wtorek, 13 listopada 2012

"Sukienka z mgieł"




Autor: Joanna M. Chmielwska
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2012







Delikatna, subtelna, lekka. Jak tytułowa mgła. Czasami mam ochotę na takie powieści. Niewymagające, ale emocjonalne. Takie, przy których można się pośmiać i popłakać. Takie, przy których po prostu miło spędza się czas.

„Sukienka z mgieł” była świetnym wyborem na dni, w których potrzebowałam czegoś lekkiego i niewyszukanego. Już sam początek zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Zdanie „Weronikę wychowały koty.” Podziałało na mnie jak magnes. W końcu zadeklarowaną kociarą jestem nie od dziś. A koty umilają nam czas w czasie całej lektury. Nie odgrywają wielkiej roli, ale są. I to mi wystarczyło.

Otrzymałam powieść, która w żadnym aspekcie nie odbiega od schematu dobrej literatury kobiecej. Jest sympatyczna Weronika, której nie da się nie lubić, są małe radości, duże problemy, cały szereg dobrze wykreowanych bohaterów, odrobina miłości (ale nie za dużo i to jest dla mnie wielki plus!) i w końcu ona – ukochana Piwnica Pod Liliowym Kapeluszem.

Ta kawiarenka to miejsce szczególne. Wychuchane i wydmuchane przez Weronikę posiada niezwykły klimat i przyciąga wiele osobistości: Anastazję ze spracowanymi rękoma, Małomównego z nieodłącznym laptopem, chorą na autyzm Korę i jej mamę oraz Andrzejka. Każdy z bohaterów musi zmagać się z przeciwnościami losu, każdy niesie, jak to pisał Staff, swój własny kosz, w który ktoś włożył kamienie.

Ale czasem wystarczy jeden impuls, jeden gest, jedna myśl, jeden uśmiech, by zacząć nowe życie. Jedna sytuacja może wywrócić dotychczasowy świat o 180 stopni. Jedno miłe słowa może dodać energii i siły, by z podniesioną głową ruszyć w dalszą podróż.

Fabuła to po prostu codzienność, radości i smutki (nie)zwykłych ludzi. Nie znajdzie się w tej powieści nagłych zwrotów akcji czy wielkich sensacji.  Ta książka jest całkiem zwyczajna, ale także niezwykle klimatyczna i… no cóż, bajkowości tam też nie brakuje. Jednak bajkowość nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Podnosi na duchu, motywuje i sprawia, że na twarzy czytelnika zakwita uśmiech.

Ze skruchą przyznaję, że „Sukienka z mgieł” nie zapisała się specjalnie w mojej pamięci. To nie jest książka, która coś zmienia (chociaż może niektórym pomóc…), która zapisuje się na zawsze w świadomości czytelnika. Nie. Ona wylatuje z głowy już po kilku tygodniach. Ale przecież warto czasami trochę odsapnąć i spędzić miło czas przy powieści niewymagającej szczególnego skupienia, ale jednak dobrze i sprawnie napisanej. Usiądźcie więc wygodnie na kanapie z kubkiem aromatycznej herbaty lub kawy i wstąpcie do niezwykłej Piwnicy Pod Liliowym Kapeluszem. Polecam.


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MG.

14 komentarzy:

  1. Właśnie jestem w trakcie czytania i po 129 stronach mam identyczne odczucia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach, na razie na półce tej autorki czeka " Poduszka w różowe słonie".

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię czasem sięgnąć po taką lekturę - lekką i niezobowiązującą na poprawę humoru.

    OdpowiedzUsuń
  5. coś lekkiego dla relaksu- potrzebuje czegos takieg :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie jestem w trakcie czytania tej książki, tym bardziej, że to swego rodzaju kontynuacja "Poduszki...", która bardzo przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ochotę przerzucić się ostatnio na takie książki... Emocjonalne, a jednak lekkie. Są idealne na długie, jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  8. piękna recenzja! na książkę nabrałam apetytu i może też o nią poproszę MG ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna recenzja, czytałam ją jakiś czas temu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio szukam mało wymagających ksiazek, gdyż jestem bardzo zabiegana. Po przeczytaniu Twojej recenzji czuje że będzie to idealna książka na dwa miło spędzone wieczory:)

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi ta książka jakoś nie wyleciała z głowy - do tej pory bardzo miło ją wspominam :) Jest dokładnie taka, jak opisujesz - lekka, subtelna, a Piwnica to miejsce, gdzie bardzo, bardzo chciałabym się wybrać, gdyby tylko istniała ;)

    Jeśli chodzi o książki Tyrmanda - myślę, że śmiało możesz spróbować. Jestem od Ciebie tylko trzy lata starsza, a zaczęłam czytać tego autora rok temu, więc wiek nie jest chyba żadną przeszkodą. A na początek polecam właśnie Filipa :))

    PS. Jeśli będziesz miała chwilę, sprawdź swoją skrzynkę na lubimyczytać :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Książkę czytało mi się przyjemnie i szybko, ale to prawda - nie jest to powieść, która na długo zostaje w pamięci. Chociaż ja odświeżyłam ją sobie trochę, sięgając po "Poduszkę w różowe słonie", która spodobała mi się bardziej. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga