poniedziałek, 10 grudnia 2012

"Złodziejka książek"


Powiedzmy sobie szczerze, że nie umiem napisać recenzji tej książki. Bo jak to? Przeczytałam powieść, na której lekturę czekałam kilka miesięcy, która okazała się czymś pięknym i strasznym do bólu i teraz mam tak po prostu przejść do porządku dziennego i napisać „Markus Zusak to to, to i tamto, a Złodziejka książek to powieść taka, taka i taka”? Tak? Tak mam napisać? Nie dam rady, nie umiem, nie potrafię. Nie będę też porywała się z przysłowiową motyką na przysłowiowy księżyc i próbowała sklecić coś rozsądnego, coś, co oddałoby choć po części ducha tej książki. Tego nie potrafię tym bardziej.

Tak, mam problem z książką, której tytuł nie widnieje na liście BBC, która nie należy do klasyki i nie jest znana przez przeciętnego, statystycznego Polaka. Mam problem z książką, której nie posiada moja całkiem nieźle wyposażona biblioteka.  Książką, o której pewnie nie słyszałabym do dziś, gdybym swojego czasu nie znalazła sobie dziwnego hobby polegającego na przeglądaniu przeróżnych blogów traktujących o książkach. Siedzę teraz wygodnie na fotelu, myśląc nad tym problemem i zastanawiając się „po co ja to w ogóle piszę?”. Nie wiem, nie wiem, naprawdę nie wiem. 

Może po to, ze właśnie zrozumiałam, że słowa naprawdę mają moc. I słowami chcę Wam przekazać piękno. 

Liesel też kochała słowa. Lecz zarazem nienawidziła je. Była małą, przestraszoną dziewczynką, kiedy w pociągu umarł jej braciszek. Później odeszła matka. Ojca nawet nie pamiętała. Jednak Liesel miała pamiątkę, miała książkę – „Podręcznik grabarza”. Niezbyt odpowiedni tytuł jak dla małej dziewczynki, prawda?
Małe, wychudzone i śmiertelnie przestraszone dziecko trafiło do rodziny zastępczej. Zamieszkało przy ulicy Niebiańskiej – Himmelstrasse wraz z wyglądającą jak szafa i mającą bardzo cięty język Rosą oraz cichym akordeonistą, malarzem pokojowym Hansem. Mieszkała, uczyła się czytać, zawierała przyjaźnie i kradła. Książki oczywiście. Słowa, słowa, słowa. 

A prawie cały świat pogrążony był wtedy w wojnie.

„Był sobie raz dziwny mały człowieczek, który podjął trzy ważne życiowe decyzje:
1. Zrobił sobie przedziałek po innej stronie niż wszyscy.
2. Zapuścił mały kanciasty wąsik.
3. Postanowił, że zdobędzie władzę nad światem.
"

Pierwszy raz spotkałam się ze Śmiercią w roli narratora. Uwierzcie, Śmierć umie opowiadać. Robi to w przystępny, lecz specyficzny sposób. Dodaje swoje uwagi i spostrzeżenia. Czasami wyprzedza akcję, czasami jest cyniczny, ale… ma serce. I czuć to z każdej strony. 

O wojnie można mówić w sposób czuły. Mimo, że wojna to bez wątpienia największa w historii machina do zabijania, najwyższe okrucieństwo na świecie (nawet Śmierć jej nie lubi), to ona także może wzruszać, przejmować i łapać za serce. Być człowiekiem w czasach Hitlera? Wręcz niewykonalne. A Oni byli. Dzielili się, pomagali, żyli dobrze, porządnie, jak zawsze. Kochali. Dzięki temu ta książka jest śliczna. Po prostu śliczna, cudowna, subtelna. I przerażająca, wstrząsająca, taka, że czytelnik tylko może trząść się ze strachu.

Rzadko płaczę przy książkach. Raczej zdarza mi się to przy filmach. Powieści, które doprowadziły mnie do łez mogę policzyć na palcach jednej ręki. Czytałam wcześniej o tym, że „Złodziejka książek” jest bardzo wzruszająca. Jednak czytałam, czytałam i… nic. W sercu, w głowie miałam mętlik, przeróżne myśli, wszystko bardzo mocno przeżywałam, ale moje policzki były suche. [MINI-SPOILER] Jedynie, parada Żydów i zachowanie Hansa sprawiło, że lekko zaszkliły mi się oczy. [KONIEC SPOILERU]. Gdy byłam przy końcu książki, myślałam „Widzisz, Kingo? Jesteś twarda. Nic cię nie wzrusza, a ty mówiłaś, że beksą jesteś. A tu suprise! Wszyscy płaczą a ty nie!”. I wtedy zaczęła się część dziesiąta. Nie wytrzymałam, nie dałam rady. Szlochałam. Łzy kapały na poduszkę, kap, kap, kap. Stała się tak mokra, jakbym włożyła ją pod prysznic i wtedy… zamknęłam książkę. Przepłakałam dokładnie 46 stron, aż do końca. Taaak, twarda Kinga... Już dawno nie przeżyłam czegoś takiego (Jeśli już płaczę przy książce, to robię to cicho i niezauważalnie).

Napisałabym więcej. Napisałabym, co o tym wszystkim myślę, jak to wszystko rozumiem. Opowiedziałabym o moich dogłębnych wrażeniach, o tym, co się u mnie zmieniło po lekturze tej powieści, ale… Nie. Nie będę Wam nic narzucać. Nie będę Wam niszczyć zabawy. Odnajdźcie TO sami. Przeczytajcie i przeżyjcie te wydarzenia wraz z Liesel, Rudym, Maksem, Hansem, Rosą. Posłuchajcie Śmierci. Poznajcie.

Słowa, słowa, słowa.

Markus Zusak, "Złodziejka książek", wyd. Nasza Księgarnia 2008



29 komentarzy:

  1. Naprawdę piękna książka,zgadzam się z Tobą w pełni.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jak po takiej recenzji mogłabym nie sięgnąć po "Złodziejkę książek"? Słyszałam o niej wiele dobrego i nie mogę doczekać się, kiedy trafi w moje ręce... Mam nadzieję, że na mnie także wywrze takie wrażenie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję. Gorąco polecam, bo naprawdę warto. :)

      Usuń
  3. Wiele słyszałam o tej książce i jesteś kolejną osobą, która mówi, że warto. Chyba będę musiała skądś ją zdobyć i też przeczytać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę od jakiegoś czasu mam w planach, mam nadzieję że w przyszłym roku juz uda mi się po nią sięgnąć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko... teraz to mnie zabiłaś. No muszę kupić. Już wcześniej planowałam, ale teraz nie pozostawiłaś mi wyboru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabiłam? Przepraszam :P
      Musisz, musisz. Książka jest świetna :)

      Usuń
  6. O tak, mam ochotę na tę książkę już od dawna. :) Musi być piękna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, genialna Ci ta recenzja wyszła! :)
    Muszę na nią zapolować.
    Muszę,muszę,muszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podoba.
      Musisz, musisz, musisz.
      :)

      Usuń
  8. Niesamowita recenzja, jeśli w ogóle można tak określić Twój tekst. Jest magiczny. Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze nie przeczytałam tej książki. Koniecznie muszę się za nią zabrać i to wkrótce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo.
      Przeczytać musisz. Jestem pewna, że Tobie na pewno się spodoba. Wydaje mi się, że utrzymana jest w "Twoich" klimatach. :)

      Usuń
  9. Naprawdę świetna recenzja. Mam tę książkę w planach, ale ktoś, kto jej nie ma, na pewno zmieni zdanie i zechce ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już od dłuższego czasu chciałam ją przeczytać, ale nie wiedziałam, że dostarcza aż tyle emocji. Przez twoją recenzję bardzo chcę po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Koniecznie MUSZĘ przeczytać:) Poluję już na nią od dłuższego czasu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawa recenzja. Książkę koniecznie muszę przeczytaĆ :)Mam ją w planach już od dawna ale zawsze mi umyka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też słyszałam o tej książce i nawet raz miałam ją w ręku. Zastanawiałam się czy ją kupić. Po Twojej recenzji wiem, że sama muszę na własnej skórze przekonać się o wartości tej powieści.
    Czy żałuję, ze jej wtedy nie kupiłam? Nie. Wszystko ma soje miejsce i czas. I dla mnie będzie czas na te powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też długo odwlekałam ten zakup. I z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że przeczytałam tę książkę, a z drugiej strony chciałabym, by była ona jeszcze przede mną.

      Usuń
  14. Czytałam tę książkę rok, albo dwa lata temu. Pamiętam do dziś, co mi się rzadko zdarza. Tylko wyjątkowe książki tkwią mi w pamięci. A ta zdecydowanie do takiej należy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam jakieś dwa lata temu, ale zapadła mi w pamięć jako wyjątkowa pozycja, do której z pewnością jeszcze wrócę:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam ją w planowanych i podejrzewam, że będzie to mocna książka. To dziwne, ale obawiam się po takie sięgać. Fajnie się czytało Twoją opinię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocna? Nie, nie bój się. Jest dość przejmująca, szczególnie dla "wrażliwców", ale jakiś drastycznych opisów tam nie ma :) Poleciłabym ją nawet dojrzalszym dzieciakom :)

      Usuń
  17. ...
    [Nie mam siły zgadzać się lub nie, uwielbiam tę książkę. Tylko... ja przy niej nie płakałam]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślałam, że też nie będę. Ale widzisz, nie dałam rady. Dobrze, że rodziców w domu nie było, bo chyba zakazaliby mi czytać takie książki :P Strasznie przywiązałam się do Hansa, Rosy, Rudy'ego, Maksa... Do Liesel też, ale chyba najbardziej pokochałam Maksa.
      Też ją uwielbiam. Cieszę się, że w końcu ją mam.

      Usuń
    2. Ja mam jedną książkę przy której ryczałam jak bóbr. I moja mama sama mi ją poleciła. I to wcale nie był "Oscar i pani Róża".

      A do "Złodziejki" chciałabym wrócić. Już w następnym roku. Zresztą, mam nadzieję, że kolejny rok będzie inny. Ciekawszy. Chociaż z drugiej strony, nie chcę by się kończył ten 2012...

      Usuń
    3. Na "Oskarze" to i ja nie płakałam. O którą książkę Ci chodzi? Powiedz, powiedz, powiedz. Tzn. napisz, proszę :D

      Hm, ja nie mam żadnych planów na kolejny rok, nawet mnie mało obchodzi, że jakiś 2013 będzie :P Sylwestra świętować nie mam zamiaru (a co mam w ten dzień robić, ja się pytam?!), postanowienia zawsze jakieś są i nowy rok nie ma z nimi nic wspólnego.
      A czemu nie chcesz? Fajnie będzie, jak zawsze :)

      Usuń
  18. Dobrze, że napisałaś o "Złodziejce"- fantastyczna- też płakałam, ale najbardziej RYCZAŁAM przy " Spóźnionych kochankach" Whartona.
    Ale to są piękne łzy i nigdy się ich nie wstydzę:-)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga