Powiedzmy sobie
szczerze, że nie umiem napisać recenzji tej książki. Bo jak to? Przeczytałam
powieść, na której lekturę czekałam kilka miesięcy, która okazała się czymś
pięknym i strasznym do bólu i teraz mam tak po prostu przejść do porządku
dziennego i napisać „Markus Zusak to to, to i tamto, a Złodziejka książek to
powieść taka, taka i taka”? Tak? Tak mam napisać? Nie dam rady, nie umiem, nie
potrafię. Nie będę też porywała się z przysłowiową motyką na przysłowiowy
księżyc i próbowała sklecić coś rozsądnego, coś, co oddałoby choć po części
ducha tej książki. Tego nie potrafię tym bardziej.
Tak, mam problem z
książką, której tytuł nie widnieje na liście BBC, która nie należy do klasyki i
nie jest znana przez przeciętnego, statystycznego Polaka. Mam problem z
książką, której nie posiada moja całkiem nieźle wyposażona biblioteka. Książką, o której pewnie nie słyszałabym do
dziś, gdybym swojego czasu nie znalazła sobie dziwnego hobby polegającego na przeglądaniu
przeróżnych blogów traktujących o książkach. Siedzę teraz wygodnie na fotelu,
myśląc nad tym problemem i zastanawiając się „po co ja to w ogóle piszę?”. Nie
wiem, nie wiem, naprawdę nie wiem.
Może po to, ze
właśnie zrozumiałam, że słowa naprawdę mają moc. I słowami chcę Wam przekazać
piękno.
Liesel też kochała
słowa. Lecz zarazem nienawidziła je. Była małą, przestraszoną dziewczynką,
kiedy w pociągu umarł jej braciszek. Później odeszła matka. Ojca nawet nie
pamiętała. Jednak Liesel miała pamiątkę, miała książkę – „Podręcznik grabarza”.
Niezbyt odpowiedni tytuł jak dla małej dziewczynki, prawda?
Małe, wychudzone i śmiertelnie przestraszone dziecko trafiło do rodziny zastępczej. Zamieszkało przy ulicy Niebiańskiej – Himmelstrasse wraz z wyglądającą jak szafa i mającą bardzo cięty język Rosą oraz cichym akordeonistą, malarzem pokojowym Hansem. Mieszkała, uczyła się czytać, zawierała przyjaźnie i kradła. Książki oczywiście. Słowa, słowa, słowa.
Małe, wychudzone i śmiertelnie przestraszone dziecko trafiło do rodziny zastępczej. Zamieszkało przy ulicy Niebiańskiej – Himmelstrasse wraz z wyglądającą jak szafa i mającą bardzo cięty język Rosą oraz cichym akordeonistą, malarzem pokojowym Hansem. Mieszkała, uczyła się czytać, zawierała przyjaźnie i kradła. Książki oczywiście. Słowa, słowa, słowa.
A prawie cały świat
pogrążony był wtedy w wojnie.
„Był sobie raz dziwny mały człowieczek, który podjął trzy ważne życiowe
decyzje:
1. Zrobił sobie przedziałek po innej stronie niż wszyscy.
2. Zapuścił mały kanciasty wąsik.
3. Postanowił, że zdobędzie władzę nad światem."
1. Zrobił sobie przedziałek po innej stronie niż wszyscy.
2. Zapuścił mały kanciasty wąsik.
3. Postanowił, że zdobędzie władzę nad światem."
Pierwszy raz
spotkałam się ze Śmiercią w roli narratora. Uwierzcie, Śmierć umie opowiadać.
Robi to w przystępny, lecz specyficzny sposób. Dodaje swoje uwagi i
spostrzeżenia. Czasami wyprzedza akcję, czasami jest cyniczny, ale… ma serce. I
czuć to z każdej strony.
O wojnie można mówić
w sposób czuły. Mimo, że wojna to bez wątpienia największa w historii machina
do zabijania, najwyższe okrucieństwo na świecie (nawet Śmierć jej nie lubi), to
ona także może wzruszać, przejmować i łapać za serce. Być człowiekiem w czasach
Hitlera? Wręcz niewykonalne. A Oni byli. Dzielili się, pomagali, żyli dobrze,
porządnie, jak zawsze. Kochali. Dzięki temu ta książka jest śliczna. Po prostu
śliczna, cudowna, subtelna. I przerażająca, wstrząsająca, taka, że czytelnik
tylko może trząść się ze strachu.
Rzadko płaczę przy
książkach. Raczej zdarza mi się to przy filmach. Powieści, które doprowadziły
mnie do łez mogę policzyć na palcach jednej ręki. Czytałam wcześniej o tym, że
„Złodziejka książek” jest bardzo wzruszająca. Jednak czytałam, czytałam i… nic.
W sercu, w głowie miałam mętlik, przeróżne myśli, wszystko bardzo mocno
przeżywałam, ale moje policzki były suche. [MINI-SPOILER] Jedynie, parada Żydów
i zachowanie Hansa sprawiło, że lekko zaszkliły mi się oczy. [KONIEC SPOILERU].
Gdy byłam przy końcu książki, myślałam „Widzisz,
Kingo? Jesteś twarda. Nic cię nie wzrusza, a ty mówiłaś, że beksą jesteś. A tu suprise!
Wszyscy płaczą a ty nie!”. I wtedy zaczęła się część dziesiąta. Nie
wytrzymałam, nie dałam rady. Szlochałam. Łzy kapały na poduszkę, kap, kap, kap.
Stała się tak mokra, jakbym włożyła ją pod prysznic i wtedy… zamknęłam książkę.
Przepłakałam dokładnie 46 stron, aż do końca. Taaak, twarda Kinga... Już dawno
nie przeżyłam czegoś takiego (Jeśli już płaczę przy książce, to robię to cicho
i niezauważalnie).
Napisałabym więcej.
Napisałabym, co o tym wszystkim myślę, jak to wszystko rozumiem.
Opowiedziałabym o moich dogłębnych wrażeniach, o tym, co się u mnie zmieniło po
lekturze tej powieści, ale… Nie. Nie będę Wam nic narzucać. Nie będę Wam
niszczyć zabawy. Odnajdźcie TO sami. Przeczytajcie i przeżyjcie te wydarzenia
wraz z Liesel, Rudym, Maksem, Hansem, Rosą. Posłuchajcie Śmierci. Poznajcie.
Słowa, słowa, słowa.
Markus Zusak, "Złodziejka książek", wyd. Nasza Księgarnia 2008
Naprawdę piękna książka,zgadzam się z Tobą w pełni.
OdpowiedzUsuńI jak po takiej recenzji mogłabym nie sięgnąć po "Złodziejkę książek"? Słyszałam o niej wiele dobrego i nie mogę doczekać się, kiedy trafi w moje ręce... Mam nadzieję, że na mnie także wywrze takie wrażenie. :)
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję. Gorąco polecam, bo naprawdę warto. :)
UsuńWiele słyszałam o tej książce i jesteś kolejną osobą, która mówi, że warto. Chyba będę musiała skądś ją zdobyć i też przeczytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążkę od jakiegoś czasu mam w planach, mam nadzieję że w przyszłym roku juz uda mi się po nią sięgnąć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO matko... teraz to mnie zabiłaś. No muszę kupić. Już wcześniej planowałam, ale teraz nie pozostawiłaś mi wyboru!
OdpowiedzUsuńZabiłam? Przepraszam :P
UsuńMusisz, musisz. Książka jest świetna :)
O tak, mam ochotę na tę książkę już od dawna. :) Musi być piękna.
OdpowiedzUsuńKochana, genialna Ci ta recenzja wyszła! :)
OdpowiedzUsuńMuszę na nią zapolować.
Muszę,muszę,muszę.
Bardzo się cieszę, że się podoba.
UsuńMusisz, musisz, musisz.
:)
Niesamowita recenzja, jeśli w ogóle można tak określić Twój tekst. Jest magiczny. Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze nie przeczytałam tej książki. Koniecznie muszę się za nią zabrać i to wkrótce!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo.
UsuńPrzeczytać musisz. Jestem pewna, że Tobie na pewno się spodoba. Wydaje mi się, że utrzymana jest w "Twoich" klimatach. :)
Naprawdę świetna recenzja. Mam tę książkę w planach, ale ktoś, kto jej nie ma, na pewno zmieni zdanie i zechce ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Dziękuję :)
UsuńJuż od dłuższego czasu chciałam ją przeczytać, ale nie wiedziałam, że dostarcza aż tyle emocji. Przez twoją recenzję bardzo chcę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńKoniecznie MUSZĘ przeczytać:) Poluję już na nią od dłuższego czasu:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja. Książkę koniecznie muszę przeczytaĆ :)Mam ją w planach już od dawna ale zawsze mi umyka :)
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam o tej książce i nawet raz miałam ją w ręku. Zastanawiałam się czy ją kupić. Po Twojej recenzji wiem, że sama muszę na własnej skórze przekonać się o wartości tej powieści.
OdpowiedzUsuńCzy żałuję, ze jej wtedy nie kupiłam? Nie. Wszystko ma soje miejsce i czas. I dla mnie będzie czas na te powieść.
Ja też długo odwlekałam ten zakup. I z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że przeczytałam tę książkę, a z drugiej strony chciałabym, by była ona jeszcze przede mną.
UsuńCzytałam tę książkę rok, albo dwa lata temu. Pamiętam do dziś, co mi się rzadko zdarza. Tylko wyjątkowe książki tkwią mi w pamięci. A ta zdecydowanie do takiej należy.
OdpowiedzUsuńCzytałam jakieś dwa lata temu, ale zapadła mi w pamięć jako wyjątkowa pozycja, do której z pewnością jeszcze wrócę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak, tak, wspaniała powieść!
OdpowiedzUsuńMam ją w planowanych i podejrzewam, że będzie to mocna książka. To dziwne, ale obawiam się po takie sięgać. Fajnie się czytało Twoją opinię. :)
OdpowiedzUsuńMocna? Nie, nie bój się. Jest dość przejmująca, szczególnie dla "wrażliwców", ale jakiś drastycznych opisów tam nie ma :) Poleciłabym ją nawet dojrzalszym dzieciakom :)
Usuń...
OdpowiedzUsuń[Nie mam siły zgadzać się lub nie, uwielbiam tę książkę. Tylko... ja przy niej nie płakałam]
Ja myślałam, że też nie będę. Ale widzisz, nie dałam rady. Dobrze, że rodziców w domu nie było, bo chyba zakazaliby mi czytać takie książki :P Strasznie przywiązałam się do Hansa, Rosy, Rudy'ego, Maksa... Do Liesel też, ale chyba najbardziej pokochałam Maksa.
UsuńTeż ją uwielbiam. Cieszę się, że w końcu ją mam.
Ja mam jedną książkę przy której ryczałam jak bóbr. I moja mama sama mi ją poleciła. I to wcale nie był "Oscar i pani Róża".
UsuńA do "Złodziejki" chciałabym wrócić. Już w następnym roku. Zresztą, mam nadzieję, że kolejny rok będzie inny. Ciekawszy. Chociaż z drugiej strony, nie chcę by się kończył ten 2012...
Na "Oskarze" to i ja nie płakałam. O którą książkę Ci chodzi? Powiedz, powiedz, powiedz. Tzn. napisz, proszę :D
UsuńHm, ja nie mam żadnych planów na kolejny rok, nawet mnie mało obchodzi, że jakiś 2013 będzie :P Sylwestra świętować nie mam zamiaru (a co mam w ten dzień robić, ja się pytam?!), postanowienia zawsze jakieś są i nowy rok nie ma z nimi nic wspólnego.
A czemu nie chcesz? Fajnie będzie, jak zawsze :)
Dobrze, że napisałaś o "Złodziejce"- fantastyczna- też płakałam, ale najbardziej RYCZAŁAM przy " Spóźnionych kochankach" Whartona.
OdpowiedzUsuńAle to są piękne łzy i nigdy się ich nie wstydzę:-)