środa, 2 października 2013

Kolejne spotkanie... ("Mroczna wieża", C. S. Lewis)



Nie trzeba nawet zacząć czytać, by poczuć atmosferę tej książki. Wystarczy pierwszy rzut oka na okładkę, na te dwie, może śpiące, może nie, dziewczynki. Wystarczy spojrzenie na ich twarze, na których spokój miesza się z niepokojem. Niepokój. Tak, właśnie on wyziera z tej książki, właśnie on przejmuje czytelnika. Brak żadnego punktu zaczepienia, brak bezpiecznych stref, może i brak Lewisa, kochanego Lewisa znanego z innych publikacji?

Szukałam go. Błądziłam między kolejnymi zdaniami, próbowałam znaleźć jego ślady w tych sześciu opowiadaniach, pragnęłam odnaleźć autora, któremu ufam bezgranicznie, którego znam z cudownej autobiografii, dzieł teologicznych czy listów Tolkiena. Mało tego Lewisa w Lewisie - stwierdziłam w pewnym momencie, gdy moje uczucia były mieszaniną leku, osłupienia i zachwytu. Pozory -stwierdziłam przy samym końcu. Jack tu jest, trochę inny, trochę taki sam, jednak nieprzerwanie czarujący swoim pisarstwem oraz osobowością.

Pierwsze opowiadanie, tytułowa „Mroczna wieża”, to balansowanie na granicy fikcji i rzeczywistości, świata realnego i świata fantastycznego, który nie ma żadnych granic. To pytania o Czas, Przestrzeń, Pozór i Rzeczywistość, aspekty nienamacalne, przy bliższym poznaniu fascynujące. Lewis próbuje odkryć to, co jest zakryte tajemnicą, a przy okazji pozwala na przyjrzenie się ludziom i ich licznym postawom.
„Mroczna wieża” intryguje, porywa, zaprasza do przygody, która z jednej strony przyciąga, a z drugiej napawa lękiem. To opowiadanie napisane doskonałym stylem, zachwycające potęgą wyobraźni pisarza, jednak wzbudzające też lekkie uczucie zakłopotania w czytelniku…

„- Przepraszam. Ale to zabawne, naprawdę. – myśl, że dla kogoś osiągnięcie świętości może być tylko pomniejszym krokiem w jego naukowym rozwoju. To tak jakby wyobrazić sobie, że można by użyć schodów do nieba jako skrótu w drodze po papierosy do najbliższego kiosku. Czy nie pomyślałeś o tym, że na długo przed tym, nim osiągnąłbyś poziom doświadczenia wieczności, tak bardzo zainteresowałbyś się czymś innym - a raczej: Kimś Innym – że dałbyś sobie spokój z podróżami w czasie?”

Tekst się urywa. Zakończenia, wytłumaczenia, niektórych, kolejnych wydarzeń możemy się jedynie domyślać. Możemy podjąć próbę dopasowania własnych elementów układanki do tego już powstałego, niesamowitego elementu. Możemy analizować już napisany tekst wzdłuż i wszerz i szukać możliwych rozwiązań. Ciekawe, czy sam Lewis domyślał się końca…

Z tematyki podróży w czasie przechodzimy do pytań o światło. „Niewidomy od urodzenia” – króciutka historia, zaledwie kilka stron. Dużo emocji przy lapidarnym stylu. Znów niepokój zmieszany z podziwem. Lewisowe drążenie, osłupienie na twarzy czytelnika. Świetne, doprawdy, świetne.

W „Krainie imitacji” lęku jest jakby mniej, pojawia się za to oblicze Jacka przyjacielskiego, iskrzącego poczuciem humoru, niestroniącego od ironii. W podobnym, ciągle fantastyczno-naukowym klimacie utrzymane są „Anioły opiekuńcze”. Nadal uśmiecham się z przekąsem na ich wspomnienie. Nić porozumienia łącząca mnie i Lewisa, zbieżność poglądów – może właśnie to sprawia, że tak bardzo podoba mi się to opowiadanie? A może raczej niewątpliwy talent i błyskotliwość umysłu autora? 

„Nieznane formy”… Rzeczywiście nieznane… Księżyc. Tajemnica. A gdzie odpowiedź?

Ostatnie opowiadanie, „Po dziesięciu latach”, tak jak "Mroczna wieża" mogło być powieścią. Zostało jednak przerwane, trochę brutalnie, trochę tajemniczo, raczej przygnębiająco. Mamy lubiane klimaty mitologiczne, mamy strzępki „Iliady”. To miało potencjał, oj miało. Dobrze, że „Po dziesięciu latach” znalazło się w tym zbiorze, dobrze, że możemy poznać choć skrawek tej historii.

„Mroczna wieża” to zbiór trochę inny od pozostałych książek Lewisa. Gorszy, lepszy? Trudno ocenić. Na pewno szybko się czytający, na pewno ogromnie wciągający, w pewnym stopniu wypełniający zawodem, uczuciem pustki i smutku. Dla miłośników C. S. Lewisa to niemała gratka, przygoda oferująca wiele literackich doznań, a zarazem dająca niezwykłe uczucie, jakoby sam profesor siedział obok nas i opowiadał swoje wymyślone, porażające pod różnymi względami historie.

C. S. Lewis, "Mroczna wieża", wyd. Esprit, 2013, tłum. Aleksandra Motyka
 Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit!



3 komentarze:

  1. Nie miałam niestety szczęścia jeszcze zapoznać się z twórczością tego pana. Pewnie dorwę książkę, kiedy tylko znajdę ją w bibliotece, wydaje się ciekawa.
    Pozdrawiam!
    arenaksiazek.blogspot.com---> (przepraszam za spam, ale czasami inaczej się nie da ;<)

    OdpowiedzUsuń
  2. Autora jeszcze nie znam, chociaż wszystkie tomy "Opowieści z Narnii" goszczą na moich półkach. Najbardziej jednak chciałabym przeczytać "Smutek". Opowiadania jakoś nigdy nie podbiły mojego serca.

    P.S. Bardzo podoba mi się estetyka Twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego autora, ale musze przyznac, ze mocno mnie zaintrygowalas:) No i ta okladka tez przyciaga uwage.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga