Przeciętny posiadacz bloga jest
człowiekiem niezwykle zabieganym, wiecznie zajętym i borykającym się z
deficytem czasu. Szczególnie w wakacje. No cóż, książki się same nie
przeczytają, filmy się same nie obejrzą, teksty się same nie napiszą. Na
jakiekolwiek wczasy (lub obóz, lub inną kolonię) też by się przydało pojechać.
Do tego dochodzą problemy z wyborem książki, czy filmu, upał atakuje szare komórki
i przeciętny posiadacz bloga musi w pocie czoła opędzać się od nieznośnych
osobników, które próbują zawłaszczyć sobie jego bezcenny wolny czas. A jeśli nasz
posiadacz jest w wieku szkolnym, z niepokojem spogląda na kalendarz i parzy
sobie ziółka na uspokojenie. Ciężkie jest życie przeciętnego posiadacza bloga,
ot co.
Sposób na przeżycie jest prosty –
czytać się nie da (bo nie da się myśleć, a do głupawych historyjek lepiej się
nie zniżać), pisać się nie da (jak widać), oglądać ambitnego kina też się nie
da (to samo co przy czytaniu), pozostaje więc oglądanie filmów stricte
rozrywkowych. A że przeciętny posiadacz bloga jest człowiekiem nieprzeciętnym,
oczytanym i inteligentnym, nuta refleksji w przyjemnych obrazach nie zaszkodzi.
„Jeździec znikąd", reż. Gore Verbinsky, 2013
XIX wiek. Trwa budowa ogromnej kolei mającej połączyć oba wybrzeża
Stanów Zjednoczonych. Jednym z pociągów do domu powraca John Reid (Armie
Hammer), młody idealista wierzący w literę prawa. Wskutek nieprzewidzianego
biegu wydarzeń zostaje wplątany w pościg za niebezpiecznym przestępcą, Butchem
Cavendishem (William Fichtner). Dołącza do grupy teksańskich strażników,
którymi dowodzi jego starszy brat Dan (James Badge Dale). Przejeżdżając przez
jeden z kanionów, strażnicy wpadają w zasadzkę Cavendisha. Johnowi jako
jedynemu udaje się przeżyć masakrę. Życie ratuje mu pochodzący z plemienia
Komanczów Tonto (Johnny Depp). Indianin także ściga Cavendisha, na którym chce
się zemścić za osobistą tragedię z przeszłości. John i Tonto postanawiają
połączyć swoje siły.
Ale się działo! Były pościgi, była
walka o sprawiedliwość, były sceny robiące wrażenie. Był Johnny Depp
wyglądający jak uciapany mąką Jack Sparrow i rozwalający wszystkich i wszystko
(no dobrze, trochę przesadzam), był facet w masce, trochę wzniosłych uczuć,
trochę strachu, dużo krwi, ale przede wszystkim była dobra zabawa. „Jeździec
znikąd” zrobiony jest z pomysłem, stosowną atmosferę posiada, aktorsko jest
bardzo dobry i pod pewnym względem przypomina „Piratów z Karaibów”, co
szczególnie dziwić nie powinno – ci sami twórcy i ten sam sztandarowy aktor.
Jednych to może mierzić, mnie ucieszyło, bo wszyściutkie cztery części o
przygodach Sparrowa uwielbiam. „Jeździec znikąd” przedstawicielem wybitnego
kina nie jest, ale przecież takie było założenie. Jest za to świetną rozrywką,
nie pozwala się nudzić i wywołuje wybuchy śmiechu (choć przerażenie na twarzy
może się chwilami malować). Co prawda wiele wątków delikatnie razi
przewidywalnością i naiwnością, ale wydaje mi się, że w tego typu filmach to
norma. W wakacje, z przyjaciółmi – rzecz idealna.
A, i muzyka Hansa Zimmera! Jak zwykle świetna i fantastycznie dopasowana do filmu.
A, i muzyka Hansa Zimmera! Jak zwykle świetna i fantastycznie dopasowana do filmu.
„Rzymskie wakacje", reż. William Wyler, 1953
Księżniczka Anna (Audrey Hepburn) podróżuje po Europie. Od zawsze
towarzyszy jej sztab doradców, guwernantek i lokajów. W Rzymie znużona życiem
według sztywnych reguł, Anna ucieka służbie, by zasmakować normalności. Spotyka
dziennikarza, Joe Bradleya (Gregory Peck), który oferuje jej gościnę w swym
skromnym mieszkaniu.
Może by się tam wybrać do Rzymu w
wakacje? Szczególnie, że stolicę Włoch właśnie odwiedza księżniczka Anna…
Kiedyś to robili komedie… - rzekła Kinga, skończywszy oglądać „Rzymskie wakacje”. W głos się nie śmiałam, ale chichrałam przez pół filmu (tym bardziej, że oglądałam z chichrającą się M.). Ach, cudowny film! I ta pełna wdzięku, prześliczna Audrey Hepburn, i wspaniały Gregory Peck, i rzymski klimat, i w końcu ta księżniczka! (Kinga ma manię). Film ze smakiem, przyjemny, uroczy, zrobiony porządnie, z romantyczną fabułą. Gdzieś tam można obetrzeć łezkę wzruszenia, trochę się zasmucić. Do powtórzenia, do wspominania i polecania.
Kiedyś to robili komedie… - rzekła Kinga, skończywszy oglądać „Rzymskie wakacje”. W głos się nie śmiałam, ale chichrałam przez pół filmu (tym bardziej, że oglądałam z chichrającą się M.). Ach, cudowny film! I ta pełna wdzięku, prześliczna Audrey Hepburn, i wspaniały Gregory Peck, i rzymski klimat, i w końcu ta księżniczka! (Kinga ma manię). Film ze smakiem, przyjemny, uroczy, zrobiony porządnie, z romantyczną fabułą. Gdzieś tam można obetrzeć łezkę wzruszenia, trochę się zasmucić. Do powtórzenia, do wspominania i polecania.
Flynn (Maciej Stuhr), uroczy awanturnik ścigany przez rozbójników,
znajduje schronienie w opuszczonej wieży. Spotyka tam piękną i pełną
temperamentu Roszpunkę (Julia Kamińska), dziewczynę, której złote włosy mają
magiczną moc. Żyjąca na odludziu księżniczka marzy, by poznać świat i przeżyć
coś ekscytującego. Czarujący łotrzyk Flynn staje się jej przepustką do
wolności...
Film rekordowy, oglądany przeze
mnie niezliczoną ilość razy (średnio raz na miesiąc). Znów z księżniczką w roli
głównej i to z księżniczką niepokorną. Coś w tej animacji jest, coś, co przyciąga i
sprawia, że uwielbiam ją nieprzerwanie od trzech lat. Tak jak zawsze u Disney’a:
mamy podział na dobro i zło, piosenki (cudowne i cudownie wykonane), świetny
dubbing, trochę dydaktyzmu. Bohaterów „Zaplątanych” nie da się nie lubić
(pomijając czarne charaktery), dialogi i niektóre sytuacje rozśmieszają do łez
(Kinga, jak ma zły humor, udaje Roszpunkę, mówiąc do lustra), płakać też można,
szczególnie przy końcowych scenach. Ale to nie jest taka zwykła animacja,
jakich pełno. W niej jest coś więcej – pragnienie wolności, pogoń za
marzeniami, psychologia ukryta w relacjach Roszpunki z matką – Gertrudą…
Ja jestem absolutnie zakochana w tej, bądź co bądź, bajce. Perełka.
Ja jestem absolutnie zakochana w tej, bądź co bądź, bajce. Perełka.
Opisy filmów pochodzą z filmweb.pl
Zaplątanych również lubię oglądać, koń wymiata, najlepszy jest moment jak merda ogonkiem:D
OdpowiedzUsuńOni tam wszyscy wymiatają :D Większość dialogów znam na pamięć i wystarczy, że sobie je przypomnę, a humor automatycznie mi się poprawia. Choć ten film sprawdza się nie tylko jako komedia. :)
Usuń„Jeździec znikąd" - muszę to zobaczyć !!!!!!
OdpowiedzUsuńPosiadaczu, jesteś nieprzeciętny! Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Basiu :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPowtórzyłam się i dlatego usunęłam! Pozdrawiam:-)
Usuń"Spójrz w lustro. Widzę tu piękną, młodą kobietę. O! Ty też tu jesteś!" - jeden z moich ulubionych cytacików, bo "Zaplątanych" uwielbiam.
OdpowiedzUsuńMój to ten bardziej do wzruszania się i zachowywania powagi:
Usuń"- Dobrze, i co wtedy? Co mam robić dalej?
- E, dalej to już proste. Znajdziesz inne marzenie".
"Zaplątani" to moja ulubiona animacja chociaż mam już 19 lat :-)
OdpowiedzUsuńJa mam niewiele mniej, a bajki Disney'a dalej uwielbiam :D
UsuńKoniecznie muszę obejrzeć "Jeźdźca znikąd"! Głównie ze względu na Deppa :P Ale uspokoiłaś mnie, że można się przy filmie dobrze bawić, bo niektórzy twierdzili inaczej :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że kolejna fanka Deppa :D
UsuńWiesz, ja nie jestem wyrocznią, to, że ja mówię, iż ten film jest fajny, nie oznacza, że on rzeczywiście taki jest. :)
"Jeździec znikąd" - w dalekich planach. Miałam iść do kina, spóźniłam się. Więc teraz będę zwlekała. :D
OdpowiedzUsuń"Rzymskie wakacje" - obejrzałam po raz drugi ostatnio i doszłam do wniosku, że jednak to jest jeden z tych filmów z Audrey, którego do ulubionych nie zaliczę. Jakoś całkowicie nie udało mu się mnie zaczarować.
"Zaplątani" - też w dalekich planach... Kiedyś obejrzę... Przynajmniej tak sobie powtarzam.
A ja chyba wolę "Rzymskie wakacje" od "Śniadania...". Choć to zupełnie inne filmy. I niestety na tym moje obejrzane filmy z Audrey się kończą.
Usuń"Jeźdźca znikąd" oglądaj, bo bardzo "piracki" jest :D
I "zaplątanych" musisz koniecznie obejrzeć. Zwłaszcza Ty.
"Jeździec znikąd" to mój film wakacji :D Mogłabym oglądać go cały czas, a i tak by mi się nie znudził :) I Johnny Depp <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Ja aż taką miłością go nie darzę (i "Jeźdźca..." i Johnny'ego), ale bardzo, bardzo miło mi się ten film oglądało. I Deppa w każdym filmie lubię.
UsuńUwielbiam Zaplątanych! Piosenki są świetne, a sama Roszpunka jest mi bardzo bliska :) A na "Jeźdźca znikąd" wybieram się od dawna :)
OdpowiedzUsuńRoszpunka jest ci bliska? Wiki, jak ja Cię lubię! :D
UsuńW tym poście znajdują się trzy filmy, które koniecznie muszę obejrzeć. Dam znać kiedy już to zrobię ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie cezkam na Twoje opinie :)
Usuńa ja nabrałam chęci na Rzymskie wakacje :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy przypadną Ci do gustu :)
UsuńNa zły humor - "Zaplątani". Zawsze działa;)
OdpowiedzUsuń