Kościół. A cóż to
takiego jest Kościół? Przepyszny budynek ociekający złotem, babcie nabożnie śpiewające
nudne pieśni, irytujący mężczyźni w czerni, zakonnice umartwiające się na swoje
własne życzenie?
Myślisz tak?
Och, współczuję Ci
ogromnie. Lecz nie będę Cię pocieszać, mówić, że to przecież nie Twoja wina, to
ktoś niedobry wtłoczył Ci do głowy takie wierutne bzdury… O, naiwności! Do
biblioteki, księgarni, koleżanki! Tylko pędem!
Jest taki człowiek,
który może Ci pomóc. Człowiek, który tłumaczy kościelne niuanse na… ludzki,
który uświadamia, że Kościół to poważna i wielce szacowna instytucja, licząca
sobie już 2000 lat! Tak, mój drogi. A co więcej: ten Kościół można polubić,
naprawdę.
Człowiek ten nazywa się Szymon Hołownia, a ja spragniona dobrej, sympatycznej, katolickiej literatury sięgnęłam po jego pierwszą książkę. Książka ta ma formę słownika, z którego możemy dowiedzieć się (między innymi, oczywiście), czym jest antyfona, o co chodzi z Matką Boską Elektryczną lub czy jest coś takiego jak „rozwód kościelny” (dla ciekawych a leniwych odpowiadam: nie ma).
Człowiek ten nazywa się Szymon Hołownia, a ja spragniona dobrej, sympatycznej, katolickiej literatury sięgnęłam po jego pierwszą książkę. Książka ta ma formę słownika, z którego możemy dowiedzieć się (między innymi, oczywiście), czym jest antyfona, o co chodzi z Matką Boską Elektryczną lub czy jest coś takiego jak „rozwód kościelny” (dla ciekawych a leniwych odpowiadam: nie ma).
Ta książka jest dla
tych, którzy z Kościołem niespecjalnie są związani, ale wykazują jakiekolwiek
zainteresowanie (w końcu zadeklarowany ateista nie będzie tego czytał, tak jak
ja nie zacznę nagle czytać wątpliwych dzieł Dawkinsa, czy ezoterycznych
bredni). Ludzie bardziej zaangażowani religijnie mogą się zirytować, bo
Hołownia omawia kwestie raczej oczywiste. Jednak ja świetnie się bawiłam. Mimo,
że wiem, czym różni się nabożeństwo od mszy świętej, odróżniam dominikanów od
jezuitów, a biskupa od prałata, czytałam z wielką radością. Ba! Chłonęłam tę
książkę! Co więcej, upewniłam się, że Hołownia umie pisać i robi to z sensem.
Nie stroni od ironii, czy humoru, nie boi się wyrażać swojego zdania, ale przy
tym potrafi zainteresować każdego czytelnika.
No i na co jeszcze
czekasz?! Do biblioteki, marsz!
Szymon Hołownia, "Kościół dla średnio zaawansowanych", Znak, 2010
Nie dla mnie, jestem ateistką. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam inną książkę tego autora ,,Bóg. Życie i twórczość", ale jakoś niezbyt mi się podobała. Może kiedyś odważę się ponownie zaryzykować i przeczytam ,,Kościół dla średnio zaawansowanych".
OdpowiedzUsuńWłaśnie słyszałam wiele głosów, że "Bóg. Życie i twórczość" jest jedną z najgorszych albo najgorszą książką Hołowni. Na razie czeka na swoją kolej, więc nie mam zdania na temat tej książki. Na pierwsze spotkanie z Hołownią polecam "Monopol na zbawienie" :)
UsuńLubię Szymona i jego książki. Tej jeszcze nie czytałam, ale jakoś do niej mnie nie ciągnie. Najbardziej do gustu przypadła mi: "Ludzie na walizkach. Nowe historie". Na półce już czeka najnowsza książka Hołowni, a na "Kościół..." pewnie kiedyś przyjdzie czas :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię "Ludzi na walizkach". Mądra książka.
UsuńNa mnie też czeka najnowsza książka Hołowni, ale sądząc z mojej niezwykłej umiejętności marnowania czasu oraz sprowadzania do domu ogromnych stosów książek, jeszcze sobie dość długo poczeka. ;)
Jestem zachęcona do książek Hołowni przez moją ciocię,która wprost za nim przepada. Tylko jakoś nie mogę się za nie zabrać - wiadomo pożyczone od cioci mogą poleżeć i poczekać na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo mi się spodobała więc może wreszcie skuszę się na jakąś jego książkę by się osobiście przekonać czy jego pióro jest dobre.
Pióro jest dobre, naprawdę :) Choć od "Kościoła..." bardziej polecam "Monopol na zbawienie" albo "Ludzi na walizkach".
UsuńCzytałam dwie książki Pana Szymona, ale do tej mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMusze zabrać się za Hołownię, koniecznie
OdpowiedzUsuńChętnie bym się z nią zapoznała, wiele dobrego o niej słyszałam, i nie ukrywam że jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńCzęsto sięgam po książki Szymona Hołowni. Mam na półce "Monopol na zbawienie" do którego często zaglądam, a z mojej osiedlowej biblioteki wielokrotnie wypożyczałam "Tabletki z krzyżykiem". "Kościoła dla średnio zaawansowanych" nie miałam jeszcze okazji czytać, jednak wiem, że to tylko kwestia czasu, ponieważ mam ogromną ochotę na tę publikację:)
OdpowiedzUsuńJa także mam na półce "Monopol na zbawienie", który bardzo lubię :) Jest zdecydowanie lepszy od "Kościoła...". Na "Tabletki z krzyżykiem" mam ochotę, jednak w mojej bibliotece nie ma tej książki.
UsuńNie czytałam jeszcze nic Szymona Hołowni ale ... biegnę do biblioteki, bo chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńWarto sięgnąć po Szymona :)
UsuńLubię Hołownię za jego język, ludzkie podejście i odrobinę dystansu :) Po książkę chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńO tak, tak. :) Zgadzam się z Tobą. :)
Usuńmoże kiedyś... Jak napisze coś z Prokopem do spółki ;P
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam "chrapkę" na książki Hołowni. Zdaje się, że ten pan dobrze pisze, a i o sprawach całkiem ważnych. MUST READ! :-)
OdpowiedzUsuńTak, pisze dobrze. Sprawnie posługuję się językiem polskim i czyta się go naprawdę przyjemnie :)
UsuńA ja cóż mam powiedzieć... Nie mam zdania. Jestem wierząca. Pana Hołowni nie czytałam. I chyba nie mam ochoty. Przynajmniej na razie, czeka na mnie tyle książek całkowicie innego typu.
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie jest literatura wysokich lotów. Mnie Hołownia odstresowuje, sprawia, że się uśmiecham. A przy okazji czegoś się dowiaduję z jego książek. Bo przecież o "swoim" Kościele jakieś pojęcie trzeba mieć, a nie zawsze mam ochotę na lekturę KKK.
UsuńZdecydowanie warto przeczytać :) chociaż "Tabletki z krzyżykiem" podobały mi się bardziej :)
OdpowiedzUsuńMusze przeczytać :) do tej pory myslałam że tak naprawdę książka Hołowni jest nudna i egzaltowana :) ale po Twojej recenzji zmieniam zdanie :)
OdpowiedzUsuń