Dzięki Ci, Boże, za takich pisarzy! – zawołałam z zachwytem, ale i
żalem w niebieskich oczach, zamykając delikatnie książkę. Przez chwilę wahałam
się, czy nie porwać się na desperacki krok i nie zacząć wszystkiego od
początku. Od tego nieco irracjonalnego czynu odciągnęło mnie tylko to, że
kochane niziołki (Frodo i kompania) były w wielkim niebezpieczeństwie, a
Gandalf gdzieś zniknął!
Tak, jestem z tych,
co dali się porwać szumowi medialnemu, zapragnęli obejrzeć „Annę Kareninę” w
nowej odsłonie i wyprosili u hojnego Mikołaja dzieło Tołstoja.
Doczekałam się i opasłe tomisko ozdobione filmową okładką znalazło się na mojej półce.
Zaczęłam czytać.
Doczekałam się i opasłe tomisko ozdobione filmową okładką znalazło się na mojej półce.
Zaczęłam czytać.
Powoli odnajduję się
w dziwacznym, lecz urzekającym świecie dziewiętnastowiecznej Rosji. Autor z
wielką swobodą i wprawą wprowadza mnie w ciasne kręgi elit społecznych, a także
pokazuje mi proste życie chłopstwa. Ja próbuję wyłapać wszystkie niuanse. Z
otwartymi oczyma napawam się wszelakimi cudownościami. Rzucam nieśmiałe
spojrzenia, subtelnie się uśmiecham, uczę się, z zainteresowaniem słucham
ploteczek. Księżna to, księżniczka tamto,
hrabia plecie androny, opera była piękna…
Trach!
Życie w carskiej
Rosji nie jest sielanką. Tołstoj nadal zachwyca, lecz ja wariuję z niepokoju.
Wroński doprowadza mnie do szewskiej pasji, poczynania Anny mnie zdumiewają,
Obłońskiego najchętniej bym zbluzgała, przez Dolly serce mi się kraja, żal mi
drogiego Lewina, zaczynam współczuć miłej Kitty… Tyle ludzi, tyle emocji, tyle
fałszu. Życie tu to teatr, jesteśmy na scenie, gramy.
Układam sobie wszystko w głowie. Tego lubię, tego nie lubię. Denerwuję się bardziej niż na najważniejszym meczu piłkarskim z Polską w roli głównej. Tupię ze wściekłości, załamuję ręce i… ciągle jestem pełna podziwu. Piękne opisy przywracają mi spokój. Jadę na wieś, wyzbywam się niepotrzebnych emocji. Odpoczywam, a Tołstoj wciąż opowiada…
Trach!
Wszystko się zmienia
jak w kalejdoskopie. Moje uczucia wpadają ze skrajności w skrajność. Anna się
przyznaje, Karenin przeżywa, ja nie wiem, co robić. Potępiać, nie potępiać?
Znów wieś. Cisza, spokój. Pracuję, przysłuchuję się dyskusjom. Polityka, społeczeństwo, gospodarka. Na pierwszy rzut oka nieciekawe, ale mój przewodnik waży każde słowo, wszystko jest potrzebne, wszystko ma sens.
Znów wieś. Cisza, spokój. Pracuję, przysłuchuję się dyskusjom. Polityka, społeczeństwo, gospodarka. Na pierwszy rzut oka nieciekawe, ale mój przewodnik waży każde słowo, wszystko jest potrzebne, wszystko ma sens.
Lewin, Kitty. Pląsam w tańcu radości. Oni się cieszą, oni cierpią. Co za świat. Czy dobrze wybrali?
Dalej płynę, dalej
się przyglądam, dalej czytam. Ciągle trwam w dziwnej euforii, emocje we mnie
buzują, chodzę jak w transie, przypominam sobie minione wydarzenia. Próbuje
oceniać, lecz jak oceniać tak złożone postacie? Wszystko jest szare, nie ma
czerni, nie ma bieli. Układam te puzzle, tak trudne, tak wymagające, tak
piękne.
Uczucia nadal się
zmieniają, nie mogę znieść Kareniny, Wroński irytuje mnie jakby mniej. Ciągle
krążę wśród elit, bywam na salonach. Ta podróż staje się coraz bardziej
wciągająca. Przyzwyczajam się do codziennego widoku Rosji, chwalę mojego
doskonałego przewodnika.
Trach!
Już prawie koniec. On
rozpacza, ona może gdzieś tam jest.
Dobrze, niedobrze?
Tak, Lewinie, tak, jesteś już blisko! Jeszcze krok! – krzyczę pełna entuzjazmu. I…
Koniec. Tołstoj już się żegna, jak kłaniam się przed nim z nabożnym podziwem i uwielbieniem.
Dziękuję – wykrztuszam, hamując łzy.
Tak, Lewinie, tak, jesteś już blisko! Jeszcze krok! – krzyczę pełna entuzjazmu. I…
Koniec. Tołstoj już się żegna, jak kłaniam się przed nim z nabożnym podziwem i uwielbieniem.
Dziękuję – wykrztuszam, hamując łzy.
Lew Tołstoj, "Anna Karenina", Znak 2012, tłum. Kazimiera Iłłakowiczówna
Po przeczytaniu Twojej recenzji, aż załuję, że nie znam jeszcze tej książki. Skoro wzbudza tyle róznych emocji i do tego jest interesująca, to muszę muszę ją przeczytać! A na ekranizację z Keirą też mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńTak, ta książka jest wspaniała. Wiesz, na początku bardzo chciałam obejrzeć ekranizację, ale teraz jakby mi przeszło. Nasłuchałam się wielu negatywnych opinii.
UsuńŚwietna recenzja! Film widziałam, książki niestety nie miałam przyjemności czytać, ale na pewno to zrobię..
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKsiążka jest na pewno warta przeczytania. To klasyka, bez dwóch zdań.
Jak cudownie opisałaś swoją przygodę z "Anną Kareniną"... Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że MUSZĘ wypożyczyć tę książkę w bibliotece. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Takie komentarze bardzo mnie cieszą, bo lubię, jak ktoś sięga po książkę z moją małą pomocą. :)
UsuńCzytałam, raz tak porządnie, a drugi przeglądnęłam na studia, bardzo mi się podobała;) Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńMam, mam, mam. Tylko to przychodzi mi na myśl. I jak się odkopię z najbliższych stosisk, bo inaczej nie można ich nazwać, to zabieram się za Tołstoja, mam nadzieję że do Wielkanocy zdążę, bo korci mnie niesamowicie.
OdpowiedzUsuńJa miałam ją czytać w lutym, ale nie wytrzymałam i zabrałam się za nią wraz z nowym rokiem. Wspaniała książka, ale trzeba na nią poświęcić trochę czasu.
UsuńNaprawdę świetna recenzja :) Czytało się mi ją jak tobie Tołstoja :)
OdpowiedzUsuńKomplement chyba trochę na wyrost, ale bardzo dziękuję :)
UsuńMam ja półce, w końcu muszę się za nią zabrać!
OdpowiedzUsuńNa pewno nie będziesz żałować, Tosko. Mnie się czytało wyśmienicie, piękna książka.
UsuńCzytałam i również byłam pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńPS Piękna recenzja!
Bardzo dziękuję.
UsuńJa tam jeszcze nie czytałam i co więcej, nie mam na razie ochoty (co można czytać tylko w jeden sposób: gdzieś za miesiąc będę baaardzo chciała ją poznać). Jednak że się podobała - nie dziwię się;)
OdpowiedzUsuńCzy za miesiąc, czy za dwa, pamiętaj, że ja baaardzo polecam. I jestem przekonana, że ją polubisz.
Usuń(Swoją drogą, może to okropne, ale ciągle ją porównywałam do "Przeminęło z wiatrem". ;p)
Na kolejne PzW nie jestem gotowa, jeszcze po tamtym mi smutno. I chociaż chciałabym wrócić, to mi szkoda. Gdzie te czasy, gdy każda historia miłosna kończyła się happy endem?;)
UsuńPS. Mam zaszczyt zaprosić... i te sprawy: http://kraina-andersena.blogspot.com/2013/01/the-versatile-blogger-czyli-troche-o.html
Oba tomy czekają na mnie na półce, ale w wydaniu starym. Po Twojej recenzji nie mogę się doczekać, kiedy zacznę tę lekturę.
OdpowiedzUsuńBardzo się z tego cieszę :)
UsuńWiesz jak Ci zazdroszczę tej książki:) Koniecznie muszę mieć własny egzemplarz.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem :p I dlatego życzę Ci, byś ten własny egzemplarz zdobyła.
UsuńAnna Karenina ma praktycznie same pozytywne opinie, więc muszę po nią sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńBo "Anna Karenina" to klasyka! Tylko na nią też trzeba mieć nastrój, bo to nie jest książka "do połknięcia" ot tak. :)
UsuńWspaniała recenzja, chciałabym poznać tę książkę, ale chyba jeszcze nie w najbliższej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńŁadnie tu u Ciebie, miło, piszesz świetnie; ja często zaglądam i się zachwycam, tylko coś skomentować zapomnę :)
Chciałam to nadrobić i wyróżnić Cię w zabawie Versatile Blogger. Dołącz, jeśli masz ochotę :) killevippen.blogspot.com/2013/01/versatile-blogger.html
Ojej, dziękuję bardzo! Miło mi Ciebie gościć u siebie, tak jak każdą inną odwiedzającą Tulipanową Biblioteczkę osóbkę :)
UsuńKsiążka jest świetna, ale trzeba na nią mieć ochotę. Bo może wydać się nieco "ciężka" :)
Ciekawa recenzja. Sama z chęcią przeczytałabym tę książkę, tylko tak jakoś się zabieram do tego od złej strony... Obejrzałam już dwie wersje filmowe "Anny Kareniny" i żadna z nich nie urzekła mnie na 100% i tak jakoś mam te same obawy co do książki, że jednak mnie ona rozczaruje. Wszystko przez to kino! 8)
OdpowiedzUsuń