Pusta kartka, która czeka, aż przeniosę na nią swoje myśli.
I książka, książeczka, niepozorny drobiazg wetknięty niedbale między wystawne
tomiszcza w bibliotece. Nie, to, co jest teraz, po przeczytaniu, to nawet nie
jest pustka w głowie, to nie jest wyrażenie swojego obojętnego stosunku do
utworu, ani nie brak myśli. To kłębowisko różnych uczuć, pragnień, żalów, słów,
które nie zostały wypowiedziane, a które zostały zaklęte między pożółkłymi
stronicami, które zostały może nieświadomie wywołane we mnie, których nie
potrafię sformułować. One egzystują we mnie, w tej książce, gdzieś obok, błądzą
po świecie, czekając aż ktoś je przygarnie i zrozumie.
Tak jak ten mały tomik „Bajek” czekał.
Tak jak ten mały tomik „Bajek” czekał.
Wilde nie pisał, daleko mu było do rzemieślnika, on tworzył
metafizyczną, nienamacalną rzeczywistość, w której my możemy teraz obcować i
którą możemy chłonąć wszystkimi zmysłami. Te bajki… Konstrukcję mają znaną,
zgrabną, bezpieczną. Zewnętrznie przypominają utwory czytane w dzieciństwie,
przed snem, na dobranoc. Zwierzęta i rośliny tu rozmawiają, ludzie dzielą się
na biednych i bogatych, księżniczki i królewicze panują, czarują, miewają sny i
splątane losy. Jak echo powtarzane są pojedyncze frazy, a każda sytuacja może
się odmienić w mgnieniu oka.
Ale to Wilde, przewrotny Wilde, Wilde udziwniający, Wilde tworzący aluzje, symbole i zawoalowane znaczenia. Chyba tylko Wilde potrafił stworzyć coś tak przerażająco smutnego i zarazem tak pięknego. Coś budzącego niepokój i zachwyt jednocześnie, wywołującego uczucie rozpaczy i euforii w tym samym czasie.
Tak, w tej książce są banały, moralizowanie, mądrość podana
w pokrętny, absolutnie cudowny sposób. Jest coś okropnie poruszającego, nie,
nie wzruszającego, ale poruszającego, dziwaczny element, który zagnieżdża się w
sercu i ściska w gardle. I te rany Miłości, i Śmierć z Chciwością, i ptaki,
które odgrywają taką ważną rolę, i poświęcenie, i ten smutek, wszechobecny
bolesny smutek. Potrzebny smutek.
Nie chcę opisywać tych dziewięciu historii, nie chcę o nich
mówić za wiele, nawet nie czuję się do tego upoważniona. Mam wrażenie, że już
wystukałam zbyt wiele nieporadnych słów, choć myśli nadal pozostają rozproszone
i nieuporządkowane. To przytłaczająca lektura, historie raczej nie dla dzieci,
mimo że ubrane w baśniowe szatki, piękno, które tak bardzo dotyka, zarazem kunsztowna
pisarska sztuka. O, taka mała książeczka.
Oscar Wilde, "Bajki", Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, 1988, tłum. Maria Feldmanowa, Ewa Berberyusz, Włodzimierz Lewik
*cytat użyty w tytule pochodzi z książki, str. 136
Mam je na półce na szczęście. Czekają :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książkę autora, ale zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie, że na pewno sięgnę po kolejne, m.i. "Bajki" ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten tomik!!! wracam do niego z sentymentem :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie. Co takiego może kryć się w tej małej książeczce? Co wywołuje tyle emocji?
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo ciekawy blog.
Kiedyś chyba czytałam... to ten tomik w którym jest opowieść o olbrzymie i dzieciach? Nie jestem pewna, ale oczywiście kiedyś z pewnością przypomnę sobie/przeczytam (jeśli nie czytałam...).
OdpowiedzUsuńW końcu to Wilde.
Czyli czytałaś. Jest opowieść o olbrzymie i dzieciach.
UsuńNIgdy nie zapoznałam się z twórczością Wilde'a. Jedynie cytat znam. xD Trochę wstyd, więc to się zmieni. xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oscar Wilde - czytam nie tylko bajki i podziwiam. Twoje słowa w pełni oddają to, czym są bajki Wilde'a - smutkiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń