sobota, 22 marca 2014

Wcale nie umarłaś, Anne Frank. Nie umarłaś.



Och, Anne, gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo ważny stanie się Twój dziennik dla mnie! Jak ważne staną się Twoje zapiski z codzienności, listy do Kitty, nastoletnie refleksje, opowieści o Dusselu, van Daanach, dobrych ludziach z kantoru. Gdybyś tylko wiedziała, że mimo nieobecności, braku wymiany uśmiechów, mimo Ciebie, której nie ma rzeczywiście, cieleśnie, staniesz się tak bliska dla mnie! Choć mam dawno za sobą trzynaście, czternaście, piętnaście lat, przeminęły zawieruchy i sztormy, przeszłam przez to, przez co przechodziłaś też Ty i tak samo jak Tobie, tak i mnie moje wcześniejsze problemy wydają się banalne, głupie wręcz, a czasem podłe, dzięki Tobie wróciłam, przemyślałam i czuję spokój, ten cudowny, wszechogarniający spokój. I czuję, Anne, że Ty, trzynastoletnia czy piętnastoletnia, ze swoim bagażem doświadczeń, z pragnieniem pisania, z fascynacją drzewami genealogicznymi, z szukaniem siebie, Ty, która nie mogłaś znaleźć zrozumienia, która byłaś rozdwojona, która chciałaś wyjść z ciasnej, dusznej Oficyny, cieszyć się słońcem, młodością, całym światem, który dla Ciebie (och, dla Ciebie!) był dobry, Ty, która spoglądając chyłkiem przez okno, widziałaś więcej niż ja nieograniczona niczyimi chorymi wyobrażeniami, Ty, Anne, byłaś o wiele mądrzejsza ode mnie, mądrzejsza od niejednego dorosłego. Czuję, że mogłabym być Twoją przyjaciółką, mogłabym być tą, o której pisałaś na początku, ale czy wtedy założyłabyś dziennik? Czy wtedy byłabyś tą samą Anne M. Frank? Czy kochałabyś tak samo, zagłębiałabyś się w swoją samotność tak samo?

I nie, wcale nie umarłaś w obozie koncentracyjnym, nie umarłaś w ogóle, nie umarłaś. Nie zniszczyło Cię okrucieństwo, złość, ból, nic nie zdołało Cię pokonać. Ocaliłaś się pisaniem, ocaliłaś się samą sobą, udowodniłaś, czym są słowa i czemu słowa płoną nawet po stu latach.

Anne Frank, "Dziennik", wyd. Znak, 2010, tłum. Alicja Oczko 




Wielce Szanowny Panie Fryderyku;
zdaje się, że widzę pana, tak,
na tarasie sanatorium, o świcie,
kiedy opada mgła i śpiew rozsadza
gardła ptaków.

Niewysoki, o głowie sklepionej jak pocisk,
pisze pan nowa książkę
i dziwna energia płynie wokół pana:

zdaje się, że widzę pańskie myśli tańczące
jak wielkie wojska..

Pan wie, że umarła ciemnowłosa Anna Frank
i jej koledzy i koleżanki,
rówieśnicy, i koleżanki jej kolegów
i jej kuzyni.

Chcę pana spytać, czym są słowa i czym jest
jasność, dlaczego słowa płoną
nawet po stu latach, chociaż ziemia
jest taka ciężka.

To oczywiste, że nie ma związku między olśnieniem
i ciemnym bólem, okrucieństwem.
Istnieją przynajmniej dwa królestwa,
jeśli nie więcej.

Jeżeli jednak nie ma Boga i żadna siła
nie spaja różnych elementów,
to czym są słowa i skąd się bierze ich wewnętrzne światło?

I skąd przychodzi radość? Dokąd idzie nicość?
Gdzie mieszka przebaczenie?
Dlaczego małe sny znikają nad ranem
a wielkie rosną?

Adam Zagajewski, Rozmowa z Fryderykiem Nietzschem

7 komentarzy:

  1. Prawie się popłakałam. Ksiązka wydaję się być świetna- koniecznie muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, że ta osóbka nie jest mi bliżej znana, postanowiłam że czym prędzej to zmienię. Tą postać już od dawna chciałam poznać. Po prostu muszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam za sobą dziennik Dawida Rubinowicza - dla niektórych jest to nasza Anna Frank. Chłopiec ten prowadził zapiski przed wywozem do obozu. Notatki Anny również muszę przeczytać, bo wiem, że warto - chociażby patrząc na Twój wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam. I... cieszę się, że postanowiono wydać zapiski Anny. A jednocześnie ciężko mi o nich pisać, bo powiedziano już na ten temat tyle mądrych rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka zdecydowanie trafia na listę tych, które chcę przeczytać jak najszybciej !

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że w przyszłości przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka emocjonalna, wzruszającą, wspaniała recenzja...

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga