Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak literanova
Rok wydania: 2012
“Co byś zrobił,
gdybyś stracił wszystko:
pracę, dom i miłość swojego życia?”
pracę, dom i miłość swojego życia?”
Alan miał wszystko, co sobie wymarzył. Życie układało się
dla niego pomyślnie. Miał własną agencję reklamową, solidnych współpracowników.
Stać było go na piękny dom w Seattle, sportowy samochód… Ale najważniejsza dla
niego była McKale – najpierw dziecięca towarzyszka zabaw, później najlepsza
przyjaciółka, a w końcu największa miłość Alana – jego żona. Ich małżeństwo
było idealne. Zdarzały się drobne sprzeczki, ale po nich zawsze następował
słodki smak zgody. Między Alanem i McKale nie skończyła się przyjaźń zawarta we
wczesnym dzieciństwie. Jako małżonkowie byli wspaniałymi kumplami. Zawsze
okazywali sobie wsparcie, żalili się sobie, zwierzali, wygłupiali się. Alan patrzył
na wszystko przez pryzmat osoby McKale, a McKale przez Alana.
„Aby latać, najpierw
trzeba pogodzić się z możliwością upadku.”
W, zdawałoby się, najlepszym okresie swojego życia, u
szczytów kariery Al zupełnie niespodziewanie stracił wszystko. Jego żona uległa
poważnemu wypadkowi – spadła z konia. Diagnoza: paraliż… Poza tym po operacji wystąpiły
ciężkie komplikacje…
W wyniku niezapłaconych rachunków załamanemu Alanowi zabrali luksusowe samochody i dom, a przyjaciel i wspólnik okazał się zdrajcą…
Jednak często coś, co wydaje się końcem, naprawdę jest początkiem. Dla Alana „koniec” oznaczał początek wędrówki.
Al postanowił iść. Jak najdalej, przed siebie. Jego podróż ma wymiar duchowy, jest swoistym uwolnieniem. Bohater próbuje ukoić swoje cierpienie, zastanowić się nad sensem życia… Mężczyzna zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie zauważał.
W wyniku niezapłaconych rachunków załamanemu Alanowi zabrali luksusowe samochody i dom, a przyjaciel i wspólnik okazał się zdrajcą…
Jednak często coś, co wydaje się końcem, naprawdę jest początkiem. Dla Alana „koniec” oznaczał początek wędrówki.
Al postanowił iść. Jak najdalej, przed siebie. Jego podróż ma wymiar duchowy, jest swoistym uwolnieniem. Bohater próbuje ukoić swoje cierpienie, zastanowić się nad sensem życia… Mężczyzna zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie zauważał.
Myślę, że wędrówka w powieści Evans’a ma znaczenie dosłowne
jak i symboliczne. Główny bohater twierdzi,
że każdy jest typem wędrowca. Zgadzam się z nim, istotnie tak jest. Powołaniem
każdego człowieka jest życie, życie w pełni, które można zobrazować za pomocą wędrówki.
„Żyj” – Usłyszał Alan od McKale.
„Nie do ciebie należy odbieranie życia” – Usłyszał, jak sądzi, od Boga.
Bohater posłuchał obydwu głosów – wybrał życie.
Wybrał podróż.
„Żyj” – Usłyszał Alan od McKale.
„Nie do ciebie należy odbieranie życia” – Usłyszał, jak sądzi, od Boga.
Bohater posłuchał obydwu głosów – wybrał życie.
Wybrał podróż.
„Dotknąć nieba” to książka, która zawiera w sobie prawdziwe „perełki”.
Świetne, trafne cytaty z dziennika Alana, piękne, wartościowe wypowiedzi
bohaterów drugoplanowych (np. kelnerki Ally) oraz pełne głębokiego sensu przemyślenia.
Podobał mi się szczególnie epilog powieści – mądre, treściwe podsumowanie, które poruszyło moje, nie ma co ukrywać, wrażliwe serce. Niestety książka nie obfituje w takie fragmenty. Obecne są tam opisy w stylu „zapchaćdziurę”…
Rozumiem, że „Dotknąć nieba jest dopiero pierwszą powieścią z serii „Dzienniki pisane w drodze”, więc nie jest ona bardzo rozbudowana, ale jednak książka kosztuje te 30 złotych (a wiadomo 30 zł piechotą nie chodzi), więc COŚ się od niej powinno wymagać. Niestety nie dość, że powieść objętością nie zachwyca, to jakieś ćwierć książki bez żalu bym ominęła lub wręcz wyrzuciła. Zdarzają się rozdziały, z których można dowiedzieć się tylko to, jaką drogą Alan dokładnie szedł, gdzie się przespał i co zjadł. A szczegółowych opisów posiłków spożywanych przez mężczyznę jest naprawdę całe mnóstwo. Doprawdy nie wiem, czym kierował się autor opisując to wszystko z dokładnością fotokomórki. Może jest w tym zawarte jakieś wyjątkowe przesłanie, którego ja – przeciętny zjadacz chleba zwyczajnie nie zrozumiałam.
Podobał mi się szczególnie epilog powieści – mądre, treściwe podsumowanie, które poruszyło moje, nie ma co ukrywać, wrażliwe serce. Niestety książka nie obfituje w takie fragmenty. Obecne są tam opisy w stylu „zapchaćdziurę”…
Rozumiem, że „Dotknąć nieba jest dopiero pierwszą powieścią z serii „Dzienniki pisane w drodze”, więc nie jest ona bardzo rozbudowana, ale jednak książka kosztuje te 30 złotych (a wiadomo 30 zł piechotą nie chodzi), więc COŚ się od niej powinno wymagać. Niestety nie dość, że powieść objętością nie zachwyca, to jakieś ćwierć książki bez żalu bym ominęła lub wręcz wyrzuciła. Zdarzają się rozdziały, z których można dowiedzieć się tylko to, jaką drogą Alan dokładnie szedł, gdzie się przespał i co zjadł. A szczegółowych opisów posiłków spożywanych przez mężczyznę jest naprawdę całe mnóstwo. Doprawdy nie wiem, czym kierował się autor opisując to wszystko z dokładnością fotokomórki. Może jest w tym zawarte jakieś wyjątkowe przesłanie, którego ja – przeciętny zjadacz chleba zwyczajnie nie zrozumiałam.
Motyw drogi jest dość popularny w literaturze. Richard Paul
Evans swoja książką nie wniósł nic nowego, specjalnego. Nic, co by mnie szczerze
zachwyciło. Nie zmienia to jednak faktu, że książkę czyta się naprawdę dobrze.
Autor ma lekki styl, sprawnie operuje słowem. Jego książki sprawiają ogromną
przyjemność. „Dotknąć nieba” to po prostu sympatyczne czytadło na jeden
wieczór, czasami lekko irytujące, ale i wartościowe. Nie wymaga wielkiego
skupienia uwagi, a sprawia radość. Czasem aż chce się krzyknąć: „Tak! On ma
rację!” Mimo wszystkich wad, serdecznie polecam.
Chcę przeczytać od dawna.
OdpowiedzUsuńale zastanawiam się czy warto.
OdpowiedzUsuńDodając plusy i minusy książka wychodzi na plus, więc warto. Chociaż no cóż, "szału ni ma" :)
UsuńKurcze, strasznie podoba mi się Twoja recenzja ;) Opisałaś dokładnie to, co ja zapomniałam lub zjadłam w swojej recenzji.
OdpowiedzUsuń+ nie dziwię się, że dałaś jej taką wysoką ocenę :D
Dziękuję, bardzo się cieszę :)
UsuńNasze recenzję się uzupełniają w takim razie :D
Z jednej strony, do Evansa mnie ciągnie. Z drugiej strony...
OdpowiedzUsuńŁe. Sama nie wiem.
Przegadane książki, są dobre na lato, ale masz rację. 30 zł nie chce się wydawać na nie.
Wniosek: eM pójdzie do biblioteki i coś znajdzie Evansa!
Bardzo dobry wniosek :)
UsuńKiedyś chciałabym przeczytać tą książkę, ale chyba nie w najbliższym czasie (:
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPodoba mi się pomysł na fabułę, ale do nazwiska autora ciężko mi się przekonać - czytałam jedną jego książkę, była taka sobie ;) Jeszcze się zastanowię...
OdpowiedzUsuńLubię tego pisarza, więc i powyższą książkę z chęcią przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Czytałam tego autora "Stokrotki w śniegu" - była dobra, ale na razie sobie odpuszczę, muszę trafić na odpowiedni nastrój.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam, ale tylko jesli uda mi sie ja wypozyczyc :) Kupie dopiero po przeczytaniu, jesli mi sie spodoba:)
OdpowiedzUsuńCzytałam, piękna historia a jednocześnie trudna. Pokazuje, że życie nas nie rozpieszcza, że stawia nam kłody pod nogi.
OdpowiedzUsuń