wtorek, 25 lutego 2014

Historie snute przez Księżyc, czyli wieczornych filmów kilka.

Wieczory. Ostatnio ciche, spokojne, trochę samotne, zapatrzone w Księżyc. I choć w minionych dniach obejrzałam kilkanaście filmów, w większości świetnych i poruszających, chcę opowiedzieć Wam tylko o kilku. Mnie opowiedział Księżyc. Teraz ja próbuję Wam przekazać maleńką cząstkę.

Gwiezdny Pył (Stardust, 2007)


Wiecie, że gwiazdy tak naprawdę nie są wielkimi, gorącymi kulami gazu, ale mogą spaść i narobić niezłego rabanu? Taka gwiazda ma swój urok, charakterek i serce, którego pożądają wszyscy, choć każdy inaczej. Jakby tego było mało, gwiazda ma imię, jest piękna i lubią ją jednorożce. Mnie się taka wizja podoba.
Z „Gwiezdnym pyłem” było u mnie tak, że gdzieś usłyszałam, przypadkowo dowiedziałam się, że M. ma, M. pożyczy, a ja będę mogła sobie obejrzeć i się pozachwycać. Zachwycałam się istotnie i zaraz potem napisałam do M., by podziękować, bo to były cudowne dwie godziny, baśniowe, niezwykłe, pełne przygód i magii. I te powietrzne statki! Marzenie…
(Tak na marginesie: zewsząd lubię wyciągać morały, dzięki czemu, wiem przykładowo, że najlepszą bronią jest patelnia i zawsze warto mieć przy sobie marchewkę. „Gwiezdny pył” uczy przede wszystkim chłopców, bo jeśli nieśmiały chłopak chce zostać obiektem dziewczęcych westchnień, musi jedynie zapuścić włosy, nauczyć się fechtunku i zainwestować w ładny płaszcz. Ot, filozofia).

Strażnicy marzeń (Rise of the Guardians, 2012)


Powoływani przez Księżyc strażnicy, którzy robią wszystko, by dzieci na całym świecie były szczęśliwe, sny dobre, zęby pod poduszką zamieniały się w upominki, a prezenty były na czas. Brzmi sympatycznie, prawda? „Strażnicy marzeń” to udana animacja, jedna z tych, jakie lubię. Troszkę o dojrzewaniu, szukaniu siebie, troszkę o pokładach dobra, drzemiących gdzieś w środku i oczywiście o odwiecznej walce dobra ze złem. Co prawda kręcę trochę nosem, bo przecież Wielkanoc nie kończy się na Zajączku, a Boże Narodzenie to nie Gwiazdka, gdzie najważniejsze są prezenty i Mikołaj w czerwonym wdzianku (tym bardziej taki, który przypomina raczej harleyowca), ale, z trudem, bo z trudem, dałam radę przełknąć te udziwnione, laickie wynurzenia.
W gruncie rzeczy fajna jest ta księżycowa historia. Może to dlatego, że czuję dziwną słabość do Jacka Mroza? (Ale ciii…).

Gnijąca panna młoda (Corpse Bride, 2005)


Oparta na XIX-wiecznej wschodniej legendzie „Gnijąca panna młoda” mnie nie zachwyciła, co nie przeszkodziło mi jej polubić. Jest w niej szczypta szaleństwa i groteski, nie można odmówić jej też klimatu, tak znamiennego dla burtonowskich produkcji. Świat żywych i zmarłych zgrabnie się tutaj przeplata, tworząc mieszankę zaskakującą i raczej przyjemną. Owszem, po kątach czai się trochę smutku i samotności, pojedyncze historie postaci zbyt wesołe nie są, a całość przypomina raczej nocny, wariacki koszmar, ale koszmar ten wywołuje jednak uśmiech. I muzyka! Tak, film sam w sobie przeszedł bez większych okrzyków zachwytów, ale w muzyce jestem bezbrzeżnie zakochana. I jak bardzo się cieszyłam na wszelkie śpiewane wstawki! 

A Wam opowiedział coś Księżyc ostatnio?

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam "Gwiezdny pył"! Powietrzne statki rzeczywiście były imponujące :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gwiezdny Pył kiedyś oglądałem, ale przez te 6 czy 7 lat zupełnie wywietrzał mi z głowy. A "Gnijąca panna młoda" jest jak najbardziej zjadliwa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja ,,Gwiezdnego pyłu" do dziś nie widziałam i nadrabianie też mi nie szło, ale teraz, gdy przeczytałam o tych powietrznych statkach, to coś czuję, że obejrzę lada dzień. ;D Uwielbiam takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się "Gwiezdnego pyłu" obawiałam a potem mnie zwyczajnie oczarował :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli oglądałaś w angielskiej wersji językowej, to się nie dziwię, dlaczego Jack Mróz akurat. ;-) A sama muszę obejrzeć - już niedługo. Jak wszystko. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Gwiezdny pył" uwielbiam za Charlie'go Coxa :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam "Gwiezdny pył" i żałowałam, że się skończyło. W ogóle wyleciało mi z głowy, że jest ekranizacja. Dziękuję za przypomnienie. Zwłaszcza, że dla Ciebie były to dwie niesamowite godziny. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Strażnicy marzeń" - bardzo sympatyczna i ładna animacja. A Mikołaj to chyba moja ulubiona postać;) Mimo wszystko, nie zachwyciłam się tą bajką.
    Ostatnio oglądałam "Sierpień w hrabstwie Osage" - ale tę historię raczej opowiedziało mi Słońce...

    OdpowiedzUsuń
  9. "Gwiezdny pyl" to świetny film! Oglądałam go dość dawno, więc myślę, że mogłabym odświeżyć pamięć i obejrzeć go ponownie. :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga