środa, 4 grudnia 2013

Francuska podróż dobiegła końca. ("Podróż do miasta świateł. Rose de Vallenord", M. Gutowska - Adamczyk)



Czekałam na tę książkę dokładnie rok, cieszyłam się na samą myśl, że jeszcze raz wybiorę się do Paryża z czasów belle epoque, do Paryża bawiącego się, Paryża pełnego barw, miasta, oferującego tysiące fantastycznych doznań. Do miasta świateł, który w dwutomowej opowieści Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk  jest pełnoprawnym bohaterem, i jak się okazuje, bohaterem najciekawszym.
Gdzieś w zakamarkach Brulionu można odnaleźć moje entuzjastyczne, radosne zapiski, które poczyniłam po przeczytaniu pierwszej części. Byłam oczarowana historią rudowłosej dziewczynki, później charakternej pannicy i odrzucającej konwenanse malarki. Autorka wspięła się na wyżyny, stworzyła powieść obyczajową, z gatunku literatury kobiecej, ale powieść przepełnioną szczególikami z życia paryżan i autentycznie tchnącą klimatem miasta.
Tym większe jest moje rozczarowanie, niestety.

Rose z drugiego tomu nie jest moją Różą z Wolskich.
Jej dzieje nie są uplecione tak misternie, jak tego oczekiwałam.
Powieść nie jest tak wciągająca, jak się spodziewałam.
Fragmentów drażniących mnie jest zbyt wiele, by mogło się obejść bez zgrzytów.
Warstwa współczesna nie oferuje nic, co mogłoby mnie pochłonąć czy zainteresować.
Przedstawione wydarzenia przyjmowałam całkowicie beznamiętnie, bez większych wzruszeń. Słowem, kataklizmu nie było, świata nie trzeba było ratować, nie łkałam ani z radości, ani z rozpaczy.

Potencjał został zmarnowany, a historia Róży stała się całkiem niezłą (tylko albo aż) powiastką kobiecą, raczej niewychodzącą ponad poziom. Słabą fabularnie, jednak dobrą językowo, napisaną ze swadą i wdziękiem.

Ale Paryż, mimo że stale się zmienia, równie permanentnie jest tak samo atrakcyjny i to właśnie on stanowi największy atut tej książki. Razem ze wzmiankami na temat mody, historii, polityki czy sztuki nadaje „Podróży do miasta świateł” smaku i niepowtarzalnego charakteru. I mimo że czasami wręcz przymuszałam się do lektury (choć powody tego mogą być zupełnie inne niż sama książka… może o tym też w Brulionie wspomnę?), zawsze czytanie kończyłam po kilku godzinach, czując nie tylko coś  w rodzaju zawodu na czymś, kimś dotychczas niezawodnym, ale także zwykłą czytelniczą radość z tego, że jestem, czytam, mogę bardziej lub mniej przeżywać – jest gorzej, ale cały czas na poziomie.
Francuska podróż dobiegła końca. I chyba nawet nie jest mi szczególnie smutno.

Małgorzata Gutowska - Adamczyk, "Podróż do miasta świateł. Rose de Vallenord", wyd. Nasza Księgarnia,  2013


14 komentarzy:

  1. Nie mój obszar, nie przekonam się, ale o tym pisałam już kiedyś. Za to nowiutką Ficner-Ogonowską masz? I w ogóle, teraz twoja kolej. Jak nic. Powinnaś odpisać! :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam i żałuję bardzo. Ale wyobraź sobie, że Mój Osobisty Mikołaj powiedział, że żadnych książek nie będzie. Ani On nie przyniesie, ani ja sama nie mogę.Chociaż nawet gdybym mogła, nie kupiłabym Ficner - Ogonowskiej :P

      Wiem, że powinnam, jest w głowie, w Twojej skrzynce będzie jutro.

      Usuń
    2. Razem z mamą doszłyśmy do wniosku, że jesteśmy poszkodowane, jeśli chodzi o zakupy książek (długo nic nie kupowałyśmy, pomijając Ocean Gaimana, to od wakacji) i zrobiłyśmy sobie prezenty (a przy okazji, całej rodzinie). Tylko otwierać nie można. Więc siedzę i czekam, całkiem przyjemne to czekanie.
      Ale też chociaż chciałabym panią Ficner-Ogonowską, to w paczce dla niej miejsca nie było... ;-)

      Usuń
  2. O. A wiesz, właśnie czytam "Różę z Wolskich" i dzisiaj czytałam sobie jej recenzję na twoim blogu, a że drugą część również mam na półce, zastanawiałam się kiedy dodasz recenzję następnej. I wieczorem patrzę - jest! Ostatnio ludzie tak mi czytają w myślach... xd ;))
    Wiesz, że powinnaś mi odpisać na maila? Czekam! :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz :) Ciekawa jestem Twoich opinii.
      Wiem. I ja się naprawdę ładnie wytłumaczę.

      Usuń
  3. Latem zamawiałam z Naszej Księgarni wszystkie Muminki i zastanawiałam się, czy nie wziąć przy okazji pierwszej części. I teraz trochę żałuję, skoro taka dobra, a trochę cieszę się, bo nie lubię niedokończonych, niewykończonych historii. Masz takie wrażenie? Że czegoś brakuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Czegoś brakuje, opowieść jest niepełna i to niepełna w ten irytujący sposób. Trochę przykro. Ale myślę, że warto przeczytać "Podróż...", to cały czas niezła obyczajówka.

      Usuń
  4. Szkoda :( Niedawno czytałam pierwszą część i chciałam poprosić Mikołaja o drugą... Teraz widzę, że nie ma się, co napalać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, różne są opinie... Ja czuję zawód i nie do końca polecam drugą część. Jest trochę rozczarowująca po świetnym pierwszym tomie.

      Usuń
  5. Najgorszy jest właśnie taki zmarnowany potencjał i rozczarowanie czytelników, którzy się na daną książkę wyczekali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście nie wszyscy są rozczarowani. :)

      Usuń
  6. A ja uwielbiam obie części "Podróży do miasta świateł" :) Autorka mnie nie zawiodła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może miałam trochę za wysokie oczekiwania... :)

      Usuń
  7. U mnie ostatnio tak dużo Paryża, więc przeczytam, bo niestety jeszcze nie miałam okazji, ale tematyka ciekawa ze względu, że to Paryż.
    Zapraszam serdecznie do mnie!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga