środa, 15 maja 2013

Okay? Okay. ("Gwiazd naszych wina")


Przeczytałam. I teraz najchętniej powypisywałabym jakieś egzystencjalne brednie, poględziłabym o bólu istnienia, który aktualnie toczy moje żyły oraz o niemożności pojęcia rzeczywistości i tak dalej, i tak dalej, ale oszczędzę Wam tego. Naprawdę, zapamiętajcie to jako łaskawość z mojej strony i zawrzyjcie w mowie pożegnalnej na moim pogrzebie.
Już chyba widać, że skończyłam czytać jakieś kilkanaście minut temu? To pierwszy tak szybki tekst w mojej całej blogowej karierze. Tak szybki, bo później może mi umknąć to Coś, które jest obecne w tej książce. Nie pytajcie – nie potrafię tego zdefiniować.

Na pewno jest to książka, której potrzebowałam i to nie dlatego, że niesie ona ze sobą jakąś oszałamiającą treść, ale dlatego, że świetnie się ją czyta. Już powoli zapominałam, jak to jest przeczytać książkę w kilka godzin, czytać bez przerwy i nie móc się oderwać, a ona mi o tym przypomniała. Dostałam przed dwiema lekcjami polskiego, toteż polski gdzieś przeleciał, ja przeczytałam połowę i ominęły mnie, z pewnością fascynujące, rozważania Woltera, Rousseau'a i Locke’a (to nie jest sarkazm, tematy z filozofii należą do moich ulubionych). Przerwałam na matematykę, by nie zrobić sobie zupełnej czarnej dziury z mózgu, czytałam w drodze, czytałam w ogrodzie, ignorując natrętne muchy (a przy okazji jutrzejsze lekcje). I przeczytałam, a teraz sama nie wiem, co mam myśleć.

To jest młodzieżówka, serio, serio. Wiedziałam, że to młodzieżówka, a jednak byłam zdziwiona, gdy się okazało, że jednak to jest młodzieżówka (w tym momencie moja ocena z polskiego poleciałaby w dół, ale nie poleci, bo… nie). Byłam zdziwiona praktycznie wszystkim, nie licząc imion głównych bohaterów, zakończenia (tak mniej, więcej) i butli z tlenem. Zdziwiona na plus, zdziwiona na minus – nieważne. Ale i tak mi się podobało, mimo że spodziewałam się czegoś innego. I płakałam w tym ogrodzie, chyba że polałam się herbatą, w co szczerze wątpię (a w szkole się śmiałam i co lepsze fragmenty czytałam drogiej M.). A później wszystko się skończyło, mi się chciało jeszcze bardziej płakać i w ogóle miałam wrażenie, że niebo (to niebieskie z chmurkami) wali mi się na głowę, bo czemu to się tak szybko skończyło, jak powinno trwać jeszcze długi fragment nieskończoności.

Ale się skończyło, wracam do życia pewnej Kingi z pewnego miasta i mogę jedynie rozmyślać. Albo zacząć od początku. Ale wiem, że te kilka godzin, ta maleńka nieskończoność była dobrym czasem.

John Green, "Gwiazd naszych wina", wyd. Bukowy Las, 2013, Tłum. Magda Białoń - Chaldecka
A za uprzejme użyczenie książki bardzo dziękuję Blair :D 

17 komentarzy:

  1. Ah, wspaniała recenzja - taka kingusiowa, w Twoim stylu <3
    Ja "Gwiazd naszych wina" połknęłam w jedną noc i poranek, zalewając się łzami i śmiejąc się do siebie. Wracam sobie do niej czasami, bo jest jedną z moich ulubionych. Wspaniała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Karolko, choć to coś recenzji nawet nie przypomina :D
      Dla mnie "Gwiazd naszych wina" na pewno nie jestem najulubieńszą książką, ale uważam, że jest bardzo dobra. I to jedna z najlepszych książek dla młodzieży, jaką czytałam. :)

      Usuń
  2. Pięknie to napisałaś :D A książkę czytałam i chociaż było to jakiś czas temu to nadal mam ją w głowie... Co ja plotę, raczej w sercu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn jakiś czas, to w grunie rzeczy nie tak długo, no ale nie kilkanaście minut jak to jest u Ciebie :)

      Usuń
    2. Dziękuję :) Ja sobie o niej myślę czasami. Dobra książka. :)

      Usuń
  3. Wypożyczyłam, może w następnym tygodniu przeczytam ;)
    Stosik przede mną leży

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz wszyscy o tej książce piszą... Kolejny blogowy fenomen? Mam nadzieję, że jednak coś więcej, bo i ja zamówiłam tę ksiązkę już w bibliotece :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszą, bo jest dobra i ludziom się podoba. I myślę, że to coś więcej niż tylko fenomen. To wartościowa książka, a i czyta się doskonale.

      Usuń
  5. A widzisz? Wiedziałam, że Ci się spodoba. :3
    Teraz będziesz musiała sobie zakupić własny egzemplarz, bo swój chcem odzyskać. Oczywiście po tym, jak sobie przeczytasz drugi raz (co pewnie już robisz xD).

    Bardzo, bardzo dobry tekst! Uchwyciłaś normalnie wszystkie uczucia, które mną targały w tę i w inną, jak latawcem podczas tornada. O!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było chyba łatwe to przewidzenia :D
      Nie kupię własnego egzemplarza, bo mam 438257358937534857 innych książek w kolejce, które koniecznie muszę mieć na półce. Ale musisz mi ją pożyczać co jakiś czas :D Chociaż... Chcieć to sobie możesz. M. się podoba, więc strzeż się!

      Kinga ładnie dziękuję za miłe słowa od przesławnej Blair.

      Usuń
  6. Książka na mojej półce. Wprost nie mogę się doczekać momentu, w którym po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniała powieść :) muszę kupić swój egzemplarz, bo ten który czytałam musiałam niestety oddać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też musiałam oddać, więc łączę się w bólu :D

      Usuń
  8. Aaa!!! Dzisiaj przyniosłam tę książkę z Targów. Tak bardzo, bardzo się cieszę, że chyba za chwilę zacznę ją czytać :)
    Mam wrażenie, że wszyscy tę książkę czytali opócz mnie...
    Tekst oczywiście bardzo ładny, ale tego chyba nie musiałam dodawać, bo każdy to wie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anuś, ciesz się, że masz jeszcze tę książkę przed sobą i zaraz będziesz w trakcie :) Polubisz ją i coś mi się wydaje, że jeszcze bardziej niż ja. Choć raczej nie zaczynaj tak późno, bo będziesz miała noc z głowy, chyba że masz silną wolę :D
    Już nie mogę się doczekać tego stosu z Targów, musi być wspaniały!

    I dziękuję ładnie :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga