wtorek, 9 października 2012

"220 linii"




Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia








Z głośników ryczy kultowy zespól The Ramones. Serce uderza w takt punkowego rytmu. Nogi mimowolnie poruszają się w rytm muzyki. Dłonie uzbrojone w pałki bębnią po wszystkim, co się da. Muzyka! Niesamowita energia!
Łączy, dzieli, uzależnia.
Pomaga żyć.

Mikołaj to całkiem przeciętny, warszawski nastolatek. Dobry uczeń, cichy, małomówny. Jakoś dogaduje się z wyluzowanym starszym bratem, z rodzicami także nie ma większych spięć.
Właśnie idzie do gimnazjum i dostaje coś, o czym marzył – swoją pierwszą kartę miejską.
Przepustkę w dorosłość. Mikołaj odkrywa swoje miasto. Miejsca bezpieczne i wręcz przeciwnie. Tworzy mapę, poznaje nowych ludzi.
 Zatrzymuje się. Rozmyśla. Marzy.

Marzenia…
Główny bohater ma serce pełne marzeń, planów, pragnień. Rozsadza go pasja.
Perkusja -najważniejsza, najpiękniejsza! Ach! Jakże chciałby być jak Lars Ulrich z Metalliki!
Mieć sławę i tworzyć muzykę! Muzykę, którą przesiąknięta jest każda komórka ciała Mikołaja.
On tym żyje, oddycha. Ale perkusja to nie kompaktowa gitara, to nie zabaweczka. To serce zespołu, ogromny mechanizm potrzebujący wiele nakładów pracy… I pieniędzy…

Tak jak każdy człowiek, Mikołaj zmaga się z wieloma problemami. Ale te kłopoty pozwalają mu poznać siebie i łaskawszym okiem spojrzeć na innych. Chłopak uczy się empatii, akceptacji.
Zaczyna dostrzegać to, co najważniejsze.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk z dużą wprawą wprowadza nas w świat warszawskiej młodzieży. Autorka z pewnością ma kontakt z młodymi ludźmi i bardzo realnie oddała klimat tego środowiska. Jest specyficzny język, jest luz, są typowe i te mniej typowe młodzieńcze problemy. A to wszystko dozowane z umiarem i rozwagą. Powieść przypomina zdrowy organizm, w którym jest zachowana homeostaza. Wszystko ma swoje miejsce, wszystko jest w rozsądnych ilościach.
Nic dodać, nic ująć.

Książkę czyta się błyskawicznie. Jest ciekawa i wciągająca.
Nie mogłam się oderwać od opowieści o Mikołaju Wierzbickim, jego rodzinie i przyjaciołach. (Tym sposobem autorka zaserwowała mi zarwaną noc :D).
Polubiłam wyrazistych i dopracowanych bohaterów. Mam wrażenie, że każdy z nich rzeczywiście żyje. Że wędrując w pobliżu działek spotkam drobną, sympatyczną Melanię, a jadąc komunikacją miejską natrafię na wybijającego rytm Mikołaja, Kajtka z kieszeniami pełnymi nalepek
i Makarego z gitarą na plecach.
 Że wchodząc do maleńkiego kościółka, usłyszę piękne dźwięki organów i spotkam przemiłego organistę-staruszka, który przytuli i poczęstuje murzynkiem (kocham tego pana!).

„220 linii” to mądra książka, dająca wiele radości i rozrywki. Myślę, że spodoba się zarówno młodszej i starszej młodzieży, jak i dorosłym. W każdym wieku warto po nią sięgnąć.

„Chcieć to móc” – mówi znane porzekadło, mówią rodzice, mówi mój ulubiony kaznodzieja.
Czy rzeczywiście? Tak! Wiarą, nadzieją i miłością można zdziałać cuda.

16 komentarzy:

  1. Z chęcią polecę tę książkę młodzieży z mojej rodzinki:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, jak tu pięknie się zrobiło :O

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja, szczerze mówiąc, nie przepadam za zbyt młodymi bohaterami. Jakoś początek gimnazjum, a więc ok 13 lat to jeszcze taki "głupi" wiek i nigdy nie wydają mi się zbyt realne opowieści o głębokich przemyśleniach tych na wpół dzieci- na wpół młodzieży. Nie wiem czemu- wiadomo przecież, że niektórzy dojrzewają szybciej, inni wolniej. Z resztą przemyślenia ma każdy, niezależnie od wieku. Ale jakoś mnie to mierzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "220 liniach" nie ma takich "głębokich przemyśleń". To bardzo wyważona książka. Jak na młodzieżówkę, bardziej niż w porządku. :)

      Usuń
  4. Zapowiada się bardzo ciekawa książka. Z chęcią przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O jak fajnie napisana recenzyjka:) hih myślałam,że tylko Ja się wczuwam w niektóre książki i potem chodząc ulicą szukam po twarzach ludzi bohaterów:D kiedyś nawet tak sobie siedząc na przystanku autobusowym podpatrywałam na ludzi i dopasowywałam do poszczególnych postaci;D oczywiście jeżeli akurat przechodził ktoś mający podobny wygląd do danego ludzia z czytanej książeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W tej książce akurat postaci są bardzo realne i wyraziste. A np. dziadka bardzo chciałabym spotkać :D
      Jednak najczęściej nikt z ludzi, których spotykam, nie pasuje mi do książkowych postaci. Zawsze przy czytaniu w głowie tworzą mi się zarysy bohaterów, wyobrażam ich sobie ze szczegółami tak zupełnie bezwiednie :)

      Usuń
  6. Ne słyszałam o tej książce nigdy wcześniej, ale przyznam, że bardzo mnie zaintrygowałaś swą recenzją chce się przyjrzeć tej pozycji nieco bliżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A;e o autorce, mam nadzieję, słyszałaś :) Pani Małgosia jest rewelacyjną pisarką i bardzo ciepłą osobą. Polecam jej książki. Są takie... dopracowane :) Bardzo miło spędza się z nimi czas.

      Usuń
  7. Kiedyś czytałam "Wystarczy, że jesteś" tej autorki i chętnie przeczytam coś jeszcze. Kto wie, może to będzie "220 linii"... Pozdrawiam i zapraszam do mnie www.czytamwiecpisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh to książka dokładnie taka jak lubię. Trudno mi się przestawiać na poważniejsze lektury .. mimo, że bardzo się staram naprawdę ! :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. trzeba się w końcu zawziąć za lektury pani Adamczyk. koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm...książka niby ciekawa niby nudna zależy dla kogo mi osobiście nie przypadła do gustu ale w jakimś stopniu mnie zaciekawiła a to naprawdę duży komplemęt bo nie stety lubię czytać a mało książek mnie "pochłania" jak coś mnie zainteresuje to naprawdę święto może zaproponujecie mi jakieś książki z dreszczykiem bo mi się już skończyły pomysły. Chciałam jeszcze dodać że mimo wszystko autorka ma talent i pomysły na swoje książki i za to ją cenie...

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga