piątek, 28 lutego 2014

Poezja w filmie, czyli o Johnie Keatsie, wierszach, kocie i miłości.


Jasna gwiazdo, o, gdybym mógł tak nieprzerwanie
Jak ty — nie, nie promienieć samotnie, wysoko
Jak na wieczność rozwarte, w natury otchłanie
Bezsennie zapatrzone pustelnika oko;
Nie śledzić, jak w odwiecznym kapłańskim mozole
Wody mórz obmywają ludzkich lądów brzegi,
Lub jak na ostre rysy łańcuchów gór w dole
Maską czystą i miękką opadają śniegi;
Nie — raczej nieprzerwanie jak ty i niezmiennie
Trwać jak teraz, skroń tuląc do piersi dziewczęcej,
Czuć bez końca, jak oddech unosi ją sennie,
Na sen nie tracić odtąd ani chwili więcej
I wciąż, wciąż słyszeć równy puls serca w tej piersi,
I żyć tak wiecznie — albo zapaść w wieczność śmierci.

John Keats, "Jasna gwiazdo", tłum. Stanisław Barańczak

Nie wiedziałam nic o Johnie Keatsie prócz najważniejszych, podstawowych informacji - że był, żył krótko, tworzył w romantyzmie. Dalej nie wiem o nim zbyt dużo i nie mogę powiedzieć, by mnie fascynował. I nie, nie mogę też powiedzieć, bym lubiła poezję, bo przecież jej nie znam i nie rozumiem. Czytam Stachurę, ponieważ Sted wydaje się zaskakująco dużo o mnie wiedzieć, czytam księdza Twardowskiego, ponieważ potrzebuję czasem kogoś, kto mi powie, jak żyć lepiej i uświadomi pewne sprawy. Czytam wiersze, które mądrzy ludzie powkładali do podręczników teraźniejszych i starszych, bo czasami natrafiam na coś, co wywołuje u mnie Radość albo brzmi melodyjnie i mogę odczytywać głośno, zamykać oczy i tracić poczucie rzeczywistości. Ale Keats niewiele ma do tego.

Wszystko przez "Jaśniejszą od gwiazd", czyli historię o młodym poecie Johnie i osiemnastoletniej Fanny Brawne, dla której światem były flirty i falbanki. Historia jak każda inna, w zasadzie nic specjalnego. Spojrzenie, zauroczenie, miłość, w tle pisanie poezji, listy, dużo listów. Aktorzy, którzy przestają być aktorami, a stają się rzeczywistymi postaciami (świetny Ben Whishaw i Abbie Cornish), czarno-biały kot, który pomaga wysuszyć łzy. Senny, melancholijny film - powiedziała M., dla mnie jednak jeden z najpiękniejszych. Romantyczny, subtelny i delikatny jest cudownie opowiedzianą opowieścią o zatracaniu się w uczuciu, opowieścią o biednym Keatsie, który w wieku dwudziestu pięciu lat zmarł z poczuciem życiowej porażki.

John Keats pozostawił po sobie listy, wiersze i poematy. Biedny, cierpiący młodzieniec wbrew pozorom osiągnął sukces. Chociaż... Może po prostu dał ludziom nadzieję, powód do zachwytów, uśmiechów, dreszczy, radość wynikającą z obcowania z poezją, poczucia, że nie jest się samym. Tylko tyle. Albo aż tyle.

4 komentarze:

  1. Keats, a raczej poezja romantyczna w ogóle, nie bardzo mnie rusza, ale też niedawno oglądałam ten film i wyjątkowo mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękny wiersz, którego dotąd nie znałam. Cudowna forma wyrażenia miłości- niepospolita! Dziękuję, muszę obejrzeć film!

    OdpowiedzUsuń
  3. O Keatsie wiem jeszcze mniej niż Ty (wstyd). Ale spodobał mi się wiersz, który tu zamieściłaś. A film chętnie obejrzę...choć nie zapowiada się optymistyczny seans.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten film to coś niepozornego, bo sam w sobie powiela znaną już tematykę, jest schematyczny, jednak atmosfera robi swoje. Poszczególne sceny (chociażby moja ulubiona z motylami) zapadają w pamięć. Jeśli ktoś lubi filmy kostiumowe, powinien koniecznie zapoznać się z "Jaśniejszą od gwiazd" :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga