niedziela, 2 marca 2014

Lewis jeszcze bliższy. ("Cienista dolina")



„Cienista dolina” nie była dla mnie czymś nowym, była raczej przypomnieniem, kolejnym wglądem w życie i umysł postaci, którą kocham całym sercem. Była to więc niemała przyjemność, ale także powrót do smutku. Trudno nazwać ten film innowacyjnym, nie można określić go słowem zaskakujący, bo czym on miał zaskoczyć? Od dawna znam historię Lewisa, jego dojrzewanie, zmaganie się z bólem i cierpieniem oraz jego poznanie prawdziwej miłości. Od dawna znam Lewisa przez jego książki, biografie, czy listy Tolkiena, nie dowiedziałam się więc niczego nowego, mogłam jedynie porównać swoją wizję z wizją reżysera oraz Hopkinsa, który wcielał się w mojego ukochanego Jacka. Mimo wszystko warto było obejrzeć „Cienistą dolinę”. W końcu miło jest zobaczyć ulubione historie na ekranie, już jakby zmaterializowane. A miłość Jacka i Joy, życie pewnego oxfordzkiego profesora zdecydowanie do nich należy.

Udała się ta mieszanka Narnii, „Smutku” i „Problemu cierpienia”. Kilka zdań, które czytałam nie raz, nie dwa, wchodzenie do starej szafy wypełnionej futrami, krótka rozmowa o czytaniu, niebo i poszukiwanie Złotej Doliny… Nie wiem, jak mogłabym tego nie docenić. Do tego wszystkiego wspaniałe aktorstwo Anthony’ego Hopkinsa (C. S. Lewis) i Debry Winger (Helen Joy Gresham) oraz świetne role małego Josepha Mazzello jako Douglasa oraz Edwarda Hardwicke jako Warniego. Nie było możliwości, bym „Cienistej doliny” nie pokochała, choć przecież można było lepiej, dłużej, dokładniej.
Jest, jak jest, a jest naprawdę pięknie.

"Nie chcę być gdzieś indziej. Nie czekam na to, co się stanie, co się wyłoni za zakrętu lub wzgórza. Jestem tutaj i to wystarczy".

Cudownie było to zobaczyć, posłuchać rozmów z Joy, przyjaciółmi i Warniem, ujrzeć Lewisa, który uczy, robi herbatę, kocha, cierpi, przytula. Nie jest to szczególnie dynamiczny film, jest raczej złożony z prostych, chwytających za serce scen. Wiele rozmów składa się na „Cienistą dolinę”, wiele uczuć i emocji, a gdzieś w tle ciągle jest Jack, profesor z nieustępliwym uporem mówiący o wartości cierpienia, o megafonie Boga, o wierze i miłości. Dziecko musiało jednak ustąpić mężczyźnie, na tle się nie skończyło i twórcy pokazali nie tylko piękną historię miłosną, ale także przemianę Lewisa, okres, w którym, jak sam pisał, jego niby stabilna, silna wiara rozsypała się jak domek z kart. Okres, gdzie nasz profesor z teoretyka stał się praktykiem.


Kocham więc „Cienistą dolinę” i cieszę się z niej ogromnie. Trochę żal, że wśród grona przyjaciół Jacka zabrakło Tolkiena, nie pojawił się również starszy syn Joy – David, ale czym są te drobne zastrzeżenia, gdy my, widzowie, przypadkowi lub nie, dostaliśmy obraz tak wyważony, doskonale skomponowany i nadzwyczaj poruszający, mimo że dla widzów nieprzypadkowych znany?

I cieszę się, że w końcu ktoś wypowiedział to, co od lat błąka się po mojej głowie, czasami się przypominając i wywołując uczucie bezsilności. Tym bardziej, że ten ktoś jest też kimś mi bardzo drogim.
„ - Czasami złości mnie to, że ludzie po prostu nie mogą być…
- Kim?
- Po prostu przyjaciółmi.”

Ale na początku musi być „Smutek”.

6 komentarzy:

  1. Bez wątpienia muszę obejrzeć, dzięki za podpowiedź!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och. planuję, od dłuższego czasu, jednak jeszcze czas Smutku nie nadszedł. Ogólnie czas Lewisa na razie sobie poszedł, nie przekonała mnie kompletnie jedna z jego książek, więc teraz czekam na zmiany. Albo po prostu przeczytam jeszcze raz cudowne "Zaskoczony radością"...

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam "Cienistą dolinę" - to był bardzo ciekawy seans, zwłaszcza że nie znam dobrze biografii C.S Lewisa.
    I teraz nie pozostaje mi nic innego, jak zagłębić się w jego twórczość. Tylko jeszcze nie wiem od czego zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuś, nie miałam pojęcia, że Lewis kumplował się z Tolkienem. W sumie niewiele się zastanawiałam nad ich życiem. Chyba muszę to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyczuwam bratnią duszę, uwielbiam Tolkiena, jego twórczość i cały świat, który stworzył, przeczytałem wszystko co napisał, w osobnej zakładce mam otworzone wszystkie Twoje posty, które dotyczą Tolkiena i Śródziemia - i czytam, i czytam...
    Oczywiście dodaję Cię do obserwowanych, na blogrolla i zapraszam na mój nowy blog:
    http://kamilczytaksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie sądzę, żeby film przypadł mi do gustu, mimo pozytywnej opinii. :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga