sobota, 17 sierpnia 2013

Jak zostałam Harrym Potterem, czyli dzięki ci TVNie!

To była całkiem spontaniczna decyzja. Harry Potter i Książę Półkrwi. Oglądamy? Oglądamy.
To obejrzeliśmy.
 
Film był niezły. Ciekawy, z dobrze wyważonymi momentami wzruszenia i humoru, z doskonale przedstawionymi rozterkami i słabościami Malfoya. Do aktorów się przyzwyczaiłam – zastrzeżeń nie mam. Słowem, spontaniczna decyzja była zarazem mądrą decyzją. (W. uznał, że lepiej mu się oglądało HP niż WP. Zgroza! Heretyka* mam w domu!).

Przez kilka lat o Harrym Potterze w naszych czterech ścianach się nie wspominało. Ja zajęłam się innymi książkami, Były Maniak też, rodzice nigdy nie pałali sympatią. Odeszły w zapomnienie fascynujące zabawy, chwile sam na sam z książką pełną magii, niepokój o ulubionych bohaterów. Wiedzieliśmy przecież jak ta cała historia się kończy, znaliśmy wszystkie 7 części, niegdyś uwielbiane.
Było, minęło.
Wczoraj okazało się, że owszem było, ale wcale nie minęło. Miłość do Młodego czarodzieja i jego przyjaciół pozostała, przetrwała próbę czasu. I gdyby nie sobota, z pewnością poleciałabym teraz do biblioteki, by po raz kolejny zanurzyć się w objęciach 1000-stronicowego Zakonu Feniksa. Grube to i ceglaste, ale właśnie Zakon czytałam na schodach, przy posiłkach, w nocy pod kołdrą, przebierając się, sprzątając. Szmira? Nie sądzę.

Przeszło, gdy wybuchła religijna afera. Potter został zesłany na banicję, uznany za osobnika szkodliwego i mieszającego w umysłach młodych mugoli. Przyznaję, przejęłam się. Potter? Ten Potter? Mój ukochany kumpel? Z okultyzmem nie chciałam mieć nic wspólnego, wolałam odsunąć się, wyprzeć z pamięci ulubione książki. Do tego doszła pewna konferencja pewnej pani, która przekonywała, że cała seria Rowling to zło w czystej postaci (ale wychwalała Tolkiena, więc i tak ją lubię). Nie dałam się jednak zwariować.
„Jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi” – pisał C. S. Lewis w „Listach starego diabła do młodego”. Brawo, panie Lewis! Właśnie o to mi przez cały czas chodziło!
Owszem, uczniowie Hogwartu uczą się numerologii, wróżbiarstwa i innych dziwnych nauk, co nie znaczy jednak, że każdy czytelnik musi zacząć się uczyć numerologii i wróżbiarstwa. To, że w książce latają z różdżkami w rękach, nie znaczy, że czytelnik musi latać uzbrojony w patyk (ja tak robiłam, ale najgorszym wypowiedzianym przeze mnie zaklęciem była drętwota – i nic z tego nie wynikało). Równie dobrze można powiedzieć, że Anna Karenina to szkodliwa książka (zdrada, narkomania, samobójstwo – szczyt degeneracji!). O teraźniejszych młodzieżówkach lepiej już nie wspominać – dziwne jednak, że nimi nikt się nie zajmuje. 

Nie każda książka jest dla każdego. Do niektórych trzeba po prostu dorosnąć. Nawet najbardziej wygładzona powieść może mieć zły wpływ – jeśli tylko trafi na nadpsuty grunt, rozumiejący wszystko opacznie.

Przyznaję się, nie dałabym osobie do lat 12 Harry'ego Pottera (chyba że znałabym tę osobę i wiedziałabym, że się po prostu nadaje). Nie dlatego, że to złe, zakazane i zepsute do cna książki, ale dlatego, że seria Rowling jest po prostu straszna. Tak samo nie dałabym osobie do lat 12 Władcy Pierścieni. Niech sobie lepiej Hobbita czyta i Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa.

Co prawda ja fascynowałam się Potterem odkąd tylko pamiętam, czytałam te książki, odkąd tylko nauczyłam się czytać. (Chociaż dopiero od czwartej części robi się naprawdę mrocznie). Nie sądzę, by wywarły na mnie zły wpływ. Uważam wręcz, że dzięki temu moje dzieciństwo było bogatsze. Gdyby nie pani Rowling, nie spędzałabym czasu w zerówce na produkcji mioteł z patyczków (domki się z nich budowało), zmienianiu wody w rum (Dźwięki harfy, wiatru szum, wodo, wodo, zmień się w rum!), odgrywaniu scenek prosto z Hogwartu i udawaniu, że jestem Harrym Potterem (K. była Hermioną, Ron był dochodzący niestety). 

I choć nie powiem teraz, że seria o Młodym czarodzieju to moje ulubione książki, sentyment pozostał. I przeświadczenie, że Rowling dobrą pisarką jest.

*Heretyk to, według G. K. Chestertona, człowiek, którego opinie mają czelność odbiegać od jego własnych. Według mnie, heretyk to człowiek, którego opinie mają czelność odbiegać od moich własnych.

34 komentarze:

  1. Ja z Harrym dorastałam. Pierwszą część obejrzałam u kuzynki razem z rodzicami, którzy tak się zachwycili ze zaczęli kupować mi książki, które pochłaniałam bardzo namiętnie. I oczywiście wszystkie premiery filmowe były moje :) Jak dla mnie to są książki, które każdy z nas powinien przeczytać, chociaż pierwszy tom :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie chyba zaczęło się od W., który nie czytając i nie oglądając, wiedział, że Harry jest fajny :D

      Usuń
  2. Ja każdą część Harrego obejrzałam po kilka razy ;) Na TWNie też teraz oglądam. No po prostu świetny! Choć głupio się przyznać, że z książek przeczytałam tylko dwie pierwsze części. Może jeszcze kiedyś do nich powrócę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kilka razy oglądałam tylko te początkowe części, za to wszystkie części przeczytałam i powtarzałam je sobie co jakiś czas :) Zdecydowanie wolę książki, choć filmy są bardzo przyjemne.

      Usuń
  3. eM się zgadza!
    Wszystko zależy od tego w jaki sposób dana osoba przyjmie do swojej świadomości utwór. I tu nie chodzi tylko o książki, ale również o muzykę, film, przedstawienie teatralne czy obraz.
    Zazwyczaj jest tak, że to nie literatura jest winna. To sposób jej odbioru.

    Dobra, a teraz mniej poważnie:
    eM dorastała na Harrym. I wcale nie uważała go za coś złego, nawet teraz.
    Okej, widzi niebezpieczeństwo, ale to dzięki Hermionie eM zrozumiała, że czytanie dużej ilości książek i pochłanianie wiedzy nie jest złe.
    Za co eM uwielbia Hermionę po dziś dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Kinga się cieszy z tego, że eM się zgadza! I zgadza się również z eM. Choć w przypadku niektórych tytułów muszę stwierdzić, ze to literatura jest winna. I głupota ludzi.

      Hermionę też uwielbiam i też za to samo. No, jeszcze za to jej mądrzenie się. I Rona uwielbiam, bo ciapa z niego była, a przy tym fajny chłopak :D

      Usuń
  4. Harrym nigdy nie byłam, zawsze wolałam być Hermioną. Albo Lupinem^^.
    A z wczorajszego filmu najbardziej podoba mi się moment kiedy Harry naćpany eliksirem szczęścia, napotyka Slughorna.
    "-Harry?
    - Coooooo?!"
    xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi "No ale ja jestem wybrańcem :D"
      Też dorastałam z Harry'm i do końca życia pozostanie mi sentyment. Też wczoraj oglądałam, echh... :)

      Usuń
    2. Ja Harrym byłam, bo jedyna zgadzałam się na to, by być chłopakiem i mam bliznę na czole :D
      A te momenty też bardzo lubię. I jeszcze mecz quidditcha :D

      Usuń
  5. Zjarany Harry po Felixie- bezcenne :3
    No, nareszcie jakiś głos rozsądku! Mam już trochę dość tych reakcji: "Czytałaś Harry'ego Pottera? TYYYYY?! Przecież z ciebie takie dobre dziecko jest..."
    Harry mnie zachwycił na początku gimnazjum i lubię do niego wracać do dziś. Rowling pisze tak, że nie można się oderwać. A gdy ktoś- jak napisałaś- dojrzał do książki i traktuje ją jako tylko i wyłącznie rozrywkę, to nie widzę powodu, aby się martwić. Tym bardziej, że granica między dobrem a złem jest w tych książkach bardzo wyraźna.
    A ja zawsze byłam Luną :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :D I przemowa Slughorna nad Aragogiem :D
      Cieszę się, że nazywasz mnie głosem rozsądku. U mnie takich reakcji raczej nie było, moi znajomi również lubią Pottera i nie uważają tych książek za nic złego.
      I rzeczywiście Rowling ma niesamowicie sprawne pióro. Choć "Trafnego wyboru" w ogóle nie jestem ciekawa. Dla mnie Rowling kończy sie na Harrym :D

      Usuń
  6. To właśnie od Harrego Pottera rozpoczęła się moja historia z książkami i myślę, że jeszcze nie raz powrócę do tej serii. Co do filmów - też je lubię. Są lekkie i przyjemne. W sam raz na niektóre wieczory. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie podobno dużo osób zaczęło lubić książki dzięki Potterowi :) Ja do nich nie należę, ale czytałam te książki jako szkrab.

      Usuń
  7. Mnie niestety ominęła fala Pottera, jednak niedługo po niej nadrobiłam straty. Z przyjemnością wracam do Hogwartu po latach. Nie uważam serii Harrego za coś złego, wręcz przeciwnie. Z pewnością dam ją do poczytania moim dzieciom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wracam do Hogwartu już pierwszego września - moja szkoła, ze względu na to, że jest stara i duża, właśnie tak jest nazywana, choć zdecydowanie jest bardziej stresująca i poważna :D
      Ale do książek również wrócę.

      Usuń
  8. A ja powiem, że to moje ulubione książki:) Na nich się wychowałam i zawsze będę mieć do nich mega sentyment. A za filmami zbytnio nie przepadam, aczkolwiek znam je na pamięć, w końcu, co Harry to Harry ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię i książki, i filmy. Choć książki oczywiście bardziej :)

      Usuń
  9. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że ktoś naprawdę przejął się tymi uwagami o szkodliwości Pottera. Zaczynając swoją przygodę z Harrym, miałam (o wiele) mniej niż dwanaście lat, a czarną magią się nie zajęłam. ;) Znaczy, wyrosłam (i wciąż wyrastam) na ludzi.
    Moją ulubienicą natomiast jest Ginny! I Hermiona, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam niewiele lat, ale uważam, że te książki zawierają wiele przerażających scen. Końcówkę czwartej części nadal omijam przy czytaniu, bardzo jej nie lubię.
      A Ginny tez zawsze lubiłam, choć mniej niż Hermionę. I mniej niż Lunę :)

      Usuń
  10. Chociaż troszkę lat na karku mam, to uwielbiam Harrego :)))))) Oglądam zawsze i czytam co pewien czas....na okrągło :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiek nie ma znaczenia przy takich książkach :)

      Usuń
  11. oj tak sentyment pozostaje :) to książki mego dzieciństwa i nic złego z nich nie wyniosłam, wręcz przeciwnie - trochę naiwne ale potrzebne chyba każdemu człowiekowi przeświadczenie, że dobro zawsze zwycięża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naiwne? W takim razie jestem naiwniaczką do kwadratu :)

      Usuń
  12. Dla mnie traktowanie przygód Harry'ego Pottera w kategoriach książki mącącej w umysłach młodych ludzi jest kpiną po prostu - zwłaszcza w czasach, gdy najlepszy czas antenowy w telewizji zgarniają "Pamiętniki z wakacji", a do teatru albo muzeum przeciętny człowiek idzie od święta albo wcale. To logiczne, że dzieci/młodzież nie będą czytać o miłości bo ich to jeszcze nie obchodzi, a że nie interesują się kryminałami, thrillerami albo moją ulubioną literaturą faktu to nawet lepiej, bo tam to się dopiero można naczytać... A jak się młodszym próbuje wyrywać książki o czarodziejach, smokach czy innych stworach z ręki, to już jest dno kompletne.

    No, to tyle :D I jeszcze dodam, że mnie niestety mania na Pottera ominęła (przeczytałam pod koniec gimnazjum, a wtedy to już nie to samo), ale "Anię z Zielonego Wzgórza" albo "Krucze wrota" z dzieciństwa nadal uwielbiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Podpisuję się obiema rękoma!
      Książki z dzieciństwa i ja uwielbiam, często też do nich wracam. Choć czasami dziwnie się czuję przychodząc do biblioteki dla dzieci, prosząc o jakąś książkę stamtąd i czując na sobie zaskoczony wzrok bibliotekarki :)

      Usuń
  13. Harry ... :)
    Jak ja dawno nie czytałam ani nie oglądałam filmu z jego udziałem!
    Potterowy szał również mnie dopadł. Byłam sceptycznie nastawiona do książek Rowling, ale koleżanka mnie namówiła, pożyczyła pierwsza część to przeczytałam. I spodobało mi się. Potem przyszedł czas na kolejne tomy. Było czytanie w nocy, przy jedzeniu, wszędzie gdzie się tylko dało. Wciągnęłam się w świąt magii. Ale szatan, okultyzm? Nie przesadzajmy. Nie ma nic złego w czytaniu tych książek. Coś złego dzieje się dopiero gdy ktoś za bardzo zaczyna interesować się magią w książkach o przygodach Harrego.
    Tęsknię za moim przyjacielem czarodziejem... :)
    Nie powiedziałabym, że to jest moja ulubiona książka, ale niezaprzeczalnie wiąże się z moim dzieciństwem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to samo, Aniu. Choć film ostatnio oglądałam :D I gdy będęoddawać książkę pani Gaskell, wypożyczę zakon feniksa. Strasznie się stęskniłam.

      Usuń
  14. Harry, Harry.. ulubione filmy z dzieciństwa. Sentyment pozostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja zaczęłam czytać serię o Harry'm Potterze w pierwszej klasie liceum. Na początku mi się pierwsza część nie podobała, potem "wpadłam po uszy". Teraz jednak, gdy chciałam zacząć czytać ją ponownie, odłożyłam po kilkudziesięciu stronach, chyba dlatego, że całą serię o H.P. czytałam już kilkakrotnie. Filmy o nim oglądam dalej z dużą dozą przyjemności - jeszcze mi się nie znudziły.

    Pozdrawiam Cię, Kingo, serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubiłam Harry'ego nawet przed czytaniem :) Chyba od cioci się zaczęło - ona pierwsza zaczęła czytać.

      Ja również pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Harrego Pottera znam niemal na pamięć. Wstyd się przyznać, ile razy czytałam. Ostatnio miałam przesyt - miesięczną wizytę siedmioletniego fana Harrego Pottera. Ciągle musiałam rzucać zaklęcie Avada kedavra/imperio na koty, obejrzeć wszystkie filmy - niektóre dwukrotnie. Odpowiadać na różnorakie pytania - co minutę wyliczać domy w Hogwarcie, zaklęcia niewybaczalne, itp. Miałam dość ;)
    Dobrze, że dziecięciu różdżkę zastąpił patyk.
    Najbardziej podoba mi się "Harry Potter i więzień Azkabanu".
    Filmy mi się nie podobają - zmiany fabuły, pomijanie niektórych wątków.
    Rozbicie 7 tomu na dwie części to był raczej dobry pomysł.
    Pod koniec miesiąca również planuję napisać coś o Harrym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaklęcia niewybaczalne na koty?! - toż to zbrodnia! W takim razie ja byłam bardzo grzecznym dzieckiem, klątw się wystrzegałam :)
      Ja "Więźnia Azkabanu" z jednej strony średnio lubię, a z drugiej strony bardzo, bo tam pojawia się Syriusz taki, jak ma być. I opowieści o Huncwotach :) Ale moją ulubioną częścią jest "Zakon feniksa", naprawdę go uwielbiam, mimo tak smutnego końca.
      Filmy jednak lubię - mimo się je ogląda. A na tekścik czekam :)

      Usuń
    2. Z pewną obawą zapraszam, tekścik już jest.

      Usuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga