Nie trzeba nawet zacząć czytać, by poczuć atmosferę tej
książki. Wystarczy pierwszy rzut oka na okładkę, na te dwie, może śpiące, może
nie, dziewczynki. Wystarczy spojrzenie na ich twarze, na których spokój miesza
się z niepokojem. Niepokój. Tak, właśnie on wyziera z tej książki, właśnie on
przejmuje czytelnika. Brak żadnego punktu zaczepienia, brak bezpiecznych stref,
może i brak Lewisa, kochanego Lewisa znanego z innych publikacji?
Szukałam go. Błądziłam między kolejnymi zdaniami, próbowałam
znaleźć jego ślady w tych sześciu opowiadaniach, pragnęłam odnaleźć autora,
któremu ufam bezgranicznie, którego znam z cudownej autobiografii, dzieł
teologicznych czy listów Tolkiena. Mało
tego Lewisa w Lewisie - stwierdziłam w pewnym momencie, gdy moje uczucia
były mieszaniną leku, osłupienia i zachwytu. Pozory -stwierdziłam przy samym końcu. Jack tu jest, trochę inny,
trochę taki sam, jednak nieprzerwanie czarujący swoim pisarstwem oraz
osobowością.
Pierwsze opowiadanie, tytułowa „Mroczna wieża”, to
balansowanie na granicy fikcji i rzeczywistości, świata realnego i świata
fantastycznego, który nie ma żadnych granic. To pytania o Czas, Przestrzeń,
Pozór i Rzeczywistość, aspekty nienamacalne, przy bliższym poznaniu fascynujące.
Lewis próbuje odkryć to, co jest zakryte tajemnicą, a przy okazji pozwala na
przyjrzenie się ludziom i ich licznym postawom.
„Mroczna wieża” intryguje, porywa, zaprasza do przygody, która z jednej strony przyciąga, a z drugiej napawa lękiem. To opowiadanie napisane doskonałym stylem, zachwycające potęgą wyobraźni pisarza, jednak wzbudzające też lekkie uczucie zakłopotania w czytelniku…
„Mroczna wieża” intryguje, porywa, zaprasza do przygody, która z jednej strony przyciąga, a z drugiej napawa lękiem. To opowiadanie napisane doskonałym stylem, zachwycające potęgą wyobraźni pisarza, jednak wzbudzające też lekkie uczucie zakłopotania w czytelniku…
„- Przepraszam. Ale to
zabawne, naprawdę. – myśl, że dla kogoś osiągnięcie świętości może być tylko
pomniejszym krokiem w jego naukowym rozwoju. To tak jakby wyobrazić sobie, że
można by użyć schodów do nieba jako skrótu w drodze po papierosy do
najbliższego kiosku. Czy nie pomyślałeś o tym, że na długo przed tym, nim
osiągnąłbyś poziom doświadczenia wieczności, tak bardzo zainteresowałbyś się
czymś innym - a raczej: Kimś Innym – że dałbyś sobie spokój z podróżami w
czasie?”
Tekst się urywa. Zakończenia, wytłumaczenia, niektórych, kolejnych
wydarzeń możemy się jedynie domyślać. Możemy podjąć próbę dopasowania własnych
elementów układanki do tego już powstałego, niesamowitego elementu. Możemy
analizować już napisany tekst wzdłuż i wszerz i szukać możliwych rozwiązań.
Ciekawe, czy sam Lewis domyślał się końca…
Z tematyki podróży w czasie przechodzimy do pytań o światło.
„Niewidomy od urodzenia” – króciutka historia, zaledwie kilka stron. Dużo
emocji przy lapidarnym stylu. Znów niepokój zmieszany z podziwem. Lewisowe
drążenie, osłupienie na twarzy czytelnika. Świetne, doprawdy, świetne.
W „Krainie imitacji” lęku jest jakby mniej, pojawia się za
to oblicze Jacka przyjacielskiego, iskrzącego poczuciem humoru, niestroniącego od
ironii. W podobnym, ciągle fantastyczno-naukowym klimacie utrzymane są „Anioły
opiekuńcze”. Nadal uśmiecham się z przekąsem na ich wspomnienie. Nić porozumienia
łącząca mnie i Lewisa, zbieżność poglądów – może właśnie to sprawia, że tak
bardzo podoba mi się to opowiadanie? A może raczej niewątpliwy talent i
błyskotliwość umysłu autora?
„Nieznane formy”… Rzeczywiście nieznane… Księżyc. Tajemnica.
A gdzie odpowiedź?
Ostatnie opowiadanie, „Po dziesięciu latach”, tak jak
"Mroczna wieża" mogło być powieścią. Zostało jednak przerwane, trochę brutalnie, trochę
tajemniczo, raczej przygnębiająco. Mamy lubiane klimaty mitologiczne, mamy
strzępki „Iliady”. To miało potencjał, oj miało. Dobrze, że „Po dziesięciu
latach” znalazło się w tym zbiorze, dobrze, że możemy poznać choć skrawek tej
historii.
„Mroczna wieża” to zbiór trochę inny od pozostałych książek
Lewisa. Gorszy, lepszy? Trudno ocenić. Na pewno szybko się czytający, na pewno
ogromnie wciągający, w pewnym stopniu wypełniający zawodem, uczuciem pustki i
smutku. Dla miłośników C. S. Lewisa to niemała gratka, przygoda oferująca wiele
literackich doznań, a zarazem dająca niezwykłe uczucie, jakoby sam profesor
siedział obok nas i opowiadał swoje wymyślone, porażające pod różnymi względami
historie.
C. S. Lewis, "Mroczna wieża", wyd. Esprit, 2013, tłum. Aleksandra Motyka
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit!
Nie miałam niestety szczęścia jeszcze zapoznać się z twórczością tego pana. Pewnie dorwę książkę, kiedy tylko znajdę ją w bibliotece, wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
arenaksiazek.blogspot.com---> (przepraszam za spam, ale czasami inaczej się nie da ;<)
Autora jeszcze nie znam, chociaż wszystkie tomy "Opowieści z Narnii" goszczą na moich półkach. Najbardziej jednak chciałabym przeczytać "Smutek". Opowiadania jakoś nigdy nie podbiły mojego serca.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo podoba mi się estetyka Twojego bloga ;)
Nie znam tego autora, ale musze przyznac, ze mocno mnie zaintrygowalas:) No i ta okladka tez przyciaga uwage.
OdpowiedzUsuń