niedziela, 10 lutego 2013

O Dziele Wyjątkowym


Lekturę Władcy Pierścieni skończyłam przeszło dwa tygodnie temu (Kiedy to minęło, doprawdy nie wiem. Ja i Pan Czas zdecydowanie się nie rozumiemy i trzymamy się – a przynajmniej ja – od siebie z daleka). Jednakże ciągle błądzę po Śródziemiu i ani myślę się stamtąd wynosić. Czuję się, jakbym wrosła w tę krainę, zapuściła tam korzenie. Jest mi tam po prostu dobrze, wśród wspaniałych elfów, entów, kochanych hobbitów (z którymi nadzwyczaj dobrze się dogaduję) i odważnych, szlachetnych ludzi.
Wracam do moich ukochanych fragmentów (a jest ich całe mnóstwo), układam sobie wszystko w głowie, meczę moich bliskich gadaniną o Tolkienie i całym wykreowanym przez niego świecie, czytam Listy (o te – są cudowne!), oglądam filmy i robię wiele innych bardziej dziwacznych rzeczy. (W tym momencie warto też zaznaczyć, że spełniłam swoje maleńkie marzenie i nabyłam własny, przepięknie wydany egzemplarz tego Wielkiego Dzieła. Jestem wielce kontenta).
 
Kiedy teraz na to patrzę, dostrzegam wielkość klęski. Dzieło wymknęło mi się spod kontroli i wyprodukowałem potwora: niezwykle długi, złożony, dość gorzki i przerażający romans, całkowicie nieodpowiedni dla dzieci (jeśli odpowiedni dla kogokolwiek w ogóle); nie jest to właściwie ciąg dalszy „Hobbita”, lecz „Silmarilionu” * – pisał Tolkien 24 lutego 1950 roku w liście do wydawnictwa. I chyba nie wiedział, co pisał, względnie był w okropnym stanie psychicznym (nie kwestionuję jego genialności, raczej jestem z tych, co wrzeszczą i wmawiają wszystkim, że Tolkien tym geniuszem jednak był. Po prostu się pomylił – rzecz ludzka), bo Władca Pierścieni to dzieło wybitne, nawet w najmniejszym stopniu nieprzytłaczające swoją objętością i absolutnie doskonałe. Nie bez powodu odniosło tak wielki sukces, stając się dla części społeczeństwa czymś w rodzaju „drugiej Biblii”.

Wyznawcą Tolkiena (jak się czasami nazywa jego fanów) może nie jestem, ale osobą zakochaną w jego wyobraźni, sposobie bycia i, co najważniejsze, w jego pisarstwie, już tak.  Nie znam drugiej tak bogatej, zachwycającej stylem i postaciami powieści. I choć ulubionych książek mam całe mnóstwo, a Władca Pierścieni wcale nie wychodzi poza szereg, jest to książka jedyna w swoim rodzaju. Taka, którą można czytać setki razy i za każdym odkrywać coś nowego. Taka, do której nie da się nie wracać, której się nie zapomina i której cień zapisuje się na zawsze w sercu. 

Tolkien stworzył coś nieprawdopodobnego i fantastycznego, księgę pełną humoru, strachu, przygód. A przy tym Władca Pierścieni jest aż do bólu realistyczny, pokazujący kondycję współczesnego świata. Na kartach powieści odnajdywałam siebie, czasami zagubioną, przytłoczoną ciężarem pierścienia, a czasami pełną prostej, hobbickiej radości, łaknącą wygód, smacznego jedzenia i świętego spokoju. I mimo, że Autor stronił od alegorii, jego dzieło jest niezwykle głębokie i… przesycone wartościami chrześcijańskimi.

„Władca Pierścieni” jest oczywiście zasadniczo dziełem religijnym i katolickim; początkowo niezamierzenie, lecz w poprawkach świadomie.**

Nie pozostaje mi nic poza wdzięcznością skierowaną do Tolkiena.  Cieszę się, że był taki człowiek jak on i powołał do życia tak wspaniałą historię, wraz z bohaterami, których w większości ogromnie kocham, elfickimi pieśniami, hobbickimi, żywymi piosenkami, językami, wszelkimi niebezpieczeństwami… Dziękuję. Tylko tyle.

J. R. R. Tolkien, "Władca Pierścieni", wyd. Muza (wyd. trzytomowe), 2002, tł. Maria Skibniewska
(Od wczoraj czytam fragmenty  w wydaniu jednotomowym - Muza, 2012)

* J. R. R. Tolkien - "Listy", wyd. Prószyński i S-ka, str. 227
** J. R. R. Tolkien - "Listy", wyd. Prószyński i S-ka, str.282

30 komentarzy:

  1. Po takiej recenzji, po takiej namowie, chyba będę w końcu musiała się przekonać (kiedyś próbowałam) i za jakiś czas zabrać za to dzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie każdemu pisarstwo Tolkiena podejdzie. Ale myślę, ze warto spróbować się z nim zapoznać :)

      Usuń
  2. Ten uśmieszek ma oznaczać: "A ta dalej o tym samym..."? ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny autor i genialne powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie mogę do Tolkiena się przekonać, choć ekranizacja trylogii bardzo mi się podobała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować. Tolkiena zdecydowanie da się lubić, ale, jak wiadomo, są gusta i guściki :)

      Usuń
  5. Ja niestety nie skończyłam lektury "Władcy pierścieni"... Utknęłam gdzieś w drugiej połowie książki, ale może kiedyś do niej wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu osobom nie podoba się dość patetyczny styl Autora, opisy itp. itd. Ale chyba warto dać drugą szansę tej powieści :)

      Usuń
  6. Jakże ja marzę o tym wydaniu! Koniecznie muszę nabyć Władcę Pierścieni, bo jak czytam te pozytywne recenzje, te słowa wyrażające zachwyt i uznanie dla autora to serce mi się kraje, że ja jeszcze do świata Śródziemia nie weszłam... Szalenie Ci zazdroszczę, że Ty już znasz tę historię, już o wszystkim wiesz. Pozostaje mi tylko wygrzebać pieniądze z portfela i lecieć do najbliższej księgarni (właśnie, skoro mowa o zakupach: masz może miejsce, godne polecenia gdzie najlepiej kupić WP?).
    A najbardziej interesują mnie te "wartości chrześcijańskie" - bo takie książki warto czytać, bo... coś przekazują, czegoś uczą, a czasami nawet zmieniają życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ja kupiłam w Empiku. I nie wiem, czy jest jakaś promocja, czy coś w tym stylu, ale zapłaciłam 20 zł mniej niż powinnam :) (czyli 54 zł). A wydanie jest prześliczne, choć okładka lubi się brudzić :)
      Wartości chrześcijańskie są ukryte, ale są. I przy odkryciu, zachwycają.

      Usuń
  7. Geniusz w najczystszej postaci :) niepotrzeba mówic nic więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. pamiętam, jak daaaawno temu sięgnęłam po te książkę i ledwo zaczęłam, a już mnie nudziła :( może zrobię 2gie podejście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ludzi, tyle gustów :) Wiele osób narzeka, że WP jest nudny. Ale myślę, że warto spróbować jeszcze raz :)

      Usuń
  9. Zachwyciłam się pierwszą częścią, kolejne jednak przytłoczyły mnie ilością bitew. Nie mniej jednak doceniam wyobraźnię i talent Tolkiena, i chylę przed jego geniuszem czoło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?! Ja uwielbiam opisy bitew :) A o bitwie pod Helmowym Jarem mogę czytać tysiące razy :)

      Usuń
  10. ,,Władcę..." na pewno kiedyś przeczytam, bo lubię twórczość Tolkiena.
    I uwielbiam wątki chrześcijańskie w książkach fantastycznych. Miałam niezłą zabawę w odnajdywaniu ich w Narnii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko Narnia jest czystą alegorią, tam wszystko jest praktycznie wiadome (np. Aslan - Chrystus). W WP alegorii nie ma, ale ta powieść aż emanuje wartościami chrześcijańskimi. I odkrywanie tych wartości to też świetna zabawa :)

      Usuń
  11. Poza ekranem z Tolkienem nie miałam do czynienia, ale jestem przekonana, że kiedyś nadrobię, może uda się w tym roku, kto wie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest zdecydowanie lepsza od filmów. Choć filmy też robią wrażenie :)

      Usuń
  12. książek nie czytałam, może kiedyś, ale lubię ekranizacje zwłaszcza cz.3 :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam twórczość Tolkiena. Czytałam póki co jedynie "Władcę pierścieni" oraz "Hobbita", ale wiem, że na tym nie skończę swojej przygody z jego dziełami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przeczytałam dopiero "Hobbita" i "WP". I jestem w trakcie "Listów" (bardzo polecam - kumiko.pl - 25 zł -!!!). Planuję zapoznać się z resztą jego dzieł jak najszybciej (na pierwszy rzut idzie oczywiście "Silmarilion") :)

      Usuń
  14. Raczej uśmiech sympatii. Do książki, Autorki bloga i Autora książki;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz rację Kingo są gusta i guściki. Ja należę do tych osób, które Tolkenowskiej twórczości nie lubią.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pamiętam, że dawniej bardzo się zdziwiłam, gdy usłyszałam, że ta seria (nie trylogia - już zapamiętałam, bo znajomy strasznie się złościł, gdy ktoś nazywał WP trylogią :D) po pierwsze miała być kontynuacją Hobbita, który przecież powstał jako powieść dla dzieci, a po drugie - że podobno można w niej znaleźć elementy chrześcijańskie. Teraz, gdy lepiej znam biografię Tolkiena (głównie dlatego, że przyjaźnił się z Lewisem :)), to wszystko wydaje mi się być całkiem jasne i bardzo żałuję, że jeszcze nie czytałam Władcy... no ale wszystkie tomy czekają już na półce i mam nadzieję, że będę podobnie zachwycona ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dokładnie tę książkę z tego wydawnictwa oglądałam dziś, ja mam od kilku lat inną, jednak nie w tym rzecz, "Władca pierścieni" to lektura ponadczasowa i jedyna w swoim rodzaju, wcale się nie dziwię, że nie chcesz opuszczać Śródziemia, ja też nie miałam na to ochoty. Na ogół nie czytuję fantastyki, jednak Władca pierścieni to absolutna klasyka i jedna z najwspanialszych czytelniczych przygód mojego życia
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga