środa, 11 grudnia 2013

Ciepło pod zimową kołderką, czyli wyprawa do Krainy Lodu.



Nie patrząc na metryki, poszliśmy do kina (stara ja, stara M. i jeszcze starszy W.), by zdecydowanie zawyżyć średnią wieku w sali kinowej i dać się porwać historii opowiedzianej przez niezawodnego Disneya. Aura sprzyjała, na dworze śnieg miło prószył, przed nami siedziały zaciekawione dzieciaki z mniej zaciekawionymi rodzicami, a ja cieszyłam się jak kilkulatka, bo animacje, szczególnie te klasyczne, mogę oglądać w nieskończoność i na „Krainę lodu” czekałam z niecierpliwością.
Najbardziej oczywista oczywistość i największa wada: film jest za krótki.
Za krótki w ten sposób pozostawiający niedosyt, i w ten drugi sposób – jest zbyt dobry, ciepły i magiczny, by mógł się kończyć. Dlatego też przy samym wyjściu, wszyscy trzej zgodnie stwierdziliśmy, że moglibyśmy się wrócić i obejrzeć jeszcze raz. Już, teraz, natychmiast. A później sobie oglądać raz na jakiś czas, na przykład codziennie, by świat był trochę piękniejszy, a rutynowa egzystencja trochę łatwiejsza.

„Kraina lodu” to klasyczna produkcja, z łagodnym humorem, sympatycznymi bohaterami i zachwycającym światem, w którym chciałoby się znaleźć. Głównym targetem są dzieci, więc fabuła jest dość prosta i chwilami uroczo przewidywalna („O, o, teraz się pocałują! Widzicie? – całują się!”), ale zarazem tak skonstruowana, że film nie nudzi i nie pozwala nawet na odwrócenie wzroku.
Całość utrzymana jest w baśniowym klimacie, tej cudownej, znanej od lat konwencji, jest więc miejsce na magię, elementy, które uwielbiam i które nieprzerwanie mnie rozczulają.


Przenosimy się więc do fantastycznej krainy Arendelle, gdzie na tronie zasiada para królewska, mająca dwie córeczki – starszą Elsę i młodszą Annę. I wszystko przebiegałoby spokojnie i beztrosko, gdyby nie niesamowite zdolności Elsy, która potrafi wyczarowywać lodowe i śnieżne cudeńka. Wskutek nieszczęśliwego wypadku starsza dziewczynka zostaje odsunięta, również przed samą siebie, zaczyna izolować się od świata, pokrywa śniegiem i lodem nie tylko to, co dotknie, ale również własne serce.
Dziewczęta dorastają, para królewska wkrótce ginie, Elsa przejmuje tron, a w całym Arendelle zapada zima, zima, której nikt nie widział od lat, i której nie powinno być.

Disney dał nam animację niesamowitą pod względem wizualnym, cała ta drobiazgowość, dbałość o szczegóły, białe i mroźne esy-floresy wywierają ogromne wrażenie i sprawiają radość szczególnie tym, którzy nie mogą się już doczekać mroźnej pogody za oknem, sopli, szronu i ślicznych białych gwiazdek. Nie wiem, jak to wszystko wygląda w 3D (nie lubię, chodzę jedynie, gdy nie mam wyboru), ale już w 2D prezentuje się wspaniale.


Jest więc znajomo, po disneyowsku, ale z pewną doza innowacji. Samo to, że nie ma jednego oczywistego czarnego charakteru, jest na swój sposób nowe (choć zawiłości w tej materii odkryłam już na samym początku seansu i tym samym zaspojlerowałam sobie pół filmu), a jakby tego było mało, Disney pozwala sobie na małą krytykę samego siebie… Czyli swoich własnych animacji z przeszłości, gdzie dla każdej porządnej dziewczyny (księżniczki) jednym z najważniejszych wyzwań było odnalezienie miłości swojego życia, której owa księżniczka wcale nie musiała długo poznawać, ona w okamgnieniu wiedziała, kto jest i powinien być jej wybrankiem. Jest też w „Krainie lodu” miejsce na nowoczesność, która ładnie harmonizuje z klasycznym sposobem przedstawienia historii. Już sama Anna zachowuje się jak typowa współczesna nastolatka - porywcza, z głupimi pomysłami i sercem na dłoni.

Na humor też się miejsce znajdzie, choć to raczej inny typ humoru niż ten obecny np. w „Epoce lodowcowej” czy „Shreku”. W każdym razie, jak stwierdziła M., chyba nasza trójka najbardziej chichotała i siedziała z największym rozbawieniem wymalowanym na twarzach (łezka też się zakręciła gdzieś w kąciku oka, momenty wzruszające też były).
W tym momencie nie można nie wspomnieć  o bałwanku Olafie (mówiącym głosem Czesława Mozila – jego dubbing to mistrzostwo!), który najbardziej marzy o lecie, reniferze Svenie (miłośnicy psów i uroczych rysunkowych zwierzaczków powinni być kontent), czy trollach. 
 
Właśnie, dubbing! Uwielbiam polskie dubbingi do bajek i za każdym razem niezmiennie mówię, że jest najlepszy, najlepiej dobrany, najlepiej wykonany. W przypadku „Krainy lodu” również nie mam zastrzeżeń, Anna Cieślak w roli Anny i Lidia Sadowa w roli Elsy wpadły świetnie, role postaci męskich także zostały bardzo dobrze obsadzone (w ogóle miło jest popatrzeć na chłopców w animacjach Disneya, którzy nie są jedynie obowiązkowymi ozdobnikami, dodatkami do księżniczek, a pełnoprawnymi, ciekawymi bohaterami).

Z dubbingiem wiąże się muzyka (cudowna!) i piosenki, których jest całkiem sporo (dla mnie mogłoby być jeszcze więcej, uwielbiam musicale). I jak w trakcie seansu wpadła mi w ucho tylko jedna piosenka (choć podobały mi się wszystkie), to po powrocie do domu od razu przysiadłam do komputera, przesłucham wszystkie utwory we wszystkich możliwych wersjach i stwierdziłam, że są absolutnie cudowne, świetnie się je śpiewa i po polsku brzmią oczywiście najlepiej (choć wersja francuska również jest wspaniała).

Słowem, podobało mi się ogromnie, mimo że „Kraina lodu” wcale nie została moją ulubioną animacją (niezmiennie szaleję za „Zaplątanymi”). Zalet ma mnóstwo, morał jest ciągle aktualny i warty przypominania (a raczej kilka morałów, ja dostrzegam przynajmniej trzy – wszystkie bardzo wielkiej wagi), piosenki zostają w pamięci przez dłuższy czas. Mam swoje ulubione momenty (scena z obrazami! zamek!), mam mnóstwo powodów, dla których do „Krainy lodu” na pewno powrócę. I mimo zimowej otoczki, niezwykle ciepły to film, idealny to obejrzenia w czasie zimowych wichur i jesiennych słot – jak widać – idealny również dla tych trochę starszych.

11 komentarzy:

  1. Też szaleję za "Zaplątanymi"! :3 A na "Krainę lodu" wybierały się ostatnio moje młodsze siostry. Po twojej recenzji trochę żałuję, że z nimi nie poszłam :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Narobiłaś mi ochoty. Czegoś takiego potrzebuję, żeby oderwać się od szkoły. Z chęcią bym obejrzała :) Zresztą "Zaplątanych" też bym z chęcią sobie odświeżyła, bo to taka ładna animacja... A oglądałaś może "Ekspres polarny"? Bo jakos ostatnio za mną chodzi. Chyba kiedyś widziałam, ale pewności nie mam, bo jesli widziałam, to musiałam byc dosyć mała. I jestem ciekawa czy produkcja warta uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam trailer podczas seansu innego filmu i zastanawiałam się czy iść na "Frozen" do kina :D Teraz już chyba wiem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj oglądałam zdjęcia (obrazki?) z tej bajki i doszłam do wniosku, że koniecznie powinnam ją obejrzeć;) Rzeczywiście wygląda to na piękną animację i w ogóle całkiem przyjemną historię. Czegoś takiego mi trzeba;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaaak bardzo chcem obejrzeć! *_*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jupi!!!
    "Disney dał nam animację niesamowitą pod względem wizualnym, cała ta drobiazgowość, dbałość o szczegóły, białe i mroźne esy-floresy wywierają ogromne wrażenie i sprawiają radość szczególnie tym, którzy nie mogą się już doczekać mroźnej pogody za oknem, sopli, szronu i ślicznych białych gwiazdek. "
    To zdecydowanie o mnie;)

    "Nie wiem, jak to wszystko wygląda w 3D (nie lubię, chodzę jedynie, gdy nie mam wyboru), ale już w 2D prezentuje się wspaniale."
    I to też;)

    Muszę zabrać młodszych przedstawicieli rodu :D Uwielbiam bajki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z kuzynką się po świętach wybieram :). Mała się cieszy, a i ja klasyczne bajki uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam, widziałam, jestem zachwycona :D. A ostatnio byłam taka zawiedziona Disneyem. No cóż, po tym filmie cofnęłam wszystkie złe słowa :D.
    A za Zaplątanymi też szlaję ^^.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogladnelam film i jest troszke nieco zawiedziona.. jak dla mnie za duzo bylo spiewu, piosenek.. ale film tworzy piekna aurę i za to ma wielkiego plusa pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tak, "Kraina lodu" i "Zaplątani" też bardzo mi się podobały. Uwielbiam filmy które są wizualnie dobrze dopracowane i te takie są.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga