem, czytając je.
Mikołaj Starski – zdolny i przystojny architekt nie ma
pojęcia o problemach i strachu Hanki. Jest oczarowany śliczną nauczycielką o
włosach w kolorze gryczanego miodu i pięknych, miodowych oczach. Hania to dla
niego ideał, kobieta z jego marzeń. Jednak nie jest prosto dojść do jej serca.
Mikołaj musi walczyć. Nie tylko z bojaźnią Hani, ale nawet z członkiem własnej
rodziny… Mężczyzna próbuje otworzyć Hankę. Otworzyć ją na siebie, miłość,
szczęście. Chce ją przekonać, że ona także może być szczęśliwa, że nie ma
żadnego alibi (na) dla szczęścia. Nie jest to niestety łatwe.
Czy Mikołajowi się uda?
Czy Hania odnajdzie nadzieje na lepsze życie?
Czy pokocha zdeterminowanego architekta?
Co stało się tego sierpniowego dnia, że Hanka nadal nie może się otrząsnąć?
Czemu Hania…boi się imienia „Mikołaj”?
Czy Mikołajowi się uda?
Czy Hania odnajdzie nadzieje na lepsze życie?
Czy pokocha zdeterminowanego architekta?
Co stało się tego sierpniowego dnia, że Hanka nadal nie może się otrząsnąć?
Czemu Hania…boi się imienia „Mikołaj”?
„Alibi na szczęście” to piękna opowieść o walce o uczucie,
prawdziwej przyjaźni i wielkiej miłości. Nie jest to przesłodzone romansidło,
ale niezwykle mądra i ciepła książka, której bohaterów moglibyśmy spotkać w
prawdziwym życiu. Idąc na zakupy, wchodząc do liceum czy idąc po prostu
chodnikiem, wydaje mi się, że zaraz spotkam mamę Mikołaja, Hanię, Dominikę…
Postacie są bardzo realne i tak wyraziste, że na zawsze zapisują się w pamięci
czytelnika. Debiut Anny Ficner-Ogonowskiej to porywająca lektura, od której nie
można się oderwać! Mimo ilości stron, połyka się ją jednym tchem! Niesamowity
humor, piękne opisy, świetni bohaterowie i wspaniały, żywy język – to wszystko
sprawia, że ta książka jest absolutnie genialna!
Jeśli zostaliście zachęceni tą książką – przeczytajcie,
jeśli nie…To też przeczytajcie. Naprawdę warto. Spędzicie kilka (a może i mniej?)
bardzo przyjemnych wieczorów a i później trudno Wam będzie przestać myśleć o
tej niezwykłej historii…
Mogłabym czytać same takie książki i pisać same takie recenzje... Bardzo fajnie mi się pisało opinię na temat tej powieści. Nie tak jak czytało, ale...:)
Ach, chciałoby się pojechać nad morze, spotkać panią Irenkę, napić się herbaty z cytryną i porozmawiać. Jedno z tych życzeń spełni się już niedługo, bo w sobotę :) Nie, raczej nie spotkam pani Irenki, ale jadę nad morze i to na całe dwa tygodnie! Bardzo się ciesze na ten wyjazd, ale to oznacza też, że nie będę miała dostępu do Internetu... Czyli od soboty nie będzie o mnie słychać w blogosferze. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zapomnicie o mnie i Tulipanowie :)
No i narobiłaś mi apetytu na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać ! POLECAM ! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy w 11 pytań. Więcej informacji tutaj: http://nostalgiadniadeszczowego.blogspot.com/2012/07/nastepna-blogowa-zabawa-11-pytan.html
OdpowiedzUsuńksiążka wydaje się bardzo pozytywna i chociaż w najbliższym czasie na pewno nie uda mi się jej przeczytać, to będę o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuń"Alibi na szczęście" to fantastyczna, przepiękna książka, którą czyta się z przysłowiowym "zapartym tchem" :) piękna opowieść o prawdziwej miłości, przyjaźni, ale też o strachu i lęku przed szczęściem. No i Mikołaj - chyba każda z nas (ja na pewno ;)) marzy o takim mężczyźnie - mężczyźnie idealnym, mężczyźnie, który kocha bezgranicznie i bezwarunkowo! A książka ta pokazuje, że marzenia się spełniają, tylko trzeba mocno w nie wierzyć i być cierpliwym. Więc marzę - wierzę - i będę cierpliwa! :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna książka i świetna recenzja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńA książka to mistrzostwo świata! :D