Północ i południe. Dwa światy tak różne od siebie, nieznające się, nastawione przeciw sobie. Dzieli je wszystko. Na południu życie toczy się spokojnie, jest proste i uporządkowane. Rolnicy dbają o swoje ziemie, nie mając czasu na rozmyślania. Bogatsi wydają przyjęcia, odwiedzają znajomych, spacerują po malowniczych okolicach. Piękno przyrody, spokój, cisza…
Północ to dym, brud i zewsząd wypływający smutek. Ludzie, których nic nie cieszy. Robotnicy zmuszeni do tego, by co rano zwlec się z łóżka i udać do hałaśliwej fabryki. Bogaci przedsiębiorcy, ludzie interesu, twardzi jak stal, nieugięci i dumni. Strajki, bieda, głód…
Północ i południe. John Thornton
z północy, Margaret Hale z południa. Różniący się od siebie tak, jak miejsca, z
których pochodzą. On to hardy przemysłowiec, uparcie dążący do celu, silny
przedsiębiorca, skrywający głęboko swoje miękkie serce, ona to młodziutka
panna, wrażliwa i dobra, nieugięta strażniczka własnej moralności. Północ z
południem łączy się niewidzialną nicią, Margaret wraz z rodzicami przybywa do
zadymionego, nieprzyjaznego Milton (odpowiednik Manchesteru, gdzie niegdyś
mieszkała Elizabeth Gaskell) i próbuje odnaleźć się w nowym otoczeniu.
Historia przypominająca nieco tę
z powieści Jane Austen. Ona uprzedzona, on dumny. Niedopowiedzenia,
nieporozumienia, nieświadome ranienie siebie nawzajem. Ale nie romans jest tu najważniejszy,
choć to on sprawia, że czytelnik drży ze zdenerwowania, ma ochotę udusić albo
ją albo jego, wariuje z niepokoju, ściągając na siebie zdumione spojrzenia zdezorientowanej
rodziny.
Nie romans, a tło społeczno-obyczajowe.
Relacje pracodawców z pracownikami, strajki, związki zawodowe, życie prostych
robotników, bieda, śmierć, pomoc bliźnim, wątpliwości religijne, odszczepieńcy,
moralność. Życie widziane oczami ludzi z różnych warstw społecznych, pokazywane
ze wszystkich stron, nieubarwione, z problemami ludzi w epoce wiktoriańskiej. Z
problemami ludzi w XXI wieku.
Przyznaję się, to miała być
fachowa recenzja, taka jak czasopismach, magazynach książkowych, na portalach
internetowych. Nie potrafię jednak napisać tak, jak sobie zaplanowałam. Nie
teraz, nie ja, nie o tej książce. Bo powieść to wspaniała, monumentalna wręcz,
kultowa. Jestem pod tak ogromnym wrażeniem talentu pani Gaskell, ze aż brakuje
mi słów, by odpowiednio wyrazić moje uczucia. To powieść, która przyćmiewa
swoim blaskiem „Ruth”, powieści Jane Austen (choć to inna epoka), czy nawet sióstr Brontë.
To historia, którą lubię bardziej niż stworzoną przez Charlotte Brontë
przepiękną „Jane Eyre”. Z wyobraźni autorki powstało dzieło doskonałe w każdym
calu, przypominające niezwykły, wykonany z drobiazgową dokładnością gobelin. Uwielbiam tę powieść za błyskotliwe dialogi, dbałość
o szczegóły, słowa, przez które się cudownie płynie, przepiękny wydźwięk,
klimat lat, które już minęły, lecz zostały zamknięte i zachowane dzięki właśnie
takim dziełom, w końcu uwielbiam ją
za bohaterów. Ach! Rysowani grubą, zdecydowaną kreską, wyraziści, sprawiający
wrażenie, jakby żyli naprawdę. Nawet najmniejsza postać drugoplanowa została
obdarzona swoim własnym, unikalnym charakterem. Uwielbiam tę książkę za Johna Thorntona (mężczyzna stojący gdzieś
pomiędzy Darcy’m, Rochester’em i Rettem Butlerem) i za Margaret Hale. Za jej
przemianę w silną, zdecydowaną kobietę, za jej usposobienie, za dojrzewanie na oczach czytelnika, za jej samo
istnienie. Za to, że pomaga, wyznacza odpowiednią drogę.
Pozostaje tylko żal. Żal, że ta
opowieść już się skończyła. Żal, że czasy, w których żyła Elizabeth Gaskell już
nie wrócą. Teraz nikt nie wyrzuca sobie przez tak długi okres czasu kłamstwa (w
dobrej sprawie!), nie prowadzi dysput na temat różnic między człowiekiem a
dżentelmenem. Cieszy jednak fakt, że mimo wszystko, „Północ i południe” nadal
jest powieścią tak bardzo aktualną i nadal porywa całe rzesze czytelników. Bo
choć obyczaje się zmieniają, ludzie pozostają ciągle tacy sami.
Elizabeth Gaskell, "Północ i południe", wyd. Świat Książki, 2011, tłum. Katarzyna Kwiatkowska
Z klasyką jeszcze nie miałam okazji się poznać, ale zamierzam to nadrobić. Książki Elizabeth Gaskell mam w planach, ale wolałabym zacząć od "Ruth", choć "Północ i południe" wydaje się być naprawdę ciekawą powieścią. Po Twojej recenzji zauważyłam, że bardzo Ci się ta lektura spodobała. Mam nadzieję, że sięgnę po obie pozycje. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam. Ja kiedyś też nie czytałam klasyki, a teraz, cóż, lubię ją bardziej niż powieści współczesne :)
UsuńKsiążka też na mnie wywarła ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńAutorka stworzyła świat, w którym mogłabym przepaść. Uwielbiam epokę wiktoriańską, a tutaj było wszystko to za co cenię takie powieści :D
Gaskell śmiało można porównywać z Austen czy siostrami Bronte :D
Pozdrawiam
Ja również mam słabość do epoki wiktoriańskiej. Dostrzegam jej wady, ale i tak nawet wady mnie pociągają :D
UsuńDopiero poznaję klasykę, ale o autorce słyszałam. Mam zamiar nadrobić zaległości i przeczytać jedno z jej dzieł.
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam :)
UsuńEch, bardzo bym chciała przeczytać, ale chyba nigdzie już nie jest dostępna... Cóż, pocieszam się tym, że jeszcze na mnie "Żony i córki" pani Gaskell czekają. :)
OdpowiedzUsuńJeszcze niedawno widziałam ją w Empiku w moim mieście. Może gdzieś jeszcze można ją kupić? Albo może w bibliotekach jest? Naprawdę warto przeczytać, a na "Żony i córki" mam ogromną chęć. :)
Usuńtwórczość Pani Gaskell nie jest mi obca, ale fajnie, że przypomniałaś akurat Północ i Południe, warto by było kiedyś ponownie do niej wrócić :) u mnie na półce czeka nowiutka Ruth :)
OdpowiedzUsuńJa do "Północy i południa" wrócę na pewno. Często czytam książki po kilka razy, a szczególnie TAKIE książki :)
UsuńA "Ruth" również polecam. :)
Nie znam książek tej pani, ale znam za to seriale na podstawie jej twórczości - "Północ Południe" jest jednym z moich ulubionych:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie oglądania - rzeczywiście wspaniały. Podoba mi się dobór aktorów - dokładnie tak wyobrażałam sobie Thorntona i Margaret.
UsuńPrzekonałaś mnie- będę czytać!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać którąś z powieści Elizabeth Gaskell, jestem prawie pewna, że twórczość tej autorki mi się spodoba. Poszukam w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńOwocnego szukania w takim razie!
UsuńLiteratura z tej epoki niestety jest mi obca, mimo że zawsze chciałam ją poznać. I być może kiedyś albo na nią wpadnę niby przypadkiem, albo poczuję taki mus, że ziemię i niebo poruszę, aby coś z tego przeczytać. Więc...kiedyś na pewno. Ale niekoniecznie teraz :)
OdpowiedzUsuńKażdy musi znaleźć ten odpowiedni czas. Ale jak już zasmakujesz, nie będziesz mogłą się oderwać! :)
UsuńDziękuję za przypomnienie o tej powieści;) A recenzja jest bardzo dobra. Najlepsze teksty powstają właśnie wtedy, kiedy książka wywołuje w nas tyle emocji.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i cieszę się, że mój tekst się do czegoś przydał. :D
UsuńChyba nie dla mnie, nie odnajduję się w takich klimatach;)
OdpowiedzUsuńCóż, nie wszystko jest dla wszystkich.
Usuń