niedziela, 29 września 2013

Wieczór z książką, muzyką i (?) filmem. Cz. 1.



O tym, co ja nazywam kulturą. O tym, co ja nazywam rozrywką. O tym, co ja nazywam życiem.

Należę do tej grupy czytelników, którzy z reguły rozkoszują się książką w ciszy. Tak jest łatwiej, raczej przyjemniej, spokojniej. Maksymalna koncentracja na książce, przerywana tylko krótkimi spojrzeniami za okno, bądź myślami w stylu Co za fragment! Gdzie moje znaczniki? Ale często z książką łączy się muzyka. Puszczona gdzieś w tle nie przeszkadza, raczej wycisza. Słuchana w przypadkowych miejscach wzbudza emocje, wywołuje wspomnienia. Jest muzyka, przy której się pisze, wykonuje się obowiązki szkolne, którą się śpiewa w różnych okolicznościach, choć wcale nie posiada słów…

Pierwszy zachwyt przyszedł wraz z Narnią. W. przynosił kolejne tomy do domu, bo w mojej bibliotece jeszcze ich nie było. Rozmowy, odczytywanie alegorii, zachłyśnięcie się innym światem, odkrywaną przygodą. Później filmy, trochę emocji, chęć wzięcia udziału w walce i… ta muzyka. (Harry Gregson-Williams)



Kocham skrzypce. Mam dreszcze, gdy słyszę ich dźwięk, a jako mała dziewczynka marzyłam o nauce gry na nich. Marzenie się nie spełniło (pewnie mierna byłaby ze mnie skrzypaczka), fascynacja została…
Połączenie skrzypiec i ukochanej Jane Eyre musiało być doskonałe. Nie było innego wyjścia.
Słucham tego soundtracku w różnych okolicznościach życia. Zawsze działa tak samo, zawsze wywołuje obrazy w głowie, przypomina cudowną książkę, niezły film. Emocje. (Dario Marianelli)


Ludovico Einaudi pojawił się w moim życiu nie dość, że nagle, to jeszcze całkiem przypadkowo. Nieprzemyślane kliknięcie, wielka niewiadoma, nazwisko, o którym nigdy nie słyszałam, które nigdy nie mignęło mi przed oczyma. Później był tylko zachwyt.
Cudownie się czyta przy jego muzyce. I nawet nauka lepiej wchodzi do głowy.





5 komentarzy:

  1. Soundtrack do "Opowieści..." wywołuje we mnie wręcz fizyczny ból. Nie mogę, nie mogę poradzić sobie z myślą, że nigdy tam nie trafię. Świadomość, że to "tylko" książka...
    Dorastanie jest zdecydowanie przereklamowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to uczucie bardzo dobrze. Na "Evacuating London" tęsknię za Narnią do bólu.

      Usuń
  2. Od skrzypiec wolę tylko saksofon, chyba dlatego, że tak mocno kojarzy się z jazzem. Przy muzyce już nie czytam. Kiedyś tak. Teraz już nie, bo mam trudności ze skupieniem się na książce, gdy słyszę piękne dźwięki.

    OdpowiedzUsuń
  3. puściłam sobie właśnie soundtrack do Opowieści z Narnii i jestem jak zaczarowana :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludovico Einaudi - "Primavera" <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga