wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie (prawie)kulturalne.


Dokładnie pamiętam czas, gdy kończył się rok 2012, ja robiłam postanowienia, zaklinałam się, że nauczę się angielskiego, przeczytam miliony książek, nadrobię klasyków, obejrzę tysiące filmów i będę co tydzień chodzić do kina.
Trochę nie wyszło.
Nie oznacza to jednak, że teraz siedzę, zalewam się łzami i pławię w rozpaczy, wyrzucając sobie, że zmarnowałam, przeleciało mi przez palce, tak nie powinno być, nie miało, w ogóle co za beznadziejny rok. Wręcz przeciwnie. To był tak fajny rok, tak dziwaczny i pełen olśnień, zachwytów i pasji, że aż chce mi się go podsumowywać. A naprawdę rzadko chce mi się cokolwiek robić.
Bardzo Długie i Zupełnie Niepoważne Podsumowanie Roku 2013 czas zacząć!

1. Przeczytałam 82 książki, a biorąc pod uwagę to, że przeciętna licealistka myśli przez większość swojej egzystencji jedynie o spaniu, jest to niebywałe osiągnięcie. Książki były różne. Znalazły się i całkiem beznadziejne, o których już zapomniałam i te, bez których teraz nie byłabym tą samą osobą. Może to wcale nie zaleta, ale chodzi mi o absolutne perełki.

2. Do domu też zniosłam trochę papierowych tomów. I tu miało pojawić się zdjęcie całego stosu rocznych nabytków, ale po stwierdzeniu, że to zatrważająca większość mojej mini-biblioteczki, zrezygnowałam z tego pomysłu.
W każdym razie serce rośnie, gdy widzę, jak duże zmiany zaszły w moich zbiorach.

3. Filmy też oglądałam, choć po ich przeanalizowaniu śmiało mogę przyznać, że w mojej fascynacji kinematografią zatrzymałam się gdzieś na etapie podstawówki. Słowem, bawi mnie to samo, czym zachwycałam się w wieku siedmiu lat.
Najbardziej przytłaczające jest jednak to, że jestem niesamowicie przywiązana do kilku filmów i zamiast odkrywać coś nowego, oglądam te znane na pamięć w kółko, by jeszcze bardziej znać je na pamięć. Przez to potrafię recytować poszczególne kwestie z garstki filmów, a lista Muszę, Po Prostu Muszę Obejrzeć jedynie permanentnie się wydłuża.
Choć było w tym roku kilka wspaniałości, „Edward Nożycoręki”, „Marzyciel”, „Służące”, „Śniadanie u Tiffany’ego”, bardzo, bardzo dużo animacji…

Wiele jest ciekawych filmów. Ale ja i tak najbardziej lubię "Zaplątanych".
4. Naprawdę z wielką chęcią chodziłabym do kina co tydzień. Nie wiem jednak, co na to mój portfel, szkoła i rodzice. Raczej daleko byliby od okrzyków zachwytu, ale można by się spodziewać okrzyków grozy. Udało mi się kilka razy zasiąść w kinowym fotelu. Nawet czasami o tym pisałam (choćby tu, tu i tu). Czasami nie miałam zbyt wiele o tym do powiedzenia („Życie Pi”).
A czekanie naprawdę sprawia wielką frajdę. Warto było czekać na „Hobbita”.

5. Poznałam jedną z najpiękniejszych historii świata. Gdy ktoś pyta mnie o ulubioną książkę, wymieniam jednym tchem przynajmniej 10 tytułów. Ale zawsze jako pierwszy pojawia się „Władca Pierścieni”.
W styczniu 2013 roku przeczytałam, a może raczej przeżyłam, odkryłam, pokochałam „Hobbita” i „Władcę Pierścieni” (szczególnie „Władcę Pierścieni”). To wtedy dałam się wciągnąć w ten niebezpieczny, aż do bólu piękny świat. W lutym przeczytałam jedynie 4 cieniutkie książeczki, bo nie potrafiłam zachwycić się niczym, wszystko mierzyłam miarą Tolkiena.
Później przyszedł „Silmarillion”, „Niedokończone opowieści”, „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa”, „Listy”… Niezwykłe bogactwo, które z radością i przejmującą tęsknotą odkrywam po dziś dzień.

Rok 2013 to rok, w którym odkryłam Tolkiena. I za to tak bardzo go kocham.
6. Nawet nie widziałam jak bardzo jest to niebezpieczne, a wcześniej wydawało mi się wręcz bezsensowną stratą czasu. Jak bezmyślnie dałam się wciągnąć, omamić, zwieść!  Ale jednocześnie zachodzę aktualnie w głowę, jak potrafiłam funkcjonować bez tego całkiem solidnego kawałka mojego teraźniejszego świata.
Otóż w 2013 roku zaczęłam oglądać seriale.
Nie, nie jest ich dużo, jednak one zdecydowanie wystarczają, by powolutku, prawie niedostrzegalnie, acz konsekwentnie rujnować mi życie.
Najpierw przyszedł „Sherlock”, cudownie brytyjski, nowoczesny, z aktorskimi geniuszami w rolach głównych, serial, na którego wspomnienie dostaję ataku niepowstrzymanego chichotu lub depresji. O Elbereth, to chyba jedna z absolutnie najdoskonalszych rzeczy, które mnie spotkały w roku 2013!
Ale „Sherlock” musiał pociągnąć za sobą drugi serial, stary, ale wiecznie młody, kultowy i jeszcze bardziej brytyjski. Tak, ja, właśnie ja fascynuję się totalnie pokręconym sci-fi (gdybyście zapowiedzieli mi to rok temu, najpewniej popukałabym się wymownie w czoło). Jeśli znajdzie się ktoś, kto potrafi streścić „Doctora Who”, powinien automatycznie dostać Nobla. Nieważne w jakiej dziedzinie, może być we wszystkich.

A tak w skrócie: „Sherlock” jest cudem, a „Doctor Who” to wariacko-absurdalna wspaniałość, której czasem nie rozumiem, czasem na nią kręcę nosem, ale uwielbiam do szaleństwa.

7. Seriale jednak, gdy są dobre, nigdy nie pozostają tylko serialami. Stało się więc to, co musiało się stać. Zakochałam się w pewnym panu o ślicznym imieniu i dziwacznym nazwisku oraz (tak, naraz) w pewnym kosmicie, który uświadomił mi, że muszki są cool. Fezy też. (Ale bycie cool nie jest cool.)

Kosmita właśnie wskazuje na Ciebie. Tak, właśnie Ty powinieneś wiedzieć, że "Doctor Who" to fantastyczny serial.
8. Rok 2013 to rok, w którym Benedict Cumberbatch był wszędzie. I to naprawdę ma związek ze mną.

To był rok Benedicta, bo Benedict jest świetnym aktorem. A że jeszcze jest miły i niepoprawnie przystojny...
 9. Ale, ale, kulturą niszową, wysoką też się zajmowałam! „Skrzypek na dachu”, „Mistrz i Małgorzata”, „Oliver Twist”, „Borys Godunow”…  Te spektakle miałam okazję obejrzeć w teatrze/operze, tymi się zachwycałam. Oby w 2014 było tych wyjazdów więcej!

10. Czym byłoby nasze życie bez sztuki? Natykałam się na obrazy dzięki Wam, dzięki przypadkom, kliknięciom myszki. Przewijali się Monet, Manet, Degas, van Gogh. Ukazała się również artystka współczesna, całkiem przypadkowo udało się jej całkowicie mnie zachwycić. Przedstawiam Wam Catrin Welz-Stein!

11. Wszystko ma swój początek i koniec w książkach, prawda? Więc książkami kończę. Bo olśnień było sporo. Było więcej Lewisa, więcej sióstr Bronte, w końcu cudowni Chesterton, Gaskell, Steinbeck, Wilde, Smith, Myśliwski, Cherezińska, Hugo, Tołstoj, Conan-Doyle, literatura dziecięca również odnalazła swoje miejsce w tym roku.

Choć to, że nadchodzi nowy rok, nie robi na mnie wielkiego wrażenia, oczekuję od niego wiele. Chciałabym móc częściej pisać w Brulionie (bo czasami zapominam, jak przyjemnie pisze się takie tekściki), chciałabym też, byście mnie czytali (choć wiem, że to wymaga wysiłku). Chcę dalej pracować nad moim angielskim (by móc czytać i oglądać filmy w tym języku), więcej czytać, więcej oglądać, rzadziej wpadać w stan otakbardzomisięniechce.
I chyba będzie dobrze.
Wam życzę samych radości w nadchodzącym roku, spokoju, nowych kulturalnych zachwytów i olśnień.
Kinga


13 komentarzy:

  1. Doctor Who to najlepszy serial jaki istnieje ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również z upodobaniem oglądam animacje, a już studia skończyłam ;) I także mam ulubione filmy, do których co roku wracam. Mam wrażenie, że nigdy mi się nie znudzą. Nowy sezon "Sherlocka" już jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne podsumowanie;) Ach, Benedict...;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też wiele sobie obiecywałam na początku roku 2013...część z tych rzeczy zrealizowałam, ale najbardziej cieszę się z założenia blogu. Planowałam to już od dłuższego czasu i...udało się :D
    Mam nadzieję, że rok 2014 będzie jeszcze bardziej owocny....czego Tobie i sobie życzę :)
    Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładniusie ci to wyszło. Ja czytam, naprawdę. Nawet jak nie mam siły komentować. :p [to tak do postanowień]
    Poza tym, gdyby nie to, że w olśnieniach roku mam jeszcze Tove a nie mam Doctora, to byśmy miały identyczne podsumowania. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach ten "Władca Pierścieni" cieszy najbardziej :) to również moja ukochana książka :) Wszystkiego dobrego w nowym roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz u mnie plusa za Tolkienowską twórczość! ;)
    A dzieła Catrin Welz-Stein również i mnie pochłonęły, zainspirowały. Oj piękne są. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, Doktor Who rządzi:) A "Zaplątani"... Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem Ci, że... dzięki Tobie zrobię kolejne podejście do Tolkiena :) Bo dwa razy próbowałam i jakoś mi nie podpasował, ale tak go chwalisz, że muszę spróbować raz jeszcze!

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawe podsumowanie, widzę, że udany rok :)
    Zapraszam do mnie na nową notkę!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze, chyba i ja musze w końcu przełamac się do tego Władcy Pierścienia. Ale boje sie rozczarowania :( Nie przepadam za fantastyką, ale to musze znać, tylko tak odkładam i odkładam. :((
    Pozdrawiam :)

    Zapraszam i do mnie na recenzje:
    be-lemoncookie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Też zaczęłam oglądać seriale. W sensie, trochę częściej niż raz na "obejrzałabym-coś-ale-żeby-to-nie-był-długi-film". I też padło na Sherlocka :). Tak, to się musiało stać. Przypuszczam, że teraz bardzo trudno będzie mi wrócić do tego "starego" Holmes'a, którego bardzo, bardzo lubiłam, ale nie ma tam Moriarty'ego wysyłającego sms-y, no i jest zdecydowanie... wolniejsza akcja. I Watson ma wąsy. Swoją drogą, czy tylko ja uważam, że Moriarty był idealnie zaprojektowaną postacią? Jego relacja z Sherlockiem była absolutnie mistrzowska.
    A za Tolkiena zabiorę się w tym roku jeszcze raz. "Hobbita" czytałam dawno temu i jakoś nie wpadłam w tamten świat, a przez "Władcę" nie przebrnęłam, ale może tym razem...

    OdpowiedzUsuń
  13. Benedict Cumberbatch... taak.... gdzie ja go w tamtym roku nie widziałam, no i jego niesamowicie charyzmatyczny Sherlock! uwiódł mnie, uwiódł całkiem! uwielbiam!
    Również podobał mi się "Edward Nożycoręki" - oglądałam go kilka ładnych lat temu, ale nigdy nie zapomnę, do dzisiaj pamiętam kilka scen, np jak podcina krzewy w ogrodzie, albo to jaki był przeraźliwie samotny... smutny film ale piękny.
    Piekne jest też Twoje podsumowanie, i te obrazy.... zachwyciły mnie.
    Pierwszy raz tutaj jestem ale już dodaję do obserwowanych.
    I czekam na nowy wpis :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Archiwum bloga