czwartek, 11 października 2012

"Tysiąc darów. O sztuce codzinnego szczęścia"




Autor: Ann Voskamp
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2012










„Odwracanie kartki w książce (…)
Klikanie pasa bezpieczeństwa
Stukanie żwiru o błotnik na szutrowej drodze (…)
Powiewające pranie
Klekot wózka dziecięcego
Piszczenie starej huśtawki”

Czy takie prozaiczne chwile naszego życia są łaską? Czy powinniśmy za nie dziękować? Często nie zwracamy na nie uwagi. Nie mamy czasu, jesteśmy obciążeni wieloma obowiązkami…
Ann Voskamp przekonuje, że tak. Te małe sprawy to dary, które otrzymujemy od Boga. Nasze życie składa się z samych darów. Życie jest łaską. I powinniśmy za nie składać ciągłe eucharisteo – dziękczynienie.
Ann to matka szóstki dzieci, żona rolnika, kobieta, która przeżyła w życiu ciężkie chwile. Która doświadczyła wiele zła, zmaga się z lękami i niepokojami. Ale wie, że istnieje inne życie.
Życie w łasce. Życie w pełni. Życie w Prawdzie.

„Czy imię może być krótsze niż to? Trzy litery pozbawione nawet ozdobnika w postaci litery e. Ann – tercet zakrętasów i kresek.
Oznacza: pełna łaski.
Ja taka nie jestem.
Co to w ogóle znaczy: żyć w pełni łaski? Żyć pełnią życia?”

Ann szuka szczęścia. Szuka radości. Szuka miłych chwil. I odkrywa.
Eucharisteo.

Recepta na szczęście brzmi banalnie. W rzeczywistości jest bardzo trudna. Nie każdy potrafi podołać temu wyzwaniu. Wyzwaniu dziękowania. Bo jak dziękować, gdy widziało się śmierć swojej malutkiej, ukochanej, niewinnej siostry? Jak dziękować, kiedy wyczekiwane dzieci są obciążone chorobą i umierają, rok po roku…? Jak dziękować, kiedy życie wydaje się takie ciężkie, kiedy rodzinę trapią problemy finansowe?
Jak dziękować, kiedy nasi przyjaciele nas opuszczają, kiedy czujemy się samotni,
a życie nie ma dla nas głębszego sensu? Nie da się – powie większość.
„To łaska” – powie autorka. 

Wariatka, obłąkana? Nie. Wierząca, czyli ufająca. Kobieta, mająca otwarte oczy. Otwarte na światło i…
na łaskę.

Dziękczynienia powinniśmy się uczyć. Ann także się uczyła. Było to niełatwe i wyczerpujące.
Lecz eucharisteo prowadzi do prawdziwego szczęścia. Do świętej radości, pragnienia życia. I to też jest darem! Wszystko jest darem, wszystko jest łaską! Łaską od Pana!

„Wertuję, kciukiem kartkuję strony ciężkich, grubych książek, którymi się obłożyłam. Czytam powoli. W języku oryginalnym „odmówił dziękczynienie” brzmi eucharisteo.
Podkreślam to słowo w tekście. Czy to może być twardy fundament życia? Czy to może zapewnić życie prawdziwie pełne?
Trzon słowa eucharisteo to charis, co oznacza „łaska”. Jezus wziął chleb i widział w nim łaskę, więc podziękował. Wziął chleb i widział w nim dar, za który złożył dziękczynienie.
Ale na tym nie koniec. Czytam dalej. Eucharisteo, dziękczynienie, zawiera w sobie greckie słowo oznaczające łaskę, charis. Lecz ma w sobie również jego derywat – greckie słowo chara, „radość”. Radość. No tak… Trochę tego mogłoby mi się przydać.”

Ann zaczyna pisać swoją kronikę wdzięczności. Stara się składać ciągłe eucharisteo. Zaczyna ufać w Bożą miłość i opiekę. Dostrzegać piękno.
W ciężkim, pracowitym dniu kobieta widzi dobre strony, dary od Pana. Znajduje czas, by zatrzymać się, pomyśleć, podziękować. Nie za góry złota, dzieci jak anioły i wypchane konto w banku. Nie. Ann tego nie posiada. Ale posiada coś więcej.
Ona dziękuje za prozaiczne rzeczy. Elementy dnia codziennego, które dla nas często nie istnieją. Są drobnostkami, na które zwyczajnie nie zwraca się uwagi.

Jestem niezwykle wdzięczna autorce za to, że podzieliła się ze światem swoimi przemyśleniami, rozważaniami, trudami dnia codziennego. Podzieliła się sobą. I otworzyła mi oczy na wiele, niedostrzeganych wcześniej przez mnie, spraw.

„Tysiąc darów” to nie, jak na początku myślałam, poradnik, mówiący o tym, jak być szczęśliwym. To bardzo intymny, osobisty dziennik, wydawałoby się, że zwykłej, prostej kobiety. Dziennik pełen wzruszeń, radości, trafnych uwag, ale też patosu, czasami bólu. Czytając tę książkę, chwilami czułam się, jakbym ukradkiem czytała czyjś pamiętnik, wchodziła w czyjąś sferę tabu, obdzierała kogoś z intymności. To nie jest książka pisana „pod publiczkę”. Dlatego czasami ciężko zrozumieć Ann.
Tak jak ciężko zrozumieć osobisty wiersz, dający odczytać się tylko jego autorowi.

Ja bardzo szybko przeczytałam tę książkę. Chłonęłam słowa, byłam ciekawa wspomnień i przemyśleń autorki. Ale nie zawsze było nam miło i przyjemnie. Czasem irytowałam się i odkładałam ją ze słowami „przez ile czasu można pisać o jednym i tym samym?!”. Jednak odkładałam tylko na chwilkę, bo leżąca na szafce lekturka jakby wołała: „wróć do mnie, wróć!”. I wracałam.
Nie żałuję.

Chciałabym poznać Ann Voskamp, porozmawiać, posłuchać tego, co jeszcze ma do powiedzenia., Dzięki tej książce ta (jakby nie było) obca dla mnie osoba, momentalnie stała się dla mnie bliska. Po prostu wydaje mi się, że ją znam. I to nie od kilku minut. Od kilkunastu lat.

Czy „Tysiąc darów” będzie dobrą książką dla wszystkich? Niektórych może razić styl pisania autorki, bardzo specyficzny, często patetyczny. Niektórych może irytować sama jej historia i pojęcie szczęścia (mowa tu o zatwardziałych ateistach). Nie twierdzę, że książka jest doskonała. To nie literackie arcydzieło. Jednak, jeżeli chcecie poznać Ann, jej sposób na życie, jej opowieść, jej wspomnienia i refleksje, sięgnijcie po tę książkę. Może szukacie szczęścia, może czujecie się przygnębieni i niekochani? – Myślę, że „Tysiąc darów” jest dla Was. Ale to Wasz wybór. Ja ani nie zachęcam, ani nie odradzam. Nie każdemu może odpowiadać taki styl, nie każdemu będzie się podobać. Mnie osobiście ta książka zauroczyła. 

„Wszystko jest łaską,
Ann
Klikam „Wyślij” i moje zaciśnięte pięści otwierają się, lęgnie w nich wiara, która grzeje się w nadchodzącym świetle. W sadzie pierwszy dziś powiew wiatru zdmuchuje z drzew tysiąc drobnych kwiatów jabłoni. Obsypują ciemną pierś ziemi.
Patrzę jak fruwają. Śnieg bezgranicznego piękna.
I czuję Jego dotyk.”

10 komentarzy:

  1. lubię czytać o czyichś przemyśleniach także myslę, że książka by mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że na taką książkę trzeba mieć odpowiedni nastrój. Jesień sprzyja przemyśleniom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe. To zależy tez od osoby. Ale książka jest bardzo refleksyjna, więc myślę, że jesień to dobra pora :)

      Usuń
  3. Mam na nią już od jakiegoś czasu ochotę i myślę, że to jest książka dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam już o tej książce nie raz, ale myślę, że za dużo ma wspólnego z wiarą, żeby mogła mi się spodobać. Ten temat opisany w taki sposób raczej mnie nie zaciekawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, książka jest w dużej części o wierze. Dlatego nie polecam na siłę. Nie każdemu się spodoba :)

      Usuń
  5. Chętnie przeczytam, gdyż bardzo cenię książki wydawnictwa Esprit :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też :)
      Esprit to świetne wydawnictwo, jedno z moich ulubionych :) Ma bardzo wartościowe książki (i Lewisa!) :)

      Usuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga