niedziela, 22 września 2013

Jak napisać bestsellera?



Kiedyś zapisałam w swoim kajeciku, że przepis na zostanie pisarzem jest całkiem prosty: trzeba usiąść i zacząć pisać, cokolwiek, bez myślenia o tym, że musi być to wyjątkowo dobre. Nie wiem, czy właśnie tak zrobiła Kathryn Stockett, nie wiem, czy zabierała się do pisania z myślą kurczę, zaraz sobie machnę bestsellera i będę sławna, wiem jedynie, że próba zabierania się za pisarstwo w jej przypadku dała spore efekty. 

„Służące” są debiutem, choć wcale się tego nie czuje. Nie wytyka się też błędów, nie zapisuje się na marginesie, że ten i tamten fragment lepiej byłoby pominąć, nie robi się notatek z uwagami co do fabuły, bohaterów, konstrukcji zdań, dialogów i tła. I nie jest to spowodowane doskonałością tej książki. Bynajmniej. Wydaje mi się, że ona wcale doskonała nie jest, za to jestem pewna, że to wydaje mi się jest w tym tekście na odpowiednim miejscu. Bo właśnie, ja nawet tego nie wiem. Zachodzę w głowę, co w tej książce jest złe, a co jest dobre, układam sobie zalety i wady już po lekturze, bo w jej trakcie zwyczajnie nie było na to czasu. „Służące” to jedna z tych książek, w której się jest, której bohaterów się lubi lub nie, tak jakby żyli oni naprawdę, której kartki przewraca się w szaleńczym tempie. Jest to książka, którą naprawdę wspaniale się czyta i właśnie ta cecha jest nieodzowna w przypadku każdego bestsellera.

Powieść Kathryn Stockett ma w sobie jednak coś więcej, nie jest tylko wciągającą historią ani szybko przelatującymi przez głowę literkami. Ona nie jest zwykłą obyczajówką, której głównym zadaniem jest sprawianie radości czytelnikowi, choć trzeba przyznać, że sprawia ogromną radość. Jest to natomiast książka, która traktuje o sprawach ważnych, która wytyka niechlubne, lecz niekaralne ludzkie zachowania, która mówi, że warto być odważnym i warto bronić swoich przekonań nawet za cenę bezlitosnego ostracyzmu.

Wraz z autorką przenosimy się do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, do amerykańskiego miasteczka Jackson w stanie Missisipi. Mamy czasy, gdy segregacja rasowa była normą, czarnoskóry człowiek w głowach wielu ludzi wcale tym człowiekiem nie był, a każda szanująca się biała rodzina miała swoją służącą. Służąca ta (czarnoskóra oczywiście) czasami traktowana była jak część rodziny, czasami była nawet przez białych kochana, czasami była czymś tak oczywistym jak to, że dwa plus dwa równa się cztery. Jacy biali państwo, taki los służącej. 

„ - Raz jeden mądry Marsjan przyleciał na Ziemię, coby nauczyć nas, ludzi, tego i owego – mówię.
- Marsjan? Jaki duży?
- No, z metr dziewięćdziesiąt.
- A jak się nazywa?
- Marsjan Luther King.
Wzdycha głęboko i kładzie mi głowę na ramieniu. Słyszę jej trzyletnie serce, co mocno bije przy moim, trzepota się jak jakie motylki na moim białym mundurku.
- To był naprawdę miły Marsjan, ten pan King. Wyglądał jak i my, miał nos, buzię, włoski na głowie, ale czasem ludzie dziwnie się na niego patrzali i czasem, no czasem ludzie byli dla niego bardzo niedobrzy. (…)
- Czemu, Aibee? Czemu byli niedobrzy? – pyta.
- Bo był zielony.” (str. 383, 383)

Mamy trzy główne bohaterki – białą Skeeter, marzącą o byciu pisarką lub dziennikarką, i dwie czarne przyjaciółki od lat służące u białych rodzin – Aibileen i Minny. Poznajemy otoczenie, śledzimy wydarzenia z punktu widzenia ich trzech, co niezmiernie mi się spodobało. Mamy też całą plejadę bohaterów drugoplanowych, którzy zapadają w pamięć równie mocno i których sposób postępowania wzbudza wiele emocji – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. 

Nie tylko problem segregacji rasowej jest poruszony w tej powieści, choć to właśnie na nim opiera się jej trzon. Wątków jest sporo, tematów jest wiele, trochę tajemnic również się znajdzie – dokładnie jak w życiu. Intrygi, miłość, a nawet choroba, perypetie związane z pracą i przyjaciółmi – w tej powieści znaleźć można naprawdę wiele, a to wszystko bez uczucia przesytu.

W „Służących” odnajdą się ludzie pogubieni, odnajdą się też ludzie odważni. Ci, którzy mają coś na sumieniu (i nie chodzi tu tylko o rasizm) może trochę się zawstydzą. Dla większości jednak ta powieść będzie świetną rozrywką, przyczynkiem do rozmów, czymś, nad którym można się uśmiechnąć i uronić łezkę. 

Kathryn Stockett, "Służące", wyd. Media Rodzina, 2010, tłum. Małgorzata Hesko - Kołodzińska


11 komentarzy:

  1. Eam... Leży na półce. I czeka. Bo ja lubię takie książki. Żeby były o rasizmie. A ty w ogóle czytałaś "Zabić drozda"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, ale nie wyrzucaj mi tego. Wystarczy, że ja sobie wyrzucam. W każdym razie jest na liście książek do najszybszego przeczytania (wśród 54 innych...).

      Usuń
    2. Ze wstydem przyznaję, że również i u mnie "Zabić drozda" leży na półce i czeka na przeczytanie.

      Usuń
    3. Ha! Dobrze wiedzieć, że nie jestem odosobniona w moim wstydzie.

      Usuń
  2. Kurczę, jak ja bym to chciała przeczytać! Tak bardzo bardzo :3 Tylko.. egzemplarza na razie mi brak - wypadałoby go w końcu załatwić!
    A recenzja wyborna! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idziesz do księgarni, wykładasz 39,90 i masz. No problem :D
      Dziękuję.

      Usuń
  3. Widziałam film - wiem, zbrodnia najpierw obejrzeć film ale nie mogłam się powstrzymać. Był cudowny, tak jak i zapowiada się książka. Mam na półce, już zaglądałam i podoba mi się autentyczność bohaterów - widoczna choćby w stylu opowiadania.
    Recenzja świetna, ale co do tego bestsellera, no to przesadziłaś :P Siąść i pisać? O nie nie, nie nakręcaj grafomanów w tym mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam film na płycie od wielu miesięcy, ale mocno się trzymałam w postanowieniu - najpierw książka, potem film.
      A jeśli film wywarł na Tobie tak duże wrażenie, z książki będziesz bardzo zadowolona :)

      Pewnie, że siąść i pisać! Choć nie jest pewne, że wyjdzie z tego bestseller ;p

      Usuń
  4. ja także widziałam film, książkę nawet miałam ostatnio zakupić, bo tematyka i klimat lat 60. jak najbardziej mnie interesują, jednak zabrakło dla niej funduszy, ale z całą pewnością muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z zakupu :)

      Usuń
  5. Myślę, że jeżeli ktoś zaczyna pisanie z myślą "to na pewno będzie bestseller!", prawie nigdy się to nie udaje.
    Jeżeli chodzi o "Służące" - widziałam już film (czyli zmieniłam prawidłową kolejność...) a w takich przypadkach nie mam już ochoty sięgać po książkę.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga