Autor: Alan Alexander Milne
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Irena Tuwim
Misia
o Bardzo Małym Rozumku zna każdy.
Czyżby?
Ostatnio
pokochałam klasykę dziecięcą. Zaczęło się przypominanie, wspominanie, tęsknota.
Jakże wielkie było moje zaskoczenie, kiedy uświadomiłam sobie, że „Kubusia
Puchatka” NIE PAMIĘTAM! Owszem, wiedziałam, że mieszkał w Stumilowym Lesie, był
„puszysty”, lubił jeść małe Conieco, miał wielu przyjaciół. Pamiętałam
rozbrykanego Tygryska, zawsze irytującego mnie Królika, Sowę Przemądrzałą,
kochanego Prosiaczka, Kangurzycę, Maleństwo, Kłapouchego, Krzysia… Ale co się z
nimi działo? Miałam niemałą zagwozdkę. Przerażona tym faktem, poleciałam do
biblioteki, uśmiechnęłam się do zdziwionej bibliotekarki i lekko skonsternowana
wróciłam do domu.
„Kubuś” trochę przeczekał na półeczce. Ja jakoś miałam pilniejsze lektury, ale ogarnięta kacem książkowym po niezapomnianej „Podróży do miasta świateł” zaczęłam szukać jakiejś deski ratunku. Musiałam się z tego kaca wyleczyć, ot co. Padło na tę całkiem niepozorna, dziecięcą książeczkę.
„Kubuś” trochę przeczekał na półeczce. Ja jakoś miałam pilniejsze lektury, ale ogarnięta kacem książkowym po niezapomnianej „Podróży do miasta świateł” zaczęłam szukać jakiejś deski ratunku. Musiałam się z tego kaca wyleczyć, ot co. Padło na tę całkiem niepozorna, dziecięcą książeczkę.
Wyszło
na to, że teraz mam kolejnego kaca…
Tak,
znana lektura z podstawówki mnie porwała! Jest świetna!
Poza tym… Jakże miło się zdziwiłam! W trakcie lektury w mojej pamięci zaczęły się otwierać klapki, klapeczki, zaworki… Przypominałam sobie. I już po pierwszym rozdziale mogłam powiedzieć, co będzie dalej! Niesamowite!
Poza tym… Jakże miło się zdziwiłam! W trakcie lektury w mojej pamięci zaczęły się otwierać klapki, klapeczki, zaworki… Przypominałam sobie. I już po pierwszym rozdziale mogłam powiedzieć, co będzie dalej! Niesamowite!
Stumilowy
Las nie chciał mnie puścić. Zapomniałam o nim na jakiś czas, ale… pozornie. W
mojej głowie i sercu ciągle żył uroczy Miś wraz ze swoimi przyjaciółmi.
„Kubuś
Puchatek” to bezsprzecznie jedna z najbardziej wartościowych i uroczych książek
dla dzieci (i nie tylko!). Czytałam z permanentnym uśmiechem na ustach, ale i z
refleksją. To książka wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Opowiastka trafiająca do
ludzi bez względu na wiek. Warto odkrywać ją na nowo, nawet jako dorosła,
poważna osoba. Ją TRZEBA znać.
A Wy
lubicie „Kubusia Puchatka”?
Uwielbiałam jako dziecko. Bajkę Disney'a pamiętam do dzisiaj, Kubuś i Tygrysek to były moje ulubione postacie, ale książkę muszę sobie odświeżyć:) Dzięki za przypomnienie!
OdpowiedzUsuńW pierwszej części niestety nie ma Tygryska, ale ja też go bardzo lubię. Mam nawet duża maskotkę - Tygryska. Kiedyś był większy ode mnie. :)
UsuńCałą przyjemność po mojej stronie! :)
Ja też lubię wracać do tych starych opowieści. Ostatnio słucham audiobooków znanych historii i jestem przerażona swoją ogólnością pojęcia na temat ich treści :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco z www.ksiazka-od-kuchni.blogspot.com
Ja jakoś nie lubię audibooków. Nie potrafię się skupić :(
UsuńRównież pozdrawiam!
Oczywiście, że lubię! Ba, uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kubusia Puchatka zarówno w wersji książkowej, jak i animowanej:))
OdpowiedzUsuńJa pokochałam wersję książkową :)
UsuńPytanie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kubusia Puchatka. I jak wiesz, czytam go sobie cały czas - jest świetny. A w życiu towarzyszy mi pluszowy Kubuś, który... uwaga, uwaga, przywieziony został wprost z Poznania (bądź Berlina dwie wersje słyszałam), gdy miałam dwa latka. I tak sobie siedzi, przy moich półkach. Jedyna maskotka, która się ostała w moim pokoju (a, jest jeszcze żółw od kolegi;)).
Wiem, wiem, fanko Kubusia. :)
UsuńJa mam w pokoju trzy maskotki, w tym wspominanego już Tygryska. Też dostałam go, jak byłam bardzo małą, Tygrysek był większy ode mnie. Teraz ma zmaltretowaną szyję i oderwaną brew, ale żyje i (chyba) ma się dobrze. :D
Berlin, Poznań... Wow, wielki swiat, he he. :D
Wiadomo, że wielki świat (szczególnie jak przez 13 lat przypomina się o tym dziecku;p). U mnie tylko ten Kubuś się ostał. Kiedyś były jeszcze inne Prosiaczki i Tygryski, ale nie przetrwały;)
UsuńA, właśnie, właśnie! Miałam jeszcze takiego małego Kłapouchego i Tygryska. Strasznie lubiłam tę pierwszą maskotkę, ale obie gdzieś mi się zawieruszyły. I miałam plecak z Kubusiem Puchatkiem w klasach 1-3 podstawówki. :))
UsuńJa mam 3 koszulki z Puchatkiem:)I chodzę w nich na codzień :)
OdpowiedzUsuńŁo matko, ja mam tylko z Kermitem;p
UsuńPrzy najbliższej okazji nadrobię to niedopatrzenie;)
Czy Wy chcecie sprowadzić mnie na złą drogę, wywołując w moim sercu zazdrość?! ;p
UsuńNie mam żadnej takiej fajnej koszulki. :(
Kubuś Puchatek! To była książka! Chyba pójdę Twoim przykładem i również przeczytam ją jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńOch, witam Cię w moich skromnych progach!
UsuńTaak, "Kubuś Puchatek" to jest dopiero książka. W ogóle klasyka dziecięca jest świeeetna. Więc polecam. :D